ngopole.pl

ngopole.pl

Ideologie, które przynosiły zgubę ludzkości miały jedną niedoskonałość – były kierowane do ludzi już ukształtowanych, w kwiecie wieku. Gender wchodzi ze swoimi brudnymi i śmierdzącymi buciorami od kołyski. Zagląda do pokoiku dziecięcego i czatuje na kolejną ofiarę, która podda się jej „urokowi”.

W ostatnią niedzielę grudnia, która obchodzona jest jako Niedziela Świętej Rodziny, we wszystkich kościołach odczytano list biskupów do wiernych, poświęcony w głównej mierze ideologii gender. Zjawisko to nie jest nowe, ale tak naprawdę od niedawna ma swoją nazwę. Ile było szumu wokół tego listu jeszcze przed jego odczytaniem można się było przekonać, czytając informacje na portalach internetowych, czy oglądając wiadomości wszelkiego rodzaju. Oburzenie tzw. ludzi związanych z kościołem było przeogromne. Bo zamiast radości z Bożego Narodzenia biskupi postanowili podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat ideologii, która dopiero co kiełkuje, mówili ci „troszczący się o Kościół”.  

W medycynie coraz to większy nacisk kładzie się na profilaktykę. Wydaje się, że apel biskupów do wiernych jest swego rodzaju profilaktyką, choć są i tacy (wśród nich i ja), którzy twierdzą, że ten apel jest nieco spóźniony. Zło jest jak rak, który gdy jest nie leczony rozwija się do takich rozmiarów, że albo pozostaje chemia, albo śmierć. Zło kiełkuje pomału, wpada na podatny grunt, usadawia się, mości sobie odpowiednie poletko i rozwija się niepostrzeżenie. Tym złem jest również gender, które kojarzyć należy ze środowiskami lewackimi (gejami, transami i innymi wynaturzeniami). Pod płaszczykiem nowoczesności próbują te środowiska wprowadzić nowinki do tradycyjnie pojmowanych wartości. Pomału wchodzą do naszego życia, ale nie do życia nas, dorosłych, ale do życia najmłodszych. Ideologie, które przynosiły zgubę ludzkości miały jedną niedoskonałość – były kierowane do ludzi już ukształtowanych, w kwiecie wieku. A przecież żeby zdobyć rząd dusz trzeba wartości (w tym wypadku antywartości) wpajać od najmłodszych lat. I to się dzieje teraz, na naszych oczach, a swoistym eksperymentom poddawane są nasze dzieci. Już w przedszkolach dzieci poddawane są „praniu mózgu”.

Jedyną instytucją, która zauważa problem jest Kościół. Wydaje się, że atak lewackich środowisk na tę instytucję wynika głównie z faktu obrony tradycyjnych wartości, które nijak się mają do antywartości proponowanych przez genderyzm. Jednak i w łonie samego Kościoła pojawiają się osoby, które bagatelizują zło. Jako przykład może posłużyć wystąpienie ks. Sowy w programie Tomasz Lis na żywo, gdzie powiedział, że „nie taki gender straszny jak go malują” i co prawda dodał, że gender to problem, o którym Kościół mówił już w latach 80-tych ubiegłego stulecia, to jednak w świat poszły słowa, że ten gender nie jest taki straszny. Ks. Sowa, znany celebryta brylujący w TVN24, od wielu lat szkodzi Kościołowi, nie dość ostro krytykując zło. Zarówno on, jak i ks. Boniecki puszczają oko do zła, zamiast jawnie i zdecydowanie się temu złu przeciwstawić. Szkodzi to całemu Kościołowi, tym bardziej, że media chętnie zapraszają takich księży, którzy prezentują nurt liberalny Kościoła. Na szczęście jest to margines, ale w Polsce tak już jest, że didaskalia są ważniejsze od tekstu głównego (czy to nie mniejszość gejowska rządzi większością heteroseksualną?). Margines Kościoła, przy ogromnym udziale mediów, wyznacza jak należy żyć. Dzięki Bogu, hierarchia ma zupełnie odmienne zdanie na ten temat i przestrzega wiernych przed zagrożeniami płynącymi z tej niecnej ideologii.

