zdjęcie wiadomosci24.pl

Dezinformacja jako oręż wojny, czyli co ma wspólnego Chatyń z Katyniem?

Okolice Łochojska w obwodzie mińskim na Białorusi. Ogromne trzydziestohektarowe mauzoleum. W jego centrum wielki, sześciometrowy pomnik ojca trzymającego w swoich ramionach martwego syna. Ściana pamięci poświęcona dwudziestu tysiącom Białorusinów zamordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych. 186 grobów symbolizujących tyleż wsi białoruskich zrównanych z ziemią podczas wojny niemiecko – sowieckiej (1941-1945). 26 fundamentów domów przypominających o tyluż zniszczonych domostwach nieistniejącej dziś wioski, której nazwę nosi dziś to imponujące mauzoleum. WITAMY W CHATYNIU – miejscu upamiętnienia niemieckich zbrodni wojennych na Wschodzie!

Od chwili, gdy w roku 1969 wybudowano chatyńskie mauzoleum, stało się ono miejscem niezliczonych pielgrzymek młodzieży szkolnej z terenów całego Związku Sowieckiego. Dla licznych przywódców państw odwiedzających ZSRS Chatyń był obowiązkowym punktem wizyt. Zapraszano tu dziennikarzy, pisarzy, intelektualistów. Dziwnym zrządzeniem losu nazwa Chatyń w języku angielskim pisana jest jako Khatyn. W ten sposób szeroko szły w świat relacje o wizycie prezydenta lub premiera w mauzoleum Khatyn upamiętniającym niemieckie zbrodnie.

22 marca 1943 roku do Chatynia miał wkroczyć niemiecki oddział SS Oskara Dirlewangera (znanego niemieckiego sadysty z okresu Powstania Warszawskiego) i wymordować 150 bezbronnych mieszkańców, w tym kobiety i dzieci. Była to bez wątpienia zbrodnia wstrząsająca, ale niestety nie jednostkowa. Tragedia Chatynia ginie w morzu potwornych zbrodni i bezprzykładnych bestialstw idących w setki tysięcy ofiar. Dlaczego więc spośród tylu innych miejsc władze sowieckie wybrały właśnie tą wioskę na siedzibę mauzoleum? Myślę, że odpowiedź jest dla Czytelnika oczywista: chodzi wszak o fonetyczne podobieństwo Chatynia i Katynia. Mauzoleum chatyńskie było istotnym elementem wojny informacyjnej prowadzonej przez Związek Sowiecki, której celem było skojarzenie zbrodni katyńskiej z Niemcami. Niedoinformowana zachodnia opinia publiczna, którą polska emigracja próbowała zainteresować zbrodnią w Katyniu, bombardowana była sowiecką propagandą o tym, że zbrodnię katyńską popełnili w rzeczywistości Niemcy. W tym kontekście sugestywny przekaz o wizycie prezydenta USA w mauzoleum Khatyn upamiętniającym zbrodnie niemieckie skutecznie mógł niweczyć lub ograniczać efekty polskich zabiegów, wprowadzał zamęt, wątpliwości, słowem: dezinformował.

Sprawa Chatynia ma jednak jeszcze drugie dno. Mało kto bowiem wie, że większość pomordowanych mieszkańców Chatynia stanowili ….. Polacy. Chatyń wchodził bowiem w skład Lepelszczyzny, terenu zamieszkałego w większości przez ludność polską, dla którego planowano nawet założenie specjalnego polskiego obwodu autonomicznego. Nikt nie wspomina, że mężczyzną upamiętnionym na głównym pomniku mauzoleum jest Józef Kamiński, Polak wyznania rzymskokatolickiego. Ale to nie wszystko. Świadkowie twierdzą, że żołnierze mordujący w Chatyniu mówili po rosyjsku. Z czasem okazało się, że w zbrodni miał uczestniczyć również batalion policyjny złożony z sowieckich żołnierzy kolaborujących z Niemcami. Tak więc w Chatyniu nie mordowano Białorusinów tylko Polaków a sprawcami nie byli (tylko) Niemcy,ale (również) Rosjanie.

