Jakże głupim narodem byśmy byli, gdybyśmy wybrali inną partię niż Prawo i Sprawiedliwość. Można wybrzydzać, marudzić, narzekać, kręcić nosem. Może nie wszystko wyszło idealnie, może nie każdemu ten PiS pasuje, ale na miły Bóg, żadna inna partia nie może równać się osiągnięciami z partią Jarosława Kaczyńskiego. Przy tak skomplikowanej sytuacji międzynarodowej, przy tak wielu kłodach rzucanych pod nogi przez Komisję Europejską, przy tak durnowatej opozycji, sukcesy są ogromne, a jeśli ktoś ich nie dostrzega jest albo ślepy, albo głupi, albo to i to.
Rodziny złapały w końcu oddech, poczuły wsparcie Państwa. 500 +, a wkrótce 800 + to ogromna pomoc dla każdej polskiej rodziny (jeśli jest taka, która twierdzi inaczej może spokojnie zrezygnować z tej pomocy i nie marudzić). To program, który zmienił całkowicie sytuację materialną wielu Polaków. Wszyscy inni mogli to zrobić, ale nie zrobili. Teraz łaskawie twierdzą, że co było dane, nie zostanie zabrane. Wiedzą, że gdyby powiedzieli, że zabiorą to nie przekroczyliby progu wyborczego. Przyzwyczailiśmy się, że jednak ich słowo nie jest warte funta kłaków. Kłamali rano, kłamali w dzień i w nocy. Teraz też kłamią. Wytrzymają co najwyżej do wyborów prezydenckich 2025 r. Potem, gdyby nie daj Bóg, wygrali kolejne wybory, zabiorą nawet to co było dane. Bo tacy oni są. Bogacić się mogą tylko oni i racja jest po ich stronie. Pewnie to znacie z wielu dyskusji ze swoimi oponentami. Oni mają wyższe wykształcenie, oni są mądrzejsi, oni wiedzą lepiej. A to, że za ich rządów żyło się gorzej nie ma znaczenia. Ciemny lud nie musi wszystkiego rozumieć.
Tylko PiS gwarantuje bezpieczeństwo. Żadna inna partia nie ma polskiego ducha w sobie. To jest największy ból opozycji, że oni nie mają Polski w sercach i dlatego musieli się posiłkować sztucznymi serduszkami przyklejonymi na ubraniach. Dramatem polskiej rzeczywistości jest to, że rzeczywiście stoimy przed wyborem polsko-niemieckim. Gdyby wygrała opozycja można od razu założyć, że Niemcy położą swoje łapsko na polskich interesach.
Ch.. z tą Polską wschodnią. Tak swego czasu powiedział jeden z polityków Platformy Obywatelskiej. Wtedy to nic nie oznaczało, choć oznaczało wszystko. Doktryna obronna Donalda T. pokazała czym jest dla tej formacji Polska na wschód od Wisły. Jest to tylko skrawek ziemi służący temu, aby głodny potwór zza wschodu mógł nasycić się i ewentualnie odpuścić sobie dalszy marsz na zachód. Nie wyobrażam sobie, żeby choć jeden głos otrzymała PO na wschodnich terenach RP. Jakże się zdziwię, prawda? A szkoda, bo zdrowy rozsądek i instynkt samozachowawczy mówi, że ci ludzie nie liczą się z Polakami wcale, a z tym na wschodzie to już w ogóle.
Zwycięstwo PiS oznacza względny spokój wewnątrz kraju. Zwycięstwo opozycji oznacza otwarcie się na Niemcy i całkowitą zależność od zachodniego sąsiada. Decyzje na pewno nie będą zapadać w Warszawie. Centrum decyzyjne zostanie przeniesione do Berlina i Brukseli. Jedyna nadzieja w prezydencie, ale i on będzie zewsząd atakowany, więc czeka go nie lada wyzwanie. Albo względny spokój zakłócany woltami opozycji, albo ciągła walka wewnętrzna i wielki chaos.
Wybór dla mnie wydaje się prosty jak drut. Tylko PiS, bo to jedyna propolska partia. Jakże to smutne, prawda? Przecież powinno być tak, że nawet zwycięstwo opozycji nie powinno być takie straszne, bo przecież mimo wszystko to też polska partia. A jednak jest inaczej. Niby gadają po polsku, ale śmiem twierdzić, że to jedyne co łączy ich z tym krajem.
15 października odbędzie się kolejny mecz Polska-Niemcy. Czy znowu damy się wciągnąć w wir niemieckiego walca, czy może jednak wybijemy się na niepodległość? Daj Bóg, aby za 48 godzin okazało się, że wygrała Polska.