zdjęcie dziennik.pl

Dziś komentarz będzie krótki. Na marszu było nas wielu. 100 tys.? 200 tys.? 500 tys.? Było nas tyle tysięcy, ile zarabia prezes jednego, czy drugiego banku. Było nas tak dużo, jak premia w spółce skarbu państwa, jaką choćby jest Energa. Prawda jest taka, że nikt nie wie ile było osób, tak jak nikt nie wie, jakie są zarobki w banku, czy spółce. Media sprzyjające, czy popierające powiedzą swoje, a te z przeciwnej strony barykady zaniżą, albo ograniczą się do słów, że tłumy manifestowały i na tym zakończą sprawę. Mimo, iż był to marsz, ja stałem. Ktoś powie „wariat”, a stałem celowo, bo idąc nie można było zobaczyć końca, a stojąc widziałem ludzi przechodzących i wyrażających swoje niezadowolenie z rządów Tuska. Bo tak naprawdę TV Trwam była jednym z wielu elementów wiążących tych ludzi. Wspólnym mianownikiem był tak naprawdę rząd, którego odejścia życzyli sobie wszyscy będący na tym proteście. Jedni walczyli o prawo do godnego życia, inni o obniżenie wieku emerytalnego, o wolność słowa, o prawdę o Smoleńsku, o sprawiedliwość. Wszystkie te postulaty łączyły się w jeden wielki pochód ludzi, którzy wskazali winnego. Tłum czasem się myli, ale na pewno nie tym razem. Można bagatelizować jego znaczenie, jak zrobił to Bogdan Borusewicz, mówiąc, że PO na marsze ścigać się nie będzie. Zapomniał wół, jak cielęciem był? Gdzie teraz jesteś, Marszałku Senatu? Kiedyś nie miałeś wątpliwości, a teraz woda sodowa uderzyła do głowy? Dlaczego zamieniasz na drobne swoją przeszłość? Można też przyjąć postawę Wałęsy, który mówi bez ogródek, że ten protest był antydemokratyczny. To co w takim razie jest demokratyczne?

Na początku marszu, gdy ludzie wchodzili na Nowy Świat, pewien podchmielony pan zaczepiał ludzi. Działo się to tuż obok Kawiarni Amatorskiej. Niewiele zabrakło, aby doszło do bójki, bo ów pan popychał i zachowywał się agresywnie. Przy moim małym udziale udało się gościa zneutralizować, choć dodać należy, że stojąc opartym o rower narażony byłem na niezbyt miłe komentarze ze strony idących w marszu, bo jak to, kto nie z nimi, ten przeciwko nim? Na szczęście nic sobie z tego nie robię, bo wiem, że tłum tak reaguje, że widząc kogoś kto patrzy się z boku, myśli od razu, że jest przeciwko. Profilaktycznie poprosiłem pewnego pana o to, aby dał mi plakietkę Polski walczącej i od tej pory mimo, że stałem, byłem z całą resztą.

Szanowni Państwo! Przez 2 godziny ludzie szli, a końca nie było widać. Po tych dwóch godzinach przecisnąłem się swoim rowerem w kierunku Placu Trzech Krzyży i dopiero tam był koniec. Początek na Placu Zamkowym, ale ilu ludzi było obok tych uliczek Bóg sam jeden raczy to wiedzieć. Ktoś powie, że nie ilość się liczy, ale jakość. Może i ma rację, ale nie ma co ukrywać. Jest w kim wybierać, bo byli ludzi starsi, w średnim wieku, ale szło mnóstwo młodych ludzi. Nie żadni skini, kibole, czy coś w tym stylu. Młodych ludzi nie zabrakło i to cieszy najbardziej, bo od nich musi wyjść iskra, zapłon.

A pan, który zaczepiał ludzi przez kolejne dwie godziny żłopał kolejne piwska, a młodzi, którzy siedzieli w tej samej kawiarence, tak głośni przed marszem, tak głośno manifestujący swoje jakże odmienne poglądy, najpierw zamilkli, gdy zobaczyli tylu ludzi, a następnie czmychnęli do swojej nory. Kawiarnia Amatorska jest wszakże miejscem dla amatorów. Zawodowcy wyszli dziś na ulicę.

Koniec relacji!