grojec24.net

grojec24.net

Pamiętam mecze Barcelony, w których wygrywała 3:0, a jej kibice potrafili gwizdać na swoich zawodników. Ktoś by powiedział, że to nieuczciwe, że tak nie przystoi prawdziwym kibicom. A co jeśli tam obowiązują wysokie standardy? Że oprócz wyniku liczy się jeszcze efektowna gra? Jako kibic Barcelony od prawie trzydziestu lat wiem co to znaczy porażka, ale wiem też co znaczy wspaniała gra. Chcę być w stosunku do obecnego rządu jak kibice Barcelony. Wspierać jak się da (choć wielu zarzuca im, że siedzą jak mimozy), ale i być krytycznym, kiedy taka potrzeba się pojawi. Ktoś zarzuci mi, że póki co jestem tylko zadowolony, że nie dostrzegam błędów i wypaczeń (piękne określenie rodem z PRL-u). Otóż ten kto tak myśli jest w błędzie. Dowody poniżej.

Przede wszystkim powinien być zmieniony minister spraw zagranicznych i wcale nie dlatego, że prowadzi nieudolnie politykę zagraniczną, ale za pewną cechę, która nie przystoi ministrowi akurat tego resortu. Witold Waszczykowski jest trochę jak słoń w składzie porcelany. Nieporadny, aczkolwiek niektórzy są amatorami takich charakterów i mają do nich słabość. Poza tym Waszczykowski ma ciężkie poczucie humoru. Pod tym względem niewiele różni się od Sikorskiego. Coś słabo z tymi dowcipami ministra i wcale nie mam tu na myśli słynnych cyklistów i wegan. Próbuje być śmieszny, ale średnio mu to wychodzi. Jak już napisałem, polityka zagraniczna wcale nie jest źle prowadzona, bo kto choć trochę zna się na sprawie, ten wie, że właśnie dopiero teraz jest ona prowadzona w postawie wyprostowanej. Ale sama osoba ministra już tak kolorowa nie jest. Zbyt toporny jak na ministra i chyba ciut za wysokie progi. Kto za niego? A może Konrad Szymański? Choć i u niego szwankuje poczucie humoru. A może zbyt przeceniam rolę poczucia humoru?

Druga kula u nogi dla PiS-u to rzeczniczka prasowa partii, Beata Mazurek. Powody podobne do tych przytoczonych powyżej. Do tego dochodzi również (wolałbym nie używać tych argumentów wobec kogokolwiek, a już szczególnie wobec kobiet) specyficzna uroda. Jako żywo przypomina Ewę Kopacz (przynajmniej ja mam takie skojarzenia), a to nie jest dobre. Jak na rzecznika prasowego jest zbyt sztywna, mało dowcipna. Znowu zarzucą mi Państwo, że przyczepiłem się poczucia humoru, jak pijany płotu, ale akurat rzecznik prasowy powinien mieć w sobie to coś – błysk w oku i ciętą, najlepiej śmieszną ripostę. Może niezbyt uważnie śledzę jej wypowiedzi, ale takich mi po prostu brakuje.

Kolejny słaby punkt (znowu wizerunkowy) to Ryszard Terlecki, wicemarszałek sejmu. Dobry historyk (ostatnio czytałem jego książkę pt. Polska w niewoli 1945-1989, którą polecam), ale mówca z niego kiepski. Gdy mówi, odpowiada na pytania, ma się wrażenie, że ignoruje dziennikarzy (w wielu wypadkach mu się nie dziwię, ale może to być irytujące dla niektórych wyborców). Ten nieco lekceważący styl bycia i mówienia jest po prostu irytujący.

Zacząłem od Barcelony i na niej skończę. Na początku XXI wieku rządzili tam Holendrzy. Byli tam Kluivert, bracia de Boer (odpowiedni poziom), ale byli też Bogardei Reiziger (kompletna klapa). Uwielbiałem Barcelonę, ale gdy piłkarze tego pokroju (gorszego sortu) pojawiali się na boisku to dostawałem białej gorączki. W takim klubie, tacy piłkarze? To nie przystoi. Ale na szczęście moda na Holendrów minęła w Barcelonie, choć warto przy tej okazji napisać, że to nie kto inny, ale Holender właśnie stworzył podwaliny pod najlepszy klub XXI wieku. A tak już zupełnie na marginesie, zarówno w piłce, jak i w polityce przydają się osoby walczące (Luis Enrique, Diego Simeone, Christo Stoiczkow), ale i prawdziwi wirtuozi, geniusze (Leo Messi, Ronaldinho). Dopiero wówczas drużyna może osiągnąć sukces. Tego życzę ekipie Prawa i Sprawiedliwości, ale proszę mnie nie pytać, kogo uważam za walczaka, a kogo za geniusza.