W tej bardzo zagmatwanej historii jest niestety i trzecie, hipotetyczne dno. Paryska „Kultura” opublikowała kiedyś świadectwo rosyjskiego dysydenta, który podczas pobytu w łagrze sowieckim spotkał Rosjanina służącego w czasie wojny w niemieckim oddziale. Według niego, Niemcy byli zaskoczeni doniesieniami o masakrze w Chatyniu, gdyż akurat tam akcji nie przeprowadzali. Po wysłaniu oddziału na miejsce zatrzymano siedmiu żołnierzy ubranych w niemieckie mundury, którzy mieli okazać się jednak……sowieckimi enkawudzistami. Trudno dziś jednoznacznie zweryfikować prawdziwość tej relacji. Jest ona jednak prawdopodobna, gdyż taktyka prowokowania niemieckich pacyfikacji i wystąpień przeciw nim ludności cywilnej była typowa dla sił sowieckich. Pisze o tym obszernie Piotr Gontarczyk w swojej świetnej książce „Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy 1941-1944”. Wreszcie spójrzmy na zbieżność dat: 18 lutego 1943 roku: Niemcy rozpoczynają w Katyniu prace ekshumacyjne. 22 marca 1943 roku: Chatyń zostaje zrównany z ziemią…

Chatyń jest więc typową sowiecką dezinformacją. Typową, ale nie jedyną. Kłamstwo było bowiem filarem sowieckiego systemu. Sugestywnie opisał to Józef Mackiewicz w książce „Sprawa mordu katyńskiego”, której osobną cześć stanowi analiza metod manipulacji sowieckich. Jawne i bezczelne kłamstwa (vide: werdykt komisji Burdenki, mówiący o tym, że Katyń jest bez wątpienia zbrodnia niemiecką), mieszanie prawdy i kłamstwa w różnych proporcjach, podawanie fałszywych tropów, pisanie prawdy, ale w fałszywym kontekście. Nie od dziś wiadomo również, że najgroźniejsze bywało kłamstwo, w którym zawiera się 99 procent prawdy… Pozwolę sobie zacytować fragment innego dzieła Mackiewicza, genialnej powieści „Droga donikąd”:Jeżeli ty albo ja, albo ktoś z normalnych ludzi w normalnych warunkach zechce na przykład zełgać, że sufit jest nie biały, a czarny, to rzecz wyda się nam zrazu bardzo trudną (…). Co natomiast czynią bolszewicy? Wskazują sufit i mówią od razu: „Widzicie ten sufit…. On jest czarny jak smoła”. Ty myślisz, że to jest ważne dla ludzi, że prawda jest odwrotna? Zapewne tak myślisz. A oni się przekonali, na podstawie praktyki, że to wcale nieważne. Że wszystko można twierdzić i że twierdzenie zależy nie od jego treści, a od sposobu jego wyrażenia. I oto widzimy jak dochodzą do następnego etapu, powiadając do ludzi tak: „A teraz wyobraźcie sobie, że istnieją podli kłamcy, wrogowie wszelkiej prawdy naukowej, postępu i wiedzy (…), że ośmielają się łgać w żywe oczy, że sufit jest biały!” i zebrany tłum wyrazi swe oburzenie, wzgardę, a nawet śmiać się będzie i wykpiwać tak oczywiste kłamstwa tych wrogów prawdy….”. Czy czegoś to nam nie przypomina?

Opisana przeze mnie sprawa chatyńska nie ma niestety tylko znaczenia historycznego. Od dnia 10 kwietnia 2010 roku mam bowiem wrażenie, że toczy się przeciw nam nieustanną wojnę informacyjną, wojnę w której całymi garściami czerpie się z metod i doświadczeń sowieckich wykorzystywanych w sprawie Katynia i Chatynia. Obserwując pracę instytucji rosyjskich i „polskich” w sprawie smoleńskiej, wiedząc, że Rosją rządzą dziś dawni funkcjonariusze KGB – spadkobierczyni NKWD, myślę, że w raportach MAK-u i tzw. Komisji Millera dotyczących przyczyn Tragedii Smoleńskiej, w medialnych doniesieniach o naciskach Prezydenta na pilotów, w teorii „pancernej brzozy” i wielu podobnych, jest tyle samo prawdy co w werdykcie komisji Burdenki i micie sowieckiego Chatynia…

Korzystałem z danych zawartych w artykule A. BocianowskiegoChatyń kontra Katyń, „Fronda” Nr 55.

gloomy