wpolityce.pl

wpolityce.pl

Niedawno na stronie ukazał się pesymistyczny artykuł, z którym podejmę polemikę. Stracone dekady, czy wspaniałe stulecie? Pewnie prawda jak zwykle leży pośrodku, ale pokuszę się o obronę tezy, że żyjemy w najlepszym czasie w historii Polski.

Oczywiście, dostrzegam zagrożenia (choćby to co się dzieje na wschodniej granicy RP), widzę wiele braków, niedociągnięć, błędów w tej rzeczywistości, która nas otacza.
Skupię się jednak na pozytywach.
W Polsce nie ma w zasadzie bezrobocia. A jeśli ktoś jest bezrobotny, to przeważnie z własnej woli, czy po prostu z lenistwa. Nawet w czasach kryzysu, łatwiej o pracę, niż kilka, czy kilkanaście lat temu.
Pamiętam, gdy sam wchodziłem na rynek pracy. W 2005 r. zarabiałem 400 zł na pół etatu. Jeszcze w tym samym roku zmieniłem pracę, umowa zlecenia za 8 zł brutto za godzinę. Takie były stawki. Może i życie było tańsze niż teraz, ale za 8 godzin pracy zarabiałem 64 zł, czyli powiedzmy 50 zł na rękę. 21oo zł miesięcznie. I wcale nie miałem najgorzej.
W tym momencie płaca minimalna wynosi 2800 zł brutto, czyli pewnie te 2100 na rękę. Kiedyś za minimalną płacę niektórzy całowali po rękach, teraz za minimalną stawkę mało kto chce pracować. Czasy się zmieniły. Kiedyś to pracodawca był panem i władcą. Kto z nas tego nie odczuł? Wielu 40 i 50-latków aż nadto dobrze to pamięta. Wchodzili na rynek pracy, dziękowali że mogą łaskawie załapać się na lichej posadzie. Dziś to pracownik stawia warunki, może być wybredny i wcale nie musi korzyć się przed pracodawcą.
To na pewno sukces ostatnich lat, sukces rządzących. 
Rodzice dzisiejszych 30,40 i 50-latków mogli kiedyś marzyć o pomocy od państwa. Kolejne rządy olewały potrzeby rodziców. O ile łatwiej byłoby moim i Waszym rodzicom, gdyby za każdego z nas  rodzice dostali 108 tys. zł? Ktoś powie, cóż to jest. No ale jeśli miałem 3 rodzeństwa, to byłoby dodatkowo 324 tys. zł. Razem 432 tys. zł. To już jest chyba niezła sumka, prawda?
Tak, patrząc przez pryzmat tego co było, to do 2015 roku rzeczywiście można mówić o straconych dekadach, ale chyba jednak coś się zmieniło, coś drgnęło, coś się ruszyło. Na lepsze.
Wielu dzisiejszych 30,40 i 50-latków dziś głosuje na liberałów i lewicę. Zastanawiam się czym się kierują. Przecież wielu z nich pamięta, że ich rodzice mówili im, że nie mogą wyjechać na obóz, na wakacje, czy ferie, bo przecież nie ma pieniędzy. Wyjazdy to były dla dzieci kolejarzy. Mało kto wyjeżdżał, takie były fakty. Kiedy pierwszy raz w życiu byliście nad morzem? Ja miałem ciotkę w Gdyni to pojechałem jak miałem 11 lat. A gdyby nie ciotka? Pewnie około 2o roku życia. Dziś, mój syn, który ma 5 lat, nad morzem był 4 razy, a pewnie byłby więcej razy, ale akurat w tym roku pojechaliśmy na wakacje w góry. Tak, teraz ludzi stać na wyjazdy. Zwykli ludzie wyjeżdżają. Kiedyś był to luksus, teraz jest to standard.
Nie łapiemy się za kieszeń w każdej sytuacji. Owszem, pozostało nam z dawnych lat oszczędne gospodarowanie budżetem domowym, ale czy ktoś z Czytelników ze wstydem idzie do sklepu i pyta czy można coś kupić na zeszyt? Ilu z Was pamięta te czasy? Biedni rodzice kupowali na kreskę chleb dla dzieci, bo nie starczyło do końca miesiąca. Straszne czasy. I wcale nie tak odległe. Czy ktoś dziś ma takie problemy? Pewnie zdarzają się takie przypadki. Właśnie, to są jednostkowe przypadki, kiedyś było takich wiele.
Rodziny wielodzietne kiedyś były niemal skazane na biedę, dziś mają o wiele łatwiej. To zasługa ciężkiej pracy rodziców , ale na pewno rządzący pomagają. To absolutna nowość. I jakoś państwo nie upadło, co wieszczono jeszcze kilka lat temu i dalej straszy się tym upadkiem.
Nigdy w historii nie było Polakom tak dobrze jak teraz. I tak narzekamy. A to że drogo (co jest prawdą), a to że znowu nam zabierają (prawda). A mimo tego, czy nie stać nas? Kiedyś jak zepsuła się pralka, trzeba było brać na raty, albo pożyczać od rodziny. Dzisiaj, idziemy do sklepu lub zamawiamy przez Internet i jeszcze tego samego dnia mamy nową pralkę. Bez pożyczania, bez chwilówek. Owszem, boli taki nagły wydatek. Nie chcemy pozbywać się swoich ciężko zarobionych pieniędzy, ale jesteśmy też przez to niezależni, wolni. Nie wszyscy tak mają. Ale o wiele więcej, niż jeszcze 20 czy 10 lat temu.
Czy mój wywód jest kłamliwy? Czy nie żyje nam się lepiej?
Narzekamy. Szukamy problemów, które tak naprawdę nie istnieją. Marudzimy, wydziwiamy, a bierze się to z jednej rzeczy, która przez lata, być może i wieki, była nam obca. Dobrobyt. Pojęcie tak obce, że nawet nie wierzymy w to, gdy je widzimy. Tak, dobrobyt puka do drzwi wielu z nas. Nie może aż tak wielki jakbyśmy chcieli, może to miraż dobrobytu jedynie, może to nie jest takie oczywiste dla każdego. Porównajmy jednak tę rzeczywistość z początku wieku i tę, która nas teraz otacza. Przypomnijmy sobie nasze domy, mieszkania, samochody, ubrania, wyjazdy lub ich brak. Jak wyglądały elewacje naszych domów, jak wyglądały meble, sprzęty AGD i RTV. Jeśli tylko autorowi tych słów jest lepiej to możecie mi zazdrościć. Naprawdę, żyje mi się o wiele lepiej niż kiedyś. Widzę też zmiany u osób mi najbliższych. Na pewno to efekt ciężkiej pracy, ale widzę i potrafię też docenić, że Zjednoczona Prawica wykonała kawał dobrej roboty, żeby tak było.
Mogą to powiedzieć rodziny z dziećmi, mogą to powiedzieć seniorzy. Grupy, które przez lata były pomijane, teraz są traktowane jak należy.
Życzę każdemu  z Czytelników, aby był wdzięczny za to co ma. Mamy prawo i obowiązek oczekiwać więcej, bo taka jest nasza natura, że chcemy lepiej, więcej, szybciej. Na tym też polega rozwój. Nie stoimy w miejscu, ale przemy do przodu. Wdzięczność należy się oczywiście Panu Bogu, ale i ludziom, którzy kierują naszym losem. Nie chcę aby brzmiało to jak hymn pochwalny na cześć rządzących, ale jak widzę co by było, gdyby rządziła druga strona, to zachęcam do wdzięczności. Mamy furę szczęścia. Właśnie. Czy mamy? Niech każdy sobie odpowie na to pytanie.