zdjęcie alejka.pl

Nie polecamy książki, która znajduje się na zdjęciu, nie wskazujemy bohatera dzisiejszego artykułu do zacnego grona świecących przykładem. Jednak warto przeczytać niniejszy artykuł, żeby poznać kolejną tajemnicę PRL-u. Nie gwarantuję jednak, że tajemnicę tę rozwiążę…

Wiele współcześnie jest śmierci niewyjaśnionych, a wszystko zamyka się w złowieszczych „tajemniczych okolicznościach”. Jednak i historia zna mnóstwo takich śmierci. Sięgnijmy zatem do czasów PRL-u i zagadkowej śmierci Wiktora Lwa Bardacha, noszącego pseudonim Jan Gerhard. Współcześnie to nazwisko pozostaje zapomniane. Kim zatem był Jan Gerhard? Był Żydem ze Lwowa urodzonym w 1921 r. Życie Gerharda starczyłoby do napisania nie jednej, a czterech książek: o polityce, konspiracji, prasie, czy wreszcie o bardzo bogatym życiu towarzyskim i intymnym tej osoby. Śmierć Gerharda w 1971 roku spowodowała szok. Uwielbiał kobiety, jego notes zawierał nazwiska dziesiątek kobiet także cudzoziemek, co zdaniem śledczych utrudniało dochodzenie po jego śmierci. Czy Gerhard został zamordowany przez zazdrosnego męża, kochanka którejś z kobiet, a może własnego kochanka (o tym w dalszej części)? Jest to jednak wątpliwe, jego życie było zbyt „polityczne”, wojenne by jego śmierć była tak … banalna.

Politycznie ten człowiek przeszedł wiele dróg, od żydowskiego nacjonalisty przez komunistę do powiedzmy „demokratycznego socjalisty” (przynajmniej z pozy) okresu odprężenia – początków dekady Gierka. Czy przez cały czas swojego dorosłego życia był agentem służb specjalnych? Których? Czy fascynował się komunizmem, czy dostrzegał i przeżywał biedę mniejszości żydowskiej w ówczesnej, przedwojennej Europie? Takie uczucia niewątpliwie pchnęłyby go w stronę Związku Sowieckiego i światowego komunizmu. Na pewno był w zainteresowaniu różnych wywiadów czynnych podczas II Wojny Światowej. Gdyż Jan Gerhard podczas pobytu we Francji od początku wojny, znajdował się w bliskim otoczeniu generała Charles’a de Gaulle’a. Niejako był w centrum tak aktywnego i tak zinfiltrowanego przez komunistów francuskiego ruchu oporu.

Po wojnie powraca, otrzymuje stopień pułkownika Ludowego Wojska Polskiego (dość wysoki stopień, zważywszy na fakt, że wiele lat działał poza granicami kraju). Jednak nie to sprawiło, że był jedną z legend PRL-u (dziś możemy dodać czarnych legend). Prawdziwą nieśmiertelność zapewniła mu jedna jego książka, a napisał ich wiele. Książka – legenda – „Łuny w Bieszczadach”. Opowieść o walce  z ukraińskim podziemiem w pierwszych latach po zakończeniu wojny. Gerhard znał te walki z autopsji, uczestniczył w nich jako dowódca jednego z Pułków Piechoty LWP. Był blisko komunistycznego generała Karola Świerczewskiego, pseudonim „Walter” w czasie jego inspekcji w Bieszczadach, zakończonej tragicznie (w marcu 1947 roku, oficjalnie Świerczewski zginął w zasadzce Ukraińskiej Powstańczej Armii – UPA. Nie wiedzieć czemu do dzisiejszego dnia gen. Świerczewski ma swój pomnik niedaleko miejscowości Baligród). Książka ta była lekturą w liceach ogólnokształcących, technikach i zasadniczych szkołach zawodowych (być może nieco starsi czytelnicy pamiętają ją). Przed śmiercią Gerhard wspominał o chęci napisania dalszego ciągu „Łun”…

Na pewno był osobą mającą bardzo dużą wiedzę, łączył trzy światy – przedwojenną żydowską prawicę, wojenną konspirację, po niebezpieczny okres stalinowski. Jego życie było niejako charakterystyczne dla ludzi tamtego pokolenia. Służba wojskowa, nierzadko czyny, które były przestępcze czy wręcz zbrodnicze (wyroki śmierci wykonywane bez sądu na złapanych Ukraińcach, tego absolutnie przemilczeć nie można), wreszcie pobyt w więzieniu (w latach 1952-1954) w wyniku sfabrykowanych dowodów (z inspiracji wywiadu francuskiego). Po okresie służby w armii Jan Gerhard został publicystą, pisarzem, dziennikarzem, posłem.

Zginął od ciosów nożem 42 lata temu. Na pewno jego śmierć miała swoją przyczynę w przeszłości Wiktora Lwa Bardacha. Trudno aby wówczas Gerhard komuś zagrażał, wolał życie sybaryty i towarzystwo kobiet niż np. realizację własnych ambicji politycznych co czasem prowadziło konkretnego człowieka do „przypadkowej” śmierci. Szukano różnych przyczyn jego zabójstwa. Zemsta ukraińskiego podziemia narodowego? Homoseksualista – kochanek (w tym kontekście wymienia się narzeczonego córki, Zygmunta Garbackiego!)? Wcześniej miała powstać komisja państwowa i na nowo rozpocząć dochodzenie w sprawie śmierci generała „Waltera”. Gerhard miał wejść w jej skład. Czy właśnie dlatego musiał zginąć? Czy wierzył, że w tamtym czasie uda się naświetlić przyczyny śmierci Świerczewskiego? Raport komisji nigdy się nie ukazał, nawet jeśli powstał. Według informacji raport ten został wykradziony z domu przewodniczącego komisji. Wiadomo, że w raporcie (jeśli w ogóle powstał) miały być informacje o okolicznościach śmierci Waltera.

Gerhard był inteligentnym człowiekiem, znającym system komunistyczny, jednocześnie światowcem, nie mógł nie wiedzieć, że Świerczewski został zabity przez Rosjan. Czy naprawdę wierzył, że pozwolą oni na odkrycie choćby części prawdy? A może nie miał nic do powiedzenia? To ostatnie wydaje się mało prawdopodobne. Jan Gerhard niewątpliwie został zabity, bo wiedział za dużo, bardzo dużo. Resztę okrywa tajemnica, a być może także archiwa. Za jego zabójstwo skazano … narzeczonego córki, wspomnianego już Zygmunta Garbackiego. Motyw: rabunkowy. Jak prawie zawsze w przypadku politycznej śmierci. Współcześnie, aż nadto takich śmierci.

Jeden z kolegów Gerharda z okresu służby wojskowej, wyraził się po latach: „dziwiłem się, że pozwolili mu żyć tak długo”…