Lepsza gorzka prawda niż słodkie kłamstwo czyli dlaczego warto przeczytać „Polactwo” Rafała A. Ziemkiewicza.

zdjęcie allegro.pl

Kiedy kilka lat temu pojawiło się w sprzedaży pierwsze wydanie „Polactwa” Rafała A. Ziemkiewicza zachęcony renomą nazwiska autora sięgnąłem po tą książkę i …… po przeczytaniu kilku fragmentów odłożyłem z powrotem na księgarską półkę. Jak można, myślałem, pisać tak źle o Polsce i narodzie. Po prostu nie wypada w ten sposób.

Minęło jednak kilka lat. Po zmierzchu uwielbianej przez rzesze kwaśniewszczyzny, na horyzoncie pojawiło się nowe bożyszcze tłumów: tuszczyzna. I w przeciwieństwie do swej poprzedniczki zaczęło szybować w sondażach, a co najgorsze również w wyborach,z roku na rok coraz bardziej i coraz mocniej. Nic jej nie ruszało, wszystko pomagało, a wybuchające afery zamiast osłabić, wzmacniały. Datą graniczną nie okazał się nawet 10 kwietnia 2010 roku. To co w normalnym państwie zaprowadziłoby ekipę tuszczyzny na ławę oskarżonych przed Trybunałem Stanu, w realiach (R)PRL-u było tylko jeszcze jednym atutem. Kolejne wygrane wybory i kolejne postacie tuszczyzny: palikotyzm i komorkizm (comorra), przyprawiały obozowi patriotycznemu kolejnych siwych włosów. Łapano się za głowy i pytano: skąd taki amok i zaślepienie tłumów? Tłumaczenia o genialnej polityce wizerunkowej i manipulacjach mediów, powiedzmy to sobie szczerze, tylko częściowo i powierzchownie zdawały się wyjaśniać to niezrozumiałe zjawisko.

W takim właśnie kontekście sięgnąłem ostatnio po kolejne, najnowsze wydanie „Polactwa” i tym razem ……. pochłonąłem je jednym tchem. Ziemkiewicz bowiem znalazł w tej książce klucz do zrozumienia tuszczyzny …… zanim ona jeszcze zaistniała. „Polactwo” to być może kontrowersyjna, ale na pewno silnie uargumentowana diagnoza stanu polskiej wspólnoty ostatnich lat dwudziestu. Po lekturze tej, bez wątpienia bardzo przykrej i gorzkiej książki kariera tuszczyzny staje się całkowicie zrozumiała.

W swojej refleksji o stanie polskiej tożsamości i polskiego ducha cofa się Ziemkiewicz głęboko w przeszłość. Swobodna i pełna dygresji narracja jego dzieła rozpięta jest pomiędzy opisy sarmackiej mentalności wieku XVII, staczania się Rzeczypospolitej na samo dno upadku w wieku XVIII, odnowę Konstytucji 3 Maja, okres zaborczy i nieudane romantyczne próby powstańcze, wreszcie wybuch Niepodległej II Rzeczypospolitej (nieśmiertelny spór zwolenników Dmowskiego i Piłsudskiego), tragedię II wojny światowej oraz czas Polski komunistycznej po roku 1945 i przemian ostatnich dwudziestu lat.

Spojrzenie Ziemkiewicza na polską przeszłość jest spojrzeniem człowieka kochającego własny kraj i być może właśnie dlatego jest ono tak krytyczne, bolesne i pełne wyrzutów co do błędów popełnionych w przeszłości. Perspektywa z jakiej ocenia autor naszą historię jest spojrzeniem bardzo bliskim tradycji Romana Dmowskiego, wybitnego męża stanu, współtwórcy polskiej niepodległości, a jednocześnie twórcy ruchu narodowego. Dopatrzeć się też w niej można pochwały postawy twórczej, zaangażowanej, obywatelskiej a nawet kapitalistycznej. Ziemkiewicz gromi bowiem szlachecką mentalność, która w jego ocenie zaniedbała rozwój gospodarczy państwa i zablokowała rozwój polskiego mieszczaństwa. Nie szczędzi też słów krytyki polskiej tradycji romantycznej, która wykrwawiała kolejne pokolenia w nieudanych powstaniach. Zaciążyła też nad polską mentalnością wprowadzając kult porażek, nieudolności, naiwności w stosunkach z innymi państwami, oduczając jednocześnie samodzielności, trzeźwego, realistycznego myślenia, działania i liczenia przede wszystkim na własne siły.

