se.pl

se.pl

„Nie wykorzystujmy politycznie tej katastrofy”. Takie słowa wypowiedział Putin tuż po tym, jak zestrzelony został samolot malezyjskich linii lotniczych. Dokładnie takie same słowa padały i wciąż padają z ust polityków PO, SLD, czy Twojego Ruchu po katastrofie smoleńskiej. Dla nich dociekanie prawdy to robienie polityki. A jak wiadomo robienie polityki to kłamanie, oszukiwanie, blefowanie, ściemnianie, łganie. Na tym polega polityka dla Putina, Halickiego, Millera, czy Nowackiej. Tej ostatniej dziwię się najbardziej, bo przecież jej matka zginęła 10 kwietnia 2010 r. a córka niby zarzuca PO wiele zaniechań, ale jednocześnie krytykuje PiS za to, że ta partia nie odpuszcza w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Dopóki sprawa tej narodowej tragedii nie zostanie rozwikłana, dopóty będą trwały wokół niej spory. Rozwiązanie jej powinno być priorytetem dla rządzących. Nie mam złudzeń, że nie dowiemy się niczego nowego od obecnie rządzących, bo ich główne zadanie polega na zaciemnianiu swoich haniebnych czynów. Dopóki mają śledztwo pod kontrolą, mogą spać spokojnie, ale jeśli tylko stracą władzę, mogą obudzić się w nowej rzeczywistości, gdzie krata będzie wieloletnią ich towarzyszką. Wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej jest w interesie wszystkich, bo to pokaże stan w jakim znajduje się państwo. Oczywiście, zdecydowana większość będzie mówiła, żeby iść do przodu, żeby pomyśleć o przyszłości, a nie jedynie babrać się w przeszłości. Ci sami ludzie mówili swego czasu, żeby nie przeprowadzać lustracji, bo przecież teraz jest nowa rzeczywistość, nowe rozdanie.

„Świat nie jest czarno-biały. Istnieje wiele odmian szarości. Spłycanie problemu jedynie do przeciwwagi dobro-zło jest daleko idącym uproszczeniem”. Takimi sloganami posługują się ci, dla których prawda jest względna – relatywiści od siedmiu boleści, którzy wszędzie doszukują się okoliczności łagodzących, niejednoznaczności. Wszystko to byle tylko zaciemnić prawdę, zasiać ziarno niepewności.

Ofiary z pewnością nie domagają się zemsty, ale prawdę chętnie by poznały. A już na pewno powinno zależeć na tym rodzinom ofiar (są oczywiście wyjątki, ale nimi w ogóle nie ma się co przejmować). Tego samego chcą rodziny ofiar malezyjskiego samolotu. Im będzie o tyle łatwiej, że ofiarami są ludzie z różnych krajów (Holandii, Australii, Malezji i innych), więc siłą rzeczy presja na stworzenie międzynarodowej komisji będzie o wiele większa. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której rząd Holandii biernie zgadza się na to, żeby śledztwo w tej sprawie przejął Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK), na czele z Anodiną. Równie dobrze można nie przeprowadzać śledztwa, bo przecież wnioski są już znane, winni wskazani.

Rosja wielokrotnie pokazywała, że jest zdolna do wszystkiego. Bez mrugnięcia powieką potrafią zlikwidować swoich obywateli, którzy choćby w minimalnym stopniu oparli się Kremlowi, dlaczego zatem mają mieć jakiekolwiek opory przed likwidacją obcokrajowców? Oni tych oporów nie mają i wiemy (mam nadzieję, że również relatywiści gdzieś na dnie swojej wiedzy są w stanie wygrzebać tę wiedzę) z historii, że wielokrotnie uciekali się do metod, o których inni by nawet nie pomyśleli. Rosja jest bezwzględna w swoich działaniach i mydlenie oczu opinii publicznej nic tu nie pomoże. Rosja nie cofnie się przed niczym, bo powrót do dawnej świetności jest marzeniem nie tylko cara Putina i jego przybocznych, ale to marzenie jest bliskie wielu obywatelom tego kraju. Tych, którzy stają na drodze do tego celu likwidują. Może ofiary malezyjskiego samolotu były jedynie wypadkiem przy pracy, może był to pretekst. Pewne jest, że L. Kaczyński był trudną przeszkodą dla Rosji i choć wielu wyśmiewa ten pogląd, przekonany jestem, że jego ocena rzeczywistości z 2008 r. („dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę”) wyprzedzała myślenie wielu polityków, dla których liczy się tu i teraz, a nie myślą o konsekwencjach swoich decyzji. Czy L. Kaczyński był celem Rosji tego nie wiem, ale istnieje wiele przesłanek, które to potwierdzają. A znając Rosję…