„Oczyszczał się w nich szlachetny kruszec Wolności, zanieczyszczony w dawniejszych pokoleniach prywatą i egoizmem. Oni ten kruszec wolności Polaków szczególnie uszlachetnili”

Jan Paweł II  o Powstańcach Styczniowych (Watykan, listopad 1991, podczas kanonizacji ojca Rafała Kalinowskiego – dowódcy Powstania na Litwie)

zdjęcie solidarni2010.pl

By nieść ideę wolności kolejnym pokoleniom…

18 maja 1935 roku. Kraków. Wiosenna pogoda i świeża zieleń drzew kontrastuje z żałobną, ale jakże podniosłą uroczystością. Setki a może i tysiące delegacji, organizacji i grup. Ponad dwieście tysięcy uczestników. Kraków żyje dziś tylko tym wydarzeniem. To cała Polska zebrała się tu by odprowadzić na Wawel trumnę jednego z najwybitniejszych swoich rodaków – Marszałka Józefa Piłsudskiego. W pewnym momencie pośród ogromnej rzeszy delegacji polskich i zagranicznych przechodzi szereg wiekowych, zdaje się stuletnich postaci. To jakby ludzie z innego świata, jak kondukt bohaterskich duchów z poezji Juliusza Słowackiego. Twarze wychudzone i pomarszczone, sylwetki zgarbione, ale oczy gorejące i pełne blasku a postawa godna, dumna, szlachetna. Granatowe mundury z karmazynowymi wypustkami. Stopnie wojskowe, ordery Virtuti Militari.Czapki rogatywki z wojskowym orłem w koronie. Każda z tych osób przechodzi oddając ostatni salut Marszałkowi. Kim są te tajemnicze postacie?

Był rok 1863. To powstanie nie mogło zwyciężyć. Trzydzieści tysięcy żołnierzy nieregularnego wojska przeciwko trzystutysięcznej armii rosyjskiej. Straceńcza i desperacka walka ludzi, dla których wolność była wartością bezcenną, którzy nie mogli i nie umieli żyć w zniewolonym kraju na kolanach. A jednak stoczyli setki bitew, desperacko przetrwali dwa lata uporczywej walki. Stworzyli pierwsze w naszej historii imponujące sprawnością i rozmiarem Polskie Państwo Podziemne z Rządem Narodowym na czele. W rok później powstanie upada. Sprawa polskiej niepodległości wydaje się ostatecznie pogrzebana.

Kiedy w roku 1918 Józef Piłsudski obejmował ster odradzającej się Polski, jedną z jego pierwszych decyzji było szczególne uhonorowanie żyjących jeszcze powstańców roku 1863. Jakiż to wielki prezent historii dla tych ludzi i jakaż klamra dziejowa spajająca w całość desperacki i zakończony klęską ruch niepodległościowy roku 1863 i odrodzoną wolna Polskę roku 1918. Powstańcy styczniowi uzyskują stopień wojskowy podporucznika (pierwszy stopień oficerski), specjalne umundurowanie, pensję i prawo pobytu w zorganizowanych dla nich domach pomocy. Tych ludzi otacza się czcią szczególną. Widok starca w granatowym mundurze powstańca styczniowego wzbudza na ulicy powszechny szacunek wszystkich, a przechodzący obok generał Wojska Polskiego ma obowiązek salutować mu jako pierwszy!

Józef Piłsudski wychował się w kulcie Powstania Styczniowego. Urodzony w kilka lat po jego upadku słuchał relacji o walkach od bezpośrednich uczestników. Jego własna działalność niepodległościowa, choć ostatecznie zwycięska, u samych początków wydawała się równie beznadziejna jak ten styczniowy zryw roku 1863. Powstanie stanowiło dla Piłsudskiego silną motywację do walki, a zarazem było wielką świętością. Podczas walk pierwszej wojny światowej jeden z oficerów legionowych Piłsudskiego odwiedził pobliski dwór. Gospodarz widząc oficera w mundurze polskim, niespodziewanie zniknął by po chwili powrócić do gościa z pewnym przedmiotem niesionym z wielką czcią, jak z relikwią. To był stary, zakrwawiony sztandar powstańczy z Orłem w koronie, litewską Pogonią i rusińskim Archaniołem Gabrielem. Oficer wstał natychmiast bardzo wzruszony, zasalutował i schylił z czcią głowę. Nikt nie wyrzekł słowa bo słowa nie były potrzebne. To był odruch serca. Ten gest był tak oczywisty, jak oczywistym było to, że II Rzeczpospolita uczciła styczniowych weteranów.