Choć ważne i istotne dla wymowy dzieła, są to jednak uwagi poboczne. W celu zrozumienia całego spektrum najróżniejszych zjawisk jakie obserwujemy na co dzień w naszej Ojczyźnie autor proponuje czytelnikowi klucz w postaci dwóch haseł: folwark i chłop pańszczyźniany. Według Ziemkiewicza mentalność pańszczyźnianego chłopa wpływała decydująco na dzieje Polski ostatnich kilku pokoleń i co równie istotne dominuje w myśleniu dużej części Polaków po dziś dzień. Powstała kilkaset lat temu, ugruntowana w okresie zaborów, kosmetycznie tylko zmieniona i wyposażona w kolejne negatywne cechy w okresie komunizmu, rozwija się w najlepsze w Polsce postkomunistycznej. Zmieniła się tylko optyka. Ten sam stosunek jaki żywił chłop do folwarku został przeniesiony na stosunek obywatela do państwa. Społeczne i polityczne rewolucje i katastrofy, które przetoczyły się przez Polskę zniszczyły polskie elity niepodległościowe, co spowodowało, że mentalność „folwarczna” stała się po roku 1945 dominującą. Cóż więc się składa na to zjawisko? Według Ziemkiewicza to większość negatywnych wydarzeń jakie widzimy naokoło: wszechogarniające chamstwo, cwaniactwo, bylejakość w każdej dziedzinie życia (prywatnej i publicznej), roszczeniowość, całkowity brak zainteresowania sprawami publicznymi, nieznajomość przeszłości, ignorancja. Jednym słowem: polactwo. Według autora człowiek o mentalności pańszczyźnianej nie czuje jakiejkolwiek więzi ze wspólnotą narodową. Jest zorientowany tylko na własny, prywatny interes. Frazeologię narodową przybierze jedynie formułując roszczenia wobec państwa, nie poczuwając się jednocześnie do jakiejkolwiek troski i odpowiedzialności o losy kraju. Polska jest dla takich ludzi jedynie folwarkiem na którym pracowało się niechętnie i z musu, nie znosząc właściciela i korzystając tyko z okazji by go okraść, okpić, oszukać. Krach folwarku nie ma dla tych ludzi jakiegokolwiek znaczenia. Tym samym wszelkie apele odwołujące się do patriotycznych uczuć trafiają w próżnię, są jak wybitne dzieło literackie proponowane do przeczytania analfabecie. Ta Polska jest dla polactwa tylko dojną krową, którą każdy chce klepać po cyckach i nikogo nie obchodzi, że krowa w końcu może paść – pisze Ziemkiewicz. I właśnie to ostrzeżenie o zagrożonej niepodległości polski unosi się nad książką jak groźne memento……..

Na mentalność pańszczyźnianą nakłada się ponadto według autora mentalność typowo postkolonialna, charakterystyczna dla państw wychodzących z komunizmu. Typowym jej przedstawicielem jest „cwany niewolnik”, człowiek pozbawiony własnej godności i honoru, pazerny i bez hamulców w zdobywaniu materialnych, zwykle kiczowatych dóbr. W wyniku społecznego awansu pełen kompleksów „cwany niewolnik” poszukuje „pana” i zgodnie z wyuczonym nawykiem rozgląda się za centrum, za metropolią. Nie odnajdując jej w dawnej stolicy światowej rewolucji szybko zauważa ją w nowym centrum: Brukseli. Błyskawicznie wyczuwa wiejące wiatry i trendy, przybiera postępową, europejską frazeologię. Jego stosunek do Brukseli pozostaje jednak stosunkiem niewolnika. Nie rozumie on innej polityki polskiej niż polityka uległości, polityki „brzydkiej panny” jak to określił „prof.” Bartoszewski.

Po przejściu tej „ścieżki zdrowia” jaką zafundował nam Ziemkiewicz w „Polactwie” można głęboko nie zgodzić się z wieloma tezami autora, z wieloma można polemizować, ale można również stwierdzić, że ten chaos i bylejakość w jakiej przyszło nam żyć łatwiej zrozumieć dzięki jego książce. Mam również wrażenie, że obecna władza, którą autor określa jako najgorszą po roku 1989, bardzo dobrze zdiagnozowała mentalność „pańszczyźnianego” oraz „cwanego niewolnika”. W sposób skuteczny odwołała się do odczuć, pojęć i kompleksów polactwa zdobywając jego serca i umysły. Co jednak najważniejsze, polactwo zobaczyło w gębach miłościwie nam panujących ten sam wyraz cwaniactwa, który samo tak bardzo ceni. Zauważyło, że ci tam na górze są po prostu tacy jak oni. Swoje chłopy.

gloomy