wykop.pl

wykop.pl

25 maja, po przyjściu do pracy (muszą Państwo wiedzieć, że jeszcze wtedy pracowałem w urzędzie centralnym – wkrótce nastąpi mój coming out, na który już Państwa i pracodawcę przygotowuję od jakiegoś czasu), zobaczyłem wiele smutnych twarzy. Urzędnicy, pomyślałem. Smutni, bo przecież ich guru (niektórzy pewnie napisaliby góru) przegrał, a im się świat zawalił. Jak to? Platforma może jednak przegrać? Jedna z tych smutnych przyszła do pokoju, w którym siedziałem i powiedziała: „co teraz z nami będzie?”. Słychać było w tym głosie zarówno strach, jak i próbę znalezienia poparcia. Słowem się nie odezwałem, bo przecież jako pracownik służby cywilnej zobowiązany byłem do niewyrażania swoich poglądów. W duchu się jednak cieszyłem, bo przecież przez lata widziałem jak to towarzystwo platformiane się rozpanoszyło.

Wcale a wcale jej nie współczułem, tym bardziej, że za chwilę powiedziała, że Polacy to jednak głupi naród. Częściowo się z nią zgodziłem, ale oczywiście mieliśmy dwa przeciwne punkty widzenia na tą samą sprawę.

26 maja, a więc w Dniu Matki składałem mojej Mamie życzenia, a na samym początku powiedziałem „nareszcie”. Doczekaliśmy się! Było to 2 dni po zwycięstwie Andrzeja Dudy. Mama była autentycznie szczęśliwa, a i ja jako kochający syn cieszyłem się szczęściem Mamy, zresztą sam się ciesząc, bo przecież banda, która otaczała mnie od ładnych paru lat w końcu dostała kuksańca w łeb. Pisząc banda nie mam oczywiście na myśli wszystkich, bo nie każdy urzędas jest platfusem, czego jestem żywym dowodem (znam jeszcze paru zakamuflowanych w różnych ministerstwach, czy urzędach).

Co będzie za tydzień? Czy miny majowych przegranych będą jeszcze smutniejsze? Z punktu widzenia wielu z nas te wybory są ważniejsze, bo to sejmowa większość decyduje jaki powstanie rząd. Mam nadzieję, że nie będzie to rząd, w którym cokolwiek do powiedzenia będzie miała Platforma Obywatelska. Dość już tego ich psucia Polski i Polaków. Proszę mi wierzyć na słowo, że poziom zepsucia ludzi, którzy są beneficjentami rządów PO jest przeogromny. Widziałem to na co dzień. I te smutne miny z maja tego roku wcale nie były przypadkiem. Oni smucili się, bo wiedzieli, że obecne przywileje nie są raz na zawsze, choć wielu z nich zaczęło w to niechybnie wierzyć. Oni wcale nie byli najbliżej koryta, ale te ochłapy, które im rzucano wystarczały, żeby pokornie wspierali tę sitwę. Wiele z tych osób awansowało na wyższe stanowiska, nie mając żadnych predyspozycji (wykształcenia, doświadczenia, czy wreszcie zdolności interpersonalnych). Złapali Pana Boga za nogi, a wszystko to dzięki Platformie. Z nią utożsamiali swój sukces i dla niej byli i są zrobić naprawdę wiele, nie bacząc na innych.

