niepoprawni.pl

niepoprawni.pl

Nauczycielka miała romans z 14-latkiem. Smutna, biedna, samotna, poszukała ukojenia w ramionach 14-letniego „mężczyzny”, który spisał się na medal i sprezentował jej dziecko. Media szeroko rozpisują się na temat tego romansu, nigdy nie używając słowa pedofilia. A według prawa jest to pedofilia w najczystszej postaci. I nie są to żadne inne czynności seksualne, tylko jest to po prostu wykorzystanie seksualne. Romans to słowo, które jest tu kluczowe. Romans to w potocznym znaczeniu oznacza przelotny flirt, miłostkę, błahostkę, nic poważnego, często dla jaj, ot tak, dla żartu. W TVN i innych mediach przedstawia się sytuację w ten sposób, że 14-letni chłopak to tak naprawdę mężczyzna, który zaopiekował się biedną kobietą…

Postanowiła zatem nauczycielka zabawić się co nieco, a że padło na dziecko to już szczegół. Media podchwyciły to jednak w mig i na okrągło przedstawiają to jako błahostkę i nic więcej. Niby napiszą, że grozi jej do 12 lat więzienia, ale tak naprawdę nie nazywają tego pedofilią. O księżach piszą jak gdyby wszyscy oni byli pedofilami, a na abpa Michalika to już chyba przeznaczono dodatkowe środki, żeby tylko złapać go za słówko. Jeżdżą hieny i tak jak za komuny pojawiają się w kościołach, z dyktafonami w ręku i nagrywają każde słowo. Odpowiednio je przerobią, dodadzą komentarz od siebie i już afera gotowa. Temat na kolejne dni jest, można uspokoić mocodawców, że gra muzyka, że jest temat, że nie trzeba będzie mówić, czy pisać o rządzie i jego niespełnionych obietnicach. W kontekście księży najdrobniejszej sprawie jest od razu przypisywana ranga pedofilii, a w kontekście innych zawodów (zaufania publicznego) problemu nie ma. Słaba kobieta uległa wdziękom chłopaka i sprawa sprowadzana jest do poziomu romansu, który przecież zdarza się wielu (brakuje tylko odpowiedniego sondażu, żeby zmiękczyć nieco wydźwięk sprawy). Romans a pedofilia – prawda, że różnica jest znacząca? Jedno słowo robi przeogromną różnicę.

Po raz kolejny apelujemy do dziennikarzy, żeby byli odpowiedzialni za słowo. Obiektywizm to naczelna zasada dziennikarskiego fachu. Jeśli ręka nie drży wam przy pisaniu słów ksiądz-pedofil, to dlaczego drży wam, gdy piszecie o innych zawodach? A może macie nałożony łańcuch na tę rękę i ktoś każe wam pisać właśnie tak? Łagodzić przekaz tam, gdzie nie dotyczy to księży, a zaostrzać tam, gdzie w tle pojawia się duchowny. W przypadku nauczycielki spod Kalisza pedofilia jest ewidentna i nazywacie ją romansem, w przypadku księdza z Dominikany wiele wskazuje na to, że sprawa jest upozorowana, a jednak nie boicie się wysuwać oskarżeń ogromnego kalibru. Dlaczego? Dlaczego tak manipulujecie ludźmi? Nie mam zamiaru bronić księży, którzy dopuścili się tego haniebnego grzechu. Nic ich nie usprawiedliwia, ale to znikomy promil księży. Jedna czarna owca znajdzie się w każdym środowisku, ale nie oznacza to, że wszyscy tacy są. Czy pisząc o nauczycielce spod Kalisza stwierdzam, że wszyscy nauczyciele tacy są? Nie, bo wiem, że tak nie jest, że to byłaby bujda na resorach. Weźcie się za rzetelną robotę, przedstawiajcie fakty, a nie tworzycie fałszywą rzeczywistość, budząc nienawiść do księży i katolików w ogóle.

Nazywajcie zło złem, ale nie stosujcie różnych miar, dla różnych środowisk. Warto może poszperać nieco w swoim środowisku, bo to, że jest skażone pedofilią jest tajemnicą poliszynela (słynna afera Dworca Centralnego, w którą zamieszani byli politycy, dziennikarze, naukowcy – dziś już o niej nikt nie mówi, zamieciono ją pod dywan). Nie zapominajcie, że dziecko skrzywdzone przez dorosłego cierpi tak samo, bez względu na to, czy krzywdę wyrządził mu architekt, czy hydraulik.

Media same przyczyniają się do promowania zachowań dewiacyjnych. Poprzez filmy, seriale, programy wtłaczają do świadomości ludzi hektolitry fekaliów w postaci wszechobecnego seksu, rozwiązłości, upadku obyczajów. Czystej, prawdziwej miłości tam już nie ma. Propozycja prawymsierpowym.pl jest jasna – zacznijcie od oczyszczenia samych siebie, dawajcie przykład, a dopiero potem bierzcie się za inne środowiska.

Wymaga się od księdza wyższych standardów moralnych i jest to poniekąd słuszne, ale w obliczu prawa wszyscy jesteśmy, czy też powinniśmy być, równi. Oczywiście, zaraz zaczną ujadać ci wszyscy, dla których „czarni” (zwani też sukienkowymi) to jedyne zło tego świata, że wszystko to wina Watykanu, że duchownych należy izolować od społeczeństwa. Cisza jak makiem zasiał jest wówczas, gdy na czynieniu zła jest przyłapany ktoś inny. Wówczas ostry język jest łagodzony, zło zamiatane jest pod dywan, a po szybkim czasie sprawy nie ma.

Księża mogą mniej, ale jako obywatele państwa prawa mają prawo do równego traktowania. Amen!