Nie wdając się zbytnio w szczegóły tej ideologii warto zauważyć jej cechę dominującą. Otóż gender dąży do tego, żeby zniszczyć rodzinę. Neguje podstawowe wartości wypracowane przez wcześniejsze pokolenia a zatem godzi w to co jest podstawą, bazą wszystkich rodzin. Gender zagląda pod kołdrę dziecka i za wszelką cenę chce, żeby jego ręce znalazły się pod nią, bo przecież od najmłodszych lat należy poznawać siebie i swoje ciało. To, co kiedyś było zarezerwowane wyłącznie dla dorosłych, teraz nagle staje się dostępne dla wszystkich. Rodzina mogła bronić się przed tym, ale dziś coraz trudniej o to, ponieważ seksualizacja de facto rozpoczyna się już w przedszkolu. Bardzo często rodzice spychani są na margines i nie mają wpływu na to co wpajane jest dzieciom w przedszkolach. A te, dostają dofinansowanie z Unii Europejskiej i albo podporządkują się wymaganiom unijnym (które po cichu wprowadzają w życie tę perfidną ideologię), albo stracą unijne dotacje. Perfidia tego procederu jest aż nadto widoczna, bo UE daje pieniądze, ale nic nie jest za darmo. Dziś za pieniądze dygnitarze europejscy chcą zdobyć rząd dusz, a całą grę zaczynają już od kolebki. Nad uchem dziecka brzęczą monety europejskie. Słyszą to rodzice, dla których każda pomoc jest na wagę złota. W tym momencie oddają duszę diabłu i wciągnięci zostają w wir zła. Zrównywanie kobiet i mężczyzn wbrew oczywistym różnicom biologicznym jest zamachem na godność zarówno kobiety, jak i mężczyzny. W życiu codziennym zauważyć można, że role do tej pory odgrywane przez mężczyzn coraz częściej spełniają kobiety i na odwrót. Po co ingerować w to, co od wieków było oczywiste? Obie płcie są równe, ale każda z nich ma do wykonania swoje zadania. I nikt nie powinien tego podważać.

Gender wywodzi się z ruchów feministycznych. Gdy feministki (umówmy się, że od tej pory synonimem tego słowa będzie słowo „babochłopy”) wywalczyły równe prawa z mężczyznami poszły o krok dalej. Zaczęły walczyć z mężczyznami i rodziną. To one miały przejąć kontrolę nad reprodukcją i jeśli tego sobie zażyczyły to mogły nie mieć dzieci a jeśli zaszły w ciążę to mogły ją przerwać kiedy tylko chciały. Oczywiście mężczyzna, potencjalny ojciec dziecka nie miałby w tej kwestii nic do powiedzenia, bo to jej ciało i to ona jest jego dysponentem. Polską odpowiedzią na tego dziwoląga jest hasło „róbta co chceta”, które od blisko dwudziestu lat lansowane jest przez jąkającego się „dobroczyńcę w czerwonych spodniach”. Co prawda gender to głównie koalicja babochłopów, ale poszukuje ta ideologia wsparcia „pożytecznych idiotów”, którzy „luźnymi hasłami i luźnym podejściem do życia” ma zmiękczać zatwardziałą skorupę zatwardziałych konserwatystów.

O różnicach biologicznych między kobietą a mężczyzną nie ma co pisać, bo one są oczywiste, ale przecież są też różnice kulturowe, fizyczne, umysłowe. Kobieta to ta bardziej delikatna istota, nie babrająca się w gównie. Kobieta to ta słabsza istota, której pomaga się nosić ciężkie zakupy, otwiera się drzwi, ustępuje miejsca. Kobieta to ta bardziej wrażliwa na piękno, widząca więcej kolorów niż mężczyzna. Na pozór wydaje się, że to kobieta jest lepsza, ale nie jest tak, bo przecież dla mężczyzny (takiego prawdziwego a nie jakiejś cioty!) pomoc w noszeniu ciężkich rzeczy to czysta przyjemność, ustąpienie miejsca to żaden dyshonor, ale obowiązek. „Brudna robota” to co prawda średnia przyjemność, ale przecież nie może tego robić kobieta. Obie płci różnią się między sobą i niech tego nikt nie zmienia, bo do tej pory jakoś wzajemnie współistniały na tym świecie i obyło się bez większych zgrzytów.

Dobrze, że Kościół wystosował list do wiernych, przestrzegając ich przed złem tej zgubnej ideologii.

Na koniec tego nieco przydługiego wywodu oddaję głos Dale O’Leary, amerykańskiej specjalistce od ideologii gender, która specjalnie dla tygodnika Niedziela mówiła, że: Kościół katolicki nie może być neutralny, gdy dla „dobra” kobiet atakuje się rodzinę, małżeństwo, macierzyństwo, ojcostwo, moralność w życiu płciowym i nienarodzone życie. Gdy społeczeństwo zachęca do współżycia płciowego poza małżeństwem, do aborcji, rozwodów i proponuje mentalność antykoncepcyjną, to pierwszymi ofiarami tych poczynań są kobiety. Niekończąca się walka „klas płciowych” (sex-class struggle) nie doprowadzi do autentycznego wyzwolenia kobiety. Błędna antropologia, która neguje różnice między płciami, pozostawia kobiety w sytuacji nie do pozazdroszczenia: albo próbują one naśladować zachowanie mężczyzn, albo tracą energię, by uczynić z mężczyzn „pseudokobiety”. Trwonione są wielkie zasoby finansowe, aby zwalczać naturalne pragnienie kobiety bycia matką. Jest oczywiste, że ideologia gender prowadzi w ślepy zaułek.
Solidarność między mężem a żoną w rodzinie, między kobietą a mężczyzną w społeczeństwie jest konieczna, by owocnie działać dla dobra wszystkich. Kobieta, która jest świadoma różnic między płciami, jest wolna i może współpracować z mężczyznami bez ryzyka utraty swej osobistej tożsamości. Popieranie małżeństwa i rodziny, ojcostwa i macierzyństwa w żaden sposób nie zagraża prawom, godności i zasadniczej równości kobiet (
Niedziela Ogólnopolska 49/2005 , str. 12).