zdjęcie politykier.pl

Media niemal codziennie zastanawiają się na co chory jest J. Kaczyński. Nie ma w Polsce człowieka, o którego stan zdrowia tak wszyscy by pytali i interesowali się nim. Można rzec, że J. Kaczyński ma rzesze zwolenników chuchających i dmuchających, żeby premierowi(nie żadnemu prezesowi, jak to wszyscy wokoło powtarzają) nic się nie stało. Ktoś z zewnątrz pomyśli, że ma on wielkie szczęście, bo lotem błyskawicy powraca temat zdrowia premiera Kaczyńskiego. Najczęściej głos w tej sprawie zabiera Niesiołowski. Jeśli nawet taka jest taktyka Platformy Obywatelskiej, to zastanawia, dlaczego do jej realizacji wysyłany jest człowiek chory na nienawiść?

Dlaczego nikt nie interesuje się chorobą Tuska, u którego zdiagnozowano postępujące kłamstwo złośliwe. Choroba ta jest zaiste poważna, a do tej pory nie udało się znaleźć odpowiedniego antidotum. Biedny premier musi co 4 dni jeździć nad morze, by po długim(za każdym razem jest to długi)weekendzie nafaszerowany jodem i Bóg wie czym jeszcze, kłamać na potęgę i oszukiwać. Tą chorobą nikt się nie interesuje, bo przecież wszystko to robi z uśmiechem na twarzy. A moja diagnoza jest taka, że pieprznięty zawsze uśmiechnięty, toteż natychmiast stan premiera wymaga leczenia. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że choroba ta jest zaraźliwa, bo otoczenie premiera wykazuje identyczne objawy. Nie wnikam jaką drogą przenosi się ta choroba, bo tym niech zajmą się specjaliści, czy też(teraz padnie słowo, które za rządów PO robi prawdziwą furorę)eksperci od chorób…Prośba do odwiedzających tę stronę, aby wskazali specjalistę, który może pomóc premierowi Tuskowi i jego otoczeniu. Bo kłamstwo złośliwe nie jest dobrze opisane, jest to choroba rzadka, a zatem jako marny obserwator życia politycznego i jeszcze marniejszy jego komentator, laik w dziedzinie medycyny, nie potrafię pomóc Tuskowi i jego ferajnie. Gdyby kłamstwo mierzone było w podmuchach wiatru, wokół Tuska stale byłoby tornado…

Jako dyletant zauważam również chorobę zwaną samouwielbieniem. Oto podatki rosną, pracuje się dłużej, drugi kryzys już w naszych progach, śledztwo smoleńskie nawet nie kuleje, tylko leży i kwiczy, dróg przejezdnych na Euro nie ma i nie będzie, korupcja ma się dobrze, stan edukacji jest porównywalny do wraku TU-154, służba zdrowia na intensywnej terapii, paliwo drogie jak diabli, a Tusk chodzi z wypiętą piersią, z uśmiechem na mordce. Samouwielbienie potocznie nazywane jest narcyzmem i z tym również zmaga się nasz kochany premier. Pomóżcie premierowi, ratujcie go!!! Prośba do lekarzy, aptekarzy, ratujcie premiera Tuska, teraz! Przecież wiele dobrego zrobił dla was, żyje się wam o niebo lepiej, dlatego też wspomóżcie człowieka w potrzebie.

Premier Tusk traci też często świadomość. Przytomność jego umysłu jest mocno nadszarpnięta. Świadomość bycia premierem może i ma, ale oderwanie od rzeczywistości, bujanie w obłokach, czy też obiecywanie gruszek na wierzbie jest przypadłością bardzo ciężką do wyleczenia. Fantasmagoria postępująca jest groźna o tyle, o ile nie leczona może prowadzić do całkowitej utraty świadomości tego, że obywatelom naprawdę jest źle. Prowadzi ta choroba do wmawiania sobie, że jest super, choć w rzeczywistości jest do bani. Tą fantasmagorią najbardziej zaraził się minister Rostowski, tworzący swój własny świat, w którym operuje się miliardami pomysłów, milionami kłamstw, tysiącami bzdur, setką pod biurkiem, a zerowym dorobkiem. Również Sikorski, zwany pieszczotliwie Radkiem, został tknięty fantasmagorią. Myśląc, że jest na polu bitwy, w wiosce afgańskiej, dożyna watahy, nie zważając na to, że wokoło nie ma już ludzi w turbanach i z długimi brodami. Spodobała mu się zabawa z przeszłości i na stare lata postanowił polować na ziemi ojczystej, choć z tą ziemią ojczystą też bym polemizował, bo niektórzy twierdzą, że gdzie indziej jest jego ziemia obiecana.

Niech ludzie nie dadzą sobie wmówić, że Kaczyński i jego zwolennicy są chorzy na nienawiść, bo różnica jest zasadnicza między spaleniem kukły Tuska, a próbą samospalenia człowieka(żywego, przyp. red.) zdesperowanego i zawiedzionego działaniami służb państwowych(słynne samospalenie pod kancelarią Tuska),  jest różnica miedzy powieszeniem kukły, a zabiciem człowieka. Zwolennicy PiS-u może i palą kukły, ale zabójstwo Marka Rosiaka, pracownika biura poselskiego tejże partii, oraz ciężkie zranienie Pawła Kowalskiego, drugiego pracownika biura, świadczy, że choroba nienawiści jest, ale znajduje się ona po drugiej stronie barykady. Zabójca był członkiem PO, a nie PiS-u. To ten człowiek krzyczał, że nienawidzi Kaczyńskiego. Retoryka wojenna jest, ale nie PiS do niej zachęca. Demonstracje, strajki są prawem demokracji, do której zwolennicy PO tak chętnie się odwołują. Nikomu nie zabrania się wykrzyczenia najbardziej nawet absurdalnych haseł. Palenie kukieł też jest powszechną formą manifestowania niezadowolenia na świecie. Ale morderstwa na tle politycznym, to już pachnie Trzecim Światem. Samospalenia są krzykiem rozpaczy ludzi, nie mających wsparcia w instytucjach państwowych.

Do tego wszystkiego dochodzi choroba odwracania kota ogonem. Zginął członek PiS-u, ale to nie wina PO. W psychologii jest też choroba częstego, wręcz obsesyjnego mycia rąk. Politycy PO są nią zakażeni, zawirusowani, zniewoleni. Umywanie rąk to ich specjalność. Są jak Piłat, który niby niewinny, to jednak swoje zrobił. Wszak to on wydał wyrok na Jezusa. Natręctwo umywania rąk jest chorobą na tle psychicznym, więc odpowiednia kuracja jest konieczna. A zapewniam was drodzy politycy PO, nie zmyjecie tego mydłem, nie prześlizgniecie się tak łatwo i nie pójdzie jak po mydle, czy po maśle. To oni, to on, to ona – tak tłumaczą się dzieci w piaskownicy, a nie dorośli ludzie.