Jak w tym kontekście należy ocenić to co dzieje się dzisiaj? Na internetowym portalu czytam informację, że Sejm Rzeczpospolitej Polskiej dokonuje jakichś najdziwniejszych sztuczek proceduralnych by odrzucić projekt uchwały w sprawie uczczenia przypadającej w tym roku 150 rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego. Tymczasem sejm litewski już kilka miesięcy wcześniej postanowił o uczczeniu tej rocznicy. W jakich nieznośnych realiach przyszło nam żyć! Rzecz nie do pomyślenia w prawdziwie niepodległej II Rzeczpospolitej. Nie ma w słowniku człowieka kulturalnego słów, którymi należałoby określić postępowanie ludzi, którzy odpowiadają za tę decyzję polskiego Sejmu. Prawdopodobnie posłowie rządzącej partii nie chcą uczcić Powstania bo obawiają się reakcji Rosji, bo boją się pomruku niezadowolenia ruskiego niedźwiedzia. A może dlatego, że są wrogami wszystkiego co dobre, czyste i patriotyczne, albo po prostu boją się pamięci o Powstaniu jak diabeł boi się święconej wody. To jest mentalność zniewolonego człowieka, to są horyzonty myślowe drobnych cwaniaczków, to jest tchórzostwo w najczystszej postaci, to jest niegodziwość podniesiona do dziesiątej  potęgi. Powiem więcej: to jest po prostu platforma. Ale nie można poprzestać na krytyce tej haniebnej decyzji. Jak zwykle, gdy państwo zawodzi obchody będą uczczone jako oddolna, obywatelska inicjatywa. Tak jak wspaniale uczczono 1 marca Żołnierzy Wyklętych, tak jak tłumnie świętowano obchody 11 listopada na Marszu Niepodległości. Właśnie powstał Społeczny Komitet Obchodów 150 Rocznicy Powstania Styczniowego. Patrioci nie zawodzą.

Na koniec chciałbym podzielić się pewnym osobistym wspomnieniem. Pamiętam to spotkanie jak dziś. To było z dziesięć lat temu. W grupie kilku osób wyjechaliśmy do niedalekiej miejscowości, w której miała miejsce jedna z większych, choć niestety przegranych bitew Powstania Styczniowego. Obejrzeliśmy okazały pomnik (a w zasadzie kopiec) upamiętniający to wydarzenie. Kiedy wychodziliśmy już z pobliskiego cmentarza po bezskutecznym poszukiwaniu nagrobków powstańczych, nieoczekiwanie spotkaliśmy spacerującego nieopodal staruszka księdza. Wyglądał na niemal sto lat. Gdy po krótkiej rozmowie powiedziałem mu o celu naszej wizyty niespodziewanie bardzo się ożywił i zaczął szczegółowo opisywać nam przebieg bitwy. Relacja była bardzo sugestywna, plastyczna, tak jakby znał ją z relacji  bezpośredniego świadka. Oczyma wyobraźni widziałem jej przebieg aż po śmierć pokonanych i skrwawionych powstańców. Po chwili ciszy rzuciłem komentarz, który wtedy uznałem za mądry, a którego dziś już bym na pewno nie wypowiedział: czy był jakikolwiek sens tak beznadziejnej walki? I wtedy usłyszałem głos nobliwego księdza, głos w którym nie było cienia zniecierpliwienia, gniewu czy irytacji. Była tylko wielka pewność, wielka wiara w słuszność tej sprawy i jakiś ujmujący wewnętrzny pokój: młody człowieku, ci ludzie nieśli ideę wolności przez kolejne pokolenia. Umilkłem zawstydzony. Dziś rozumiem, że właśnie wtedy, w tym krótkim zdaniu ten nobliwy niemal stuletni ksiądz chciał nam tą powstańczą ideę wolności przekazać byśmy nieśli ją dalej w przyszłość. Nie od razu to zrozumiałem, ale dziś pisząc te słowa chciałem podzielić się tą ideą z Czytelnikami, z wielką prośbą byśmy wszyscy ją przyjęli i koniecznie przekazywali dalej tak jak przekazuje się pałeczkę w wielkiej sztafecie pokoleń.

P. S. Wszystkim zainteresowanym tematyką Powstania Styczniowego bardzo serdecznie polecam obejrzenie filmu „Szwadron” w reżyserii Juliusza Machulskiego (1993). To jeden z najlepszych polskich filmów historycznych zrobiony z ogromną dbałością o wszelkie szczegóły. Naprawdę warto obejrzeć. To film tak dobry, że aż dziwne, że postał w III Rzeczypospolitej.

gloomy