expressbydgoski.pl

expressbydgoski.pl

Na początku lat 90-tych XX stulecia upadł Związek Sowiecki, a tym samym Układ Warszawski oraz Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej zakończyły swoją działalność.

Ale jeszcze przed tymi zdarzeniami okrągłostołowe elity III RP sformułowały doktrynę „zbrojnej neutralności”, pod tą dziwaczną nazwą chciano cały czas pozostawać zachodnią flanką radzieckiego systemu obrony!

Ponieważ w październiku 1990 roku nastąpiło zjednoczenie Niemiec, USA i NATO zaczęły zbliżać się do zachodnich granic ZSRS. Tandem Jaruzelski – Mazowiecki, pod opieką radzieckich towarzyszy, trwał na stanowisku aby chronić sowieckiego kolosa, już wówczas zdecydowanie chwiejącego się na glinianych nogach. „Elity” sprzeciwiały się rozwiązaniu sowieckiego paktu militarnego, a nawet opowiadały się za jego wzmocnieniem pod hasłem …„unowocześnienia”.

Wiosna 1990 roku, notatka resortu spraw zagranicznych:

Polska podtrzymuje swą pryncypialną pozycję dotyczącą konieczności przestrzegania Układu o Przyjaźni, Współpracy i Wzajemnej Pomocy z 1955 r., a także doskonalenia mechanizmów współpracy politycznej i wojskowej w ramach Układu Warszawskiego zgodnie z duchem tego Układu” – czytamy w dokumencie.

Idee pozostania w sowieckim systemie obrony (agresji) były żywe także w roku 1991, a zatem już w trzecim roku trwania wolnej (?) Polski!

U progu 1991 roku tak mówił szef dyplomacji Krzysztof Skubiszewski: „Ze względu na równowagę w regionie, w którym jesteśmy, żadne członkostwo w NATO nie wchodzi w rachubę”. (! – red.)

I następnie, w dalszej części tej samej wypowiedzi ministra Skubiszewskiego: „Nie należy czynić niczego, co mogłoby wywołać poczucie zagrożenia lub podejrzenia ze strony Związku Radzieckiego. Jest to delikatna sprawa KBWE (Konferencja Współpracy i Bezpieczeństwa w Europie – red.), NATO i nowe porozumienia o współpracy w Europie Środkowo – Wschodniej, łącznie z ZSRR, winny razem dążyć do denacjonalizacji bezpieczeństwa i czynić zeń wspólną sprawę”. (łącznie z ZSRS! –red.).

Politykę tą chciał kontynuować kolejny, po Jaruzelskim, prezydent RP, Lech Wałęsa, jego próba budowania paktu obronnego pod roboczą nazwą NATO – bis, była krokiem nie tylko kuriozalnym, ale przede wszystkim prorosyjskim.

A jego próby pozyskania dla Polski …broni atomowej stawiały nasze państwo
w szeregu takich krajów jak postsowieckie republiki Azji Środkowej czy afrykańskie dyktatury. Kroki te nie tylko ocierały się o polityczną tragifarsę, ale byłyby katastrofalne.

Ówczesnemu ministrowi obrony narodowej Janowi Parysowi propozycje taką przedłożył szef postkomunistycznych Wojskowych Służb Informacyjnych, kontradmirał Czesław Wawrzyniak. W książce „Długie ramię Moskwy” (Wydawnictwo Zyski s – ka, Poznań 2011r.) tak słowa Parysa przytacza znawca historii Polski lat 90-tych Sławomir Cenckiewicz:

Przychodzi do mnie Wawrzyniak i przedstawia plan zakupu jakichś trzech czy czterech pocisków z ładunkiem nuklearnym. Od Rosjan, rzecz jasna. Oni przylatują na polowe lotnisko, wylądowują towar, my go sprawdzamy, płacimy, a na końcu specjalna grupa wyskakuje z krzaków i zabiera im pieniądze (…).

To był czas kiedy Wałęsa miał pomysły na NATO bis i inne takie, na Wschodzie panował bałagan i np. Stany Zjednoczone były mocno przewrażliwione na punkcie bezpieczeństwa tamtejszego arsenału nuklearnego. A tu Wałęsa chce kupować”.

Na całe szczęście nasza najnowsza historia zaoszczędziła nam prezydenta
z atomówką stojącego na czele niby-wojskowego, prorosyjskiego paktu.
W marcu 1999 roku wstąpiliśmy do prawdziwego NATO.