facebook.com

facebook.com

We Francji skończyła się wczoraj pewna era. Od 13 listopada 2015 roku we Francji wszystko powinno być inne niż wcześniej. Powinno, ale czy będzie? Ile Francjo potrzebujesz jeszcze znaków, żeby się nawrócić? Ile jeszcze osób musi zginąć, żeby zrozumieć, że zagrożenie jest autentyczne? Media zachwycają się postawą Francuzów, którzy z okien swoich domów wyrzucają prześcieradła, by można było przykryć ofiary wczorajszych zamachów. Jakie to piękne, zachwycają się dziennikarze. A może to białe prześcieradła są wywieszeniem białej flagi, poddaniem się? Francuzi mają to we krwi, paktowanie z wrogiem, czy współpraca z nim, wcale nie jest im obca. Oczekują teraz solidarności, ale solidarności w czym? W durnej i samobójczej polityce? Solidarności w bezmyślnym przyjmowaniu imigrantów? A może czas już najwyższy głośno powiedzieć i Francuzom, i Niemcom, że prowadzą Europę na manowce? Może w końcu prezydent Europy (Donald T., przyp. red.) pokaże, że ma jaja i powie to prosto w twarz swoim mocodawcom? Nie, on tego nie zrobi, bo boi się własnego cienia.

Europa stacza się. Od kilkudziesięciu lat systematycznie odrywa się od swoich korzeni. Zapuszczają za to korzenie obcy kulturowo muzułmanie. Rzekomo chrześcijańscy Francuzi są jak stare drzewa, które mocniejszy wiatr jest w stanie zdmuchnąć w jednej chwili. Muzułmanie we Francji są jak młode drzewka, które opierają się mocnemu wiatrowi i coraz mocniej i głębiej zakorzeniają się we francuskiej ziemi. Tubylcy są rozproszeni, rozdrobnieni, a przybysze są zwarci i zjednoczeni. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Dziś Francja zbiera żniwa swojej fatalnej polityki względem przybyszów, jutro to samo będzie z Niemcami.

W mediach pojawiają się informacje, że oto wszyscy Europejczycy są dziś Francuzami. Wypraszam sobie. Nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę Francuzem, a to z tego prostego powodu, że nie chcę być tchórzem. Mówisz Francuz, myślisz tchórz. Od II wojny światowej Francja dla polityki międzynarodowej niczego dobrego nie uczyniła, wręcz przeciwnie. Przez wielu  uznawana za wzór, wcale nim nie jest. To raczej antywzór. A już podejście Francuzów do religii jest „żenua”. Zamykane kościoły są symbolem zgnilizny moralnej tego kraju. Wiele kościołów jest zajmowanych przez chytrych muzułmanów. Taka jest dziś Francja. Upadła. Tchórzliwa. W deklaracjach zawsze była mocna i pełna wigoru, a gdy przychodziło co do czego, to chowała głowę w piasek. Kto jak kto, ale Polacy doskonale powinni o tym wiedzieć i pamiętać. Dziś niech nie oczekuje żadnej solidarności, choć wiem, że Donald T. zachęcać będzie do marszu przeciwko przemocy i ramię w ramię będzie szedł w pierwszym szeregu z Merkel i Hollandem. Marsze i strategie – tylko to mają do zaoferowania współcześni herosi europejskiej polityki. Gdy przychodzi do działania, okazuje się, że są miernotami.

Szkoda ofiar. Każdy zabity wczoraj to ogromna strata, choć czytający ów tekst mógł odnieść wrażenie, że w ogóle nie współczuję rodzinom ofiar. Tak nie jest, ale trzeba wiedzieć, że główną odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą sami Francuzi. Co się dziś dzieje z pięknymi francuskimi świątyniami? Czy są miejscem modlitw, czy są już tylko muzeami? A może ktoś inny już się tam modli? Nie uświadczysz tam chrześcijan, bo odeszli od wiary przodków. Dumni i pyszni Francuzi nie będą się modlić do jakiegoś tam Boga. On im niepotrzebny. Owszem, świątynie piękne i niech sobie będą, ale to co najwyżej dla turystów no i dla nich, żeby trochę oko nacieszyć tak pięknym widokiem. Co sprawił wczorajszy zamach? Na pewno to, że wielu Francuzów na ustach miało słowo Bóg. O Boże, pokrzykiwali dumni i pyszni Francuzi. Nie za późno? No i na jak długo ten Bóg pojawił się w świadomości Francuzów?

Jeśli zapytać dziś Polaków, czego boją się najbardziej, to na pewno wielu z nich odpowie, że utraty pracy. Ale nie wiem, czy dziś największą naszą obawą nie staje się właśnie kwestia imigrantów, zewsząd zalewających Europę. A jeszcze rok temu takiego problemu nie było. Francja i Niemcy oczywiście wiodą prym w tej samobójczej polityce, Wielka Brytania poszła po rozum do głowy, ale przecież miliony obcych już zdążyło się tam osiedlić. Polskiej winy w tym nie ma, choć nie można zapominać kto jest prezydentem Europy. Mądry prezydent, korzystając ze swojej pozycji powinien ostrzec bezrozumną Europę. Mądry by to zrobił, ale nie karierowicz, który podzielił Polaków, przymykał oczy na wszelkiego rodzaju przekręty, po czym czmychnął na europejskie salony. To Europa sama jest sobie winna, że dzieją się takie rzeczy. Nieodpowiednie osoby dzierżą ster władzy, a to przynosi fatalne skutki. Pora to zmienić, towarzysze.

Brak wiary w Europie jest aż nadto widoczny. Pustkę tę świetnie wypełniają muzułmanie, którzy przychodzą ze swoją wiarą, ale nie na zasadzie propozycji jej przyjęcia, ale na zasadzie przymusu. Biedni Francuzi nie mają żadnego oręża w tej walce, bo wiarą są słabi, militarnie tchórzliwi, a jedności tam nie ma za grosz, bo każdy z innej parafii. Gdy kilka lat temu we Francji była fala upałów, wiele starszych osób umierało, bo nie miał im kto podać szklanki wody. Niektórzy uschli (dosłownie) z pragnienia. To brak solidarności zabił te osoby, a dziś brak wiary, solidarności i bezrozumna władza zabiła kolejne niewinne osoby. Zrobili to rękami islamistów, fanatyków. Nie wiem co zrobi Francja, ale obstawiam, że wzorem poprzednich takich wydarzeń zbiorą się w milczącym marszu, w którym weźmie udział milion, albo i więcej osób. Dziennikarze piać będą z zachwytu, jacy to Francuzi dumni i solidarni. Cały świat ogłosi, że wszyscy są Francuzami i na tym się skończy. Słowa, słowa, słowa…

Recepta jest prosta. Od dziś Francuzi masowo powinni zapełniać świątynie i w ten sposób zjednoczyć się. I nie chodzi o to, żeby zjednoczyli się przeciwko komuś, ale żeby pokazali, że coś ich jednak łączy. A gdy muzułmanie to zobaczą, to może na chwilę się zastanowią, że jednak przyjechali tu do kogoś, że nie są u siebie i nie mogą robić, co im się tylko spodoba. Pobożne życzenia. Francuzi tego nie zrobią, bo są tchórzami, a Boga się boją szczególnie. Bój się Boga, ale zaufaj. Cóż, nie jestem Francuzem, ale szczerze im współczuję.