zdjęcie obrazki.jeja.pl

Uff udało się. Przetrwałem. Piszę te słowa w poniedziałek, dzień po tzw. finale orkiestry dyrygowanej przez pana Jerzego Owsiaka, świeckiego kapłana nowej wspaniałej dobroczynności. W niedzielne popołudnie mężnie omijałem wszelkie zasadzki czynione na mnie przez kilkuosobowe bojówki orkiestry (choć przyznam, że niejednokrotnie były to bardzo miłe osoby). W telewizji zmieniałem programy, w radio zmieniałem stacje, w Internecie wyłączałem kolejne wyskakujące okienka i reklamy a wszystko w jednym celu: by nie oglądać twarzy pana Owsiaka, nie słyszeć tego kiczowatego harmidru i nie oglądać kiczowatej otoczki tego całego medialnego przedsięwzięcia. Dlaczegóż jednak jestem tak nieczuły i pełen niechęci dla tej jakże potrzebnej i jakże szlachetnej inicjatywy? Postaram się przedstawić sprawę w szerszym aspekcie.

Kilka lat temu w jednym z numerów pisma „Fronda” cały cykl artykułów poświęcono tematyce antychrysta. Teksty biblijne, teolodzy, doktorowie kościoła, święci, papieże. Szeroki wywód o tym kim lub czym będzie ów biblijny antychryst i jakie będą jego przymioty. Wśród wielu cech tego „oczekiwanego” zjawiska uderzyła mnie jedna z nich, ta, której najmniej się spodziewałem. Jeden z autorów napisał bowiem, iż ludzkie wyobrażenia i oczekiwania co do tego zjawiska ograniczają się do wizji czystego zła ucieleśnianej przez postacie Hitlera czy Stalina. Tymczasem przyjście biblijnego antychrysta (jako określonej osoby, zjawiska społecznego, systemu politycznego) może wiązać się z zupełnie innymi zjawiskami. Okazać się bowiem może, że ów antychryst będzie … parodią Zbawiciela, będzie podróbką dobra możliwie jak najbardziej zbliżoną do oryginału. To w żadnym wypadku nie musi być czyste zło! To może być człowiek lub zjawisko odwołujące się do haseł, które większość ludzi uznać może za dobre wartościowe i godne pochwały. Ale będą to tylko imitacje, podróbki prawdziwego dobra, prowadzące ludzi na manowce, ku zgubie.

Chcę być dobrze zrozumiany, w żadnym wypadku nie oceniam zjawiska orkiestry pana Owsiaka w kontekście dysputy o zjawisku biblijnego antychrysta. Chcę natomiast zwrócić uwagę na zjawisko jakie przy okazji tej publikacji we „Frondzie” zostało poruszone – na parodię dobra i parodię religii. Spójrzmy na zjawiska tak szeroko rozlewających się dziś  po całym świecie ideologii słusznych i godnych poparcia. Zauważmy, wszelkie ogólnoświatowe ruchy ekologiczne, troska o Ziemię, dżunglę amazońską, troska o biedne zwierzątka, wymogi politycznej poprawności wymyślone by nie urazić jakiejkolwiek mniejszości, potrzeba tolerancji dla innych ludzi, wspaniałe hasła rewolucji francuskiej żywe po dziś dzień: wolność, równość, braterstwo, troska o zagrożony klimat ziemi, o grożące nam globalne ocieplenie, o swobodę wyboru i pełną wolność, o rozwój, i postęp ludzkości. Dużo tego. Wszystko słuszne, potrzebne, oczywiste, akceptowane przez ludzi rozumnych, do wierzenia podane przez kapłanów nowej religii ekologii i tolerancji – prezydenta Obamę czy pana Ala Gore’a. A kto tego nie rozumie i nie podziela słusznej troski jest ciemnogrodem i wrogiem wszelkiego postępu. Któż chce być wrogiem postępu i któż chce być obciachowy? Mają prawdy do wierzenia podane w CNN czy TVN więc wierzą, w byle co dodajmy. Bo podróbka dobra to jednak zawsze zło, być może zło gorsze od zła ukazanego bez maski, otwartego, takiego z hitlerowskim wąsikiem. Któż poprze dziś ideologie hitlerowską? To wszak ludobójczy światopogląd, który przyczynił się do śmierci milionów. I tylko dziwnym trafem w imię tolerancji i wolności wyboru ludzie dadzą swoje przyzwolenia by zabijać nienarodzonych bezbronnych ludzi, milionami co roku, ale to już w imię postępowych zasad, w imię większego dobra, w imię postępu i wolności wyboru. To nie to samo. W wyniku zapłodnienia metodą in vitro na jedno urodzone dziecko przypada kilkanaście, czy kilkadziesiąt ludzkich istnień, które zostały powołane do życia i pozostają w zamrażarkach, ale nie mogą ani się urodzić ani umrzeć, a w praktyce pewnie będą po latach zniszczone. Makabra. W Polsce są takich ludzi tysiące. Tylko, że większość chórem zakrzyczy, że to tak ważne by bezdzietne pary mogły mieć dzieci. Bo to większe dobro jest – zakrzykną. A poza tym kto się martwi co tam się wyrabia w zaciszach laboratoriów in vitro. Zamrażarki, białe fartuchy, białe rękawiczki. To przecież żaden łagier, żaden obóz. Umywamy ręce. To postęp. Podałem najbardziej drastyczne przykłady, ale przecież w każdej z tych ideologii jest jakiś fałsz, jakieś naruszenie prawa Bożego: troska o klimat przeradza się we wrogość wobec człowieka, z troski o polityczną poprawność  rodzi się cenzura i kłamstwo, w trosce o zwierzaczki stają się one ważniejsze niż ludzie.

Niestety ten fałsz widzę także w całej ideologii orkiestry pana Jerzego Owsiaka. Fałsz, który ukazał się w tym roku w całej rozciągłości. Pan Owsiak wyraźnie stwierdził w wywiadzie, że nie ma nic przeciwko eutanazji, czyli zabijaniu starszych, cierpiących ludzi. I to tuż przed finałem zbiórki tegorocznej, która ma być prowadzona również na potrzeby ludzi starszych! Niestety nie było to jakieś przejęzyczenie, przypadek. W dniu finału orkiestry jeden z zastępców pana Owsiaka otwartym tekstem w Tusk Vision Network (TVN) stwierdził, że społeczeństwo się starzeje, młodych mniej coraz i od tematu eutanazji nie uciekniemy. Myślę, że to jest właśnie symptomatyczne. Nawet inicjatywy początkowo werbalnie szlachetne, czyniące wiele dobrego, nie zakotwiczone jednak w autentycznej płynącej z wiary dobroci i miłosierdziu, szybko mutują, stając się nawet swoim zaprzeczeniem. Aż strach pomyśleć w jakim kierunku może ewoluować orkiestrowa charytatywność w przyszłości.

Jest jednak niestety orkiestra elementem większej całości. Jest małą półprawdą jakich mnóstwo namnożyło się w życiu naszego Kraju. Gdy wszystkie te małe, drobne półprawdy zbierzemy w całość to zobaczymy, że tworzą one jedno wielkie kłamstwo…

gloomy