W większości urzędów wielu członków korpusu służby cywilnej obgryza paznokcie do samej krwi. Boją się o swoją przyszłość, bo wiedzą, że gdy przyjdzie nowa miotła, to może ich zamieść na ulicę. Oczywiście nie wszyscy na to zasługują. Nie każdy urzędnik jest sługą systemu stworzonego przez PO. Są i tacy, którzy robią swoje i robiliby to samo, gdyby rządził ktoś zupełnie inny. Ale są tacy, którzy sprzedali duszę diabłu (PO) i robią swoje różne interesy przy akceptacji najwyższego kierownictwa (tak kazała się nazywać władza w urzędzie, w którym miałem przyjemność, a może nieprzyjemność pracować). A najwyższe kierownictwo sowicie co niektórych wynagradzało. Bujdą na resorach jest powtarzane przez media, że wszyscy urzędnicy są sowicie nagradzani. Prawdą jest, że część z nich. Odbywa się to na prostej zasadzie. Premie i nagrody dostają najbardziej zasłużeni. Cała reszta nie dostaje nic, ewentualnie jakąś symboliczną kwotę. Załóżmy, że na departament przeznaczone jest 20 tys. zł. W departamencie pracuje 20 osób. Nie każdy dostaje po tysiaku. Część dostaje 200 zł, część 400, a są i tacy, którzy dostają po kilka tysięcy. Zawsze w tej grupie znajdują się osoby, które nie dostają nic. I zawsze niemal są to te same osoby.

Wszystko jest ładnie wytłumaczone, bo przecież w urzędzie obowiązuje Polityka motywacyjna (czyli pracodawca ma dupokryjca), ale prawda jest taka, że zawsze jest to na zasadzie uznaniowości. Lubi szef Krysię, to Krysia coś tam dostanie. Nie lubi szef Krysi, to choćby ta Krysia była najlepszym pracownikiem w powiecie, to Krysia i tak nie dostanie nic. Tak to działa i nie inaczej. Kto mówi, że działa inaczej, kłamie. Znam to nie tylko z pracy u ostatniego (obecnego) pracodawcy, ale i poprzedniego i z opowieści kumpli po fachu.

Mówienie o tym, że urzędnicy mają dobrze jest zatem tylko częściowo prawdą. Bo wśród urzędników są i tacy, którzy naprawdę chcą zmiany rządów. Dla nich od bodaj siedmiu lat nie było żadnej podwyżki, bo przecież Donald T. zamroził płace w budżetówce (rzekomo kryzys…). Żyją zatem z gołej pensji, która to pensja od kilkunastu lat jest na tym samym poziomie. Łatwo to sprawdzić. Obok nich w urzędach są ulubieńcy szefostwa, które sowicie nagradza wybrańców. Ci to na posadach naczelników, czy głównych specjalistów zbijają naprawdę niezłe kokosy. Pensja niczego sobie, a do tego różne nagrody, premie. Ci z pewnością pójdą głosować za PO, bo zdecydowana większość z nich ma z tego przeogromne profity. Dla nich utrata władzy przez PO to może być przerwanie dopływu pokaźnych środków finansowych. I jeśli ma się coś w tym kraju zmienić na lepsze, to mam nadzieję, że właśnie ci na tym stracą. Nikomu nie życzę źle, ale uwierzcie mi Państwo na słowo, że oni robią wiele złego, są chciwi ponad miarę, są pazerni na pieniądze, zapominając całkowicie o innych. Są zepsuci do szpiku kości. A wszystkiemu temu przyklaskuje przywołane wcześniej najwyższe kierownictwo, które potrzebuje wiernych, niekoniecznie merytorycznych klakierów.

W wielu miejscach najwyższe władze traktują urząd jak swój własny folwark. Oni są panami na swoich włościach, całkowicie zapominając o tym, że to jest publiczne dobro. O wielu ciemnych sprawach napiszę po 1 listopada. Wiem, że wtedy władza może się zmienić (oby!), ale może tak być, że nic się nie zmieni. Wielu namawia mnie, żebym już dokonał coming outu (ujawnienia), żeby to jeszcze zrobić przed wyborami, bo a nuż moje słowa zaszkodzą PO. Nic te prośby jednak nie pomogą. Przed wyborami nic nie ujawnię, a po wyborach, bez względu na to kto wygra, usłyszą Państwo historię jednego z urzędów, w którym jak w soczewce zobaczyć będzie można Polskę rządzoną przez sitwę z PO. Tak na wszelki wypadek chciałem ogłosić, że nie zamierzałem i nie zamierzam popełnić samobójstwa J. Tym optymistycznym akcentem pozdrawiam wiernych czytelników, prosząc jeszcze o cierpliwość.