zdjęcie meganadruki.pl

Rzeczpospolita w swojej historii kilkakrotnie pojawiała się w roli poważnego gracza na europejskiej szachownicy. Potęga Polski dotyczy nie tylko wspaniałych XV-XVII stuleci, ale i w XX wieku było czym straszyć.

W zasadzie dobrą passę otworzył już Bolesław Chrobry ze swoją dalekowzroczną polityką, następnie stulecie XVI i XVII, Rzeczpospolita Obojga Narodów o powierzchni bez mała 1 000 000 km kwadratowych z formacją wojskową silną niczym wiatr. Wspaniałe czasy!

Polska początku lat 30-tych wieku XX to państwo wg opinii niemieckich wojskowych mogące stawić czoło armii Republiki Weimarskiej, zwycięstwo, w projektowanej przez Piłsudskiego wojnie prewencyjnej byłoby wówczas po naszej stronie. Równocześnie w starciu z ówczesną Armią Czerwoną (związaną również sytuacją na teatrze dalekowschodnim) polska armia byłaby wymagającym przeciwnikiem, zasadniczo przygotowywaliśmy się do walki na równinach Wschodu.

Okres tzw. „Polski Ludowej” to spojrzenie wyłącznie na Zachód (główny przeciwnik Niemcy) i przewidywany udział Ludowego Wojska Polskiego w ataku na Danię, w ramach wojny światowej ZSRS – USA.

Natomiast współcześnie polityka zagraniczna i obronna przedstawia obraz klęski…

Jakiś czas temu miała miejsce konferencja w Ministerstwie Obrony Narodowej, na której premier Tusk i minister obrony Siemioniak podjęli decyzję o uszczupleniu polskich sił morskich. Argumentowali to narastającym kryzysem ekonomicznym. Ale stwierdzono również, że z kierunku północnego nie zagraża Polsce żadne niebezpieczeństwo stąd nie ma potrzeby utrzymywania Marynarki Wojennej. Porażające twierdzenie.

Obecnie Polska odwróciła się w 100% od kierunków stałych polityki zewnętrznej Polski Piastów.

A trzeba pamiętać o pozostawionej za zachodnią granicą „Bramie Zachodniej” –  Łużycach i prasłowiańskiej wyspie Rugii. W parciu na północ chciałoby się również sięgnąć po Bornholm…

Wiele publikacji umacniało polskość Kresów Północnych i Zachodnich („Polska Piastów” Pawła Jasienicy), teraz w tym ujęciu, są one skazane na zapomnienie. Odnośnie Łużyc to Polska władała nimi wraz z Budziszynem, dwukrotnie za czasów Bolesława Chrobrego. W roku 1002 Bolesław I Chrobry przyłączył Łużyce do Polski, co zostało uznane w pokoju w Budziszynie (pisaliśmy już o tym na prawymsierpowym.pl).

Panslawizm nie musi oznaczać zawsze poparcia dla Rosji. Dziś słowiańskość to np. dobra zabawa, a to jednak coś więcej, to idea mająca na celu sięganie wyżej, dalej.

Czy większym zagrożeniem dla Polaka jest żywioł niemiecki, bowiem Polak, pisząc w uproszczeniu bardzo często chce żyć jak Niemiec? A Rosjaninem gardzi? Obecnie ten rozdaje karty kto ma pieniądze, zatem chyba jesteśmy w kleszczach niemiecko – rosyjskich. A kiedy zaczęło się polskie patrzenie ku Rosji? Nie jest prawdą, iż Kazimierz Wielki dokonał przysłowiowego zwrotu na wschód, obejmując we władanie ziemie ruskie. Tego kroku dokonali oczywiście Jagiellonowie. Od tamtej pory zagony kierowane na Wschód kreowały naszą masową wyobraźnię…

Czy miał rację PRL-owski historyk Antoni Czubiński, pisząc „nie w błotach Polesia, ale w węglu śląskim, rolnictwie wielkopolskim i wybrzeżu bałtyckim przyszłość Polski”?

Widziano tę przyszłość na zachodnich kresach… a państwa słowiańskie na zachód od Odry miały odegrać taką samą buforową rolę jak Białoruś czy Ukraina, które miały nas raz na zawsze odgrodzić od Czerwonej czy też Białej Rosji.

Słowiańszczyzna bowiem sięgała daleko na zachód. Przekraczała Łabę, dochodząc do Sali. Pozostały nazwy: Pankow czy Goerlitz. W śmielszych planach było państwo połabskie. Ale polskie koncepcje państw buforowych, swoistych gigantycznych grodzi są, co naturalne, zwalczane na Wschodzie i na Zachodzie.

Gdy władzę na Ukrainie przejęli politycy spod znaku Pomarańczowej Rewolucji, i postawili na współpracę z ideą Polski Lecha Kaczyńskiego, niektóre media zachodnie zaczęły z poświęceniem godnym lepszej sprawy pisać o …ewentualnym rozpadzie Ukrainy. Według nich na miejscu tego państwa mogłyby powstać trzy quasi – państwa: Ukraina wschodnia i Krym (weszłyby w skład Rosji), Ukraina centralna (weszłaby do tzw. Związku Rosyjskiego – instytucji powstałej pod egidą Rosji na terytoriach postsowieckich) oraz  Ukraina zachodnia (położona najbliżej granicy z Polską) zachowałaby neutralność. Co ciekawe dziś o Ukrainie putinowskiej jest cicho…

Jednym z największych propagatorów Słowiańszczyzny był generał Lucjan Żeligowski, piłsudczyk, minister spraw wojskowych w przededniu przewrotu majowego 1926 roku, w jego wyobrażeniu forpocztą federacji państwa słowiańskiego mieli być Polacy, nie brakło ówczesnym politykom patriotyzmu.

A co na dziś?… Przecież współczesna Polska w granicach etnograficznych nie jest w stanie przeciwstawić się połączonym siłom Moskwy i Berlina.

Pisząc pół żartem, pół serio, to wciąż w uszach gra mi hasło: (które nie wpisuje się w europejską nowomowę) – Hen za Odry, Nysy fale wbijemy pograniczne pale!…

Jedność państw słowiańskich może istnieć bez kurateli Rosji. Możliwa jest trzecia droga, między Moskwą, a instytucjami euroatlantyckimi.