zmartwychwstanie

Pewnie z niecierpliwością czekalibyśmy na Święta Bożego Narodzenia, ale przecież i tego by nie było, bo przecież tylko dlatego obchodzi się te święta, że Ten, który narodził się swego czasu, później umarł i ZMARTYWYCHWSTAŁ. Nie byłoby Bożego Ciała a i wszystkie święta związane z Matką Bożą byłyby bezcelowe, bo przecież Maryja byłaby jedną z wielu matek…

Ileż to czerwonych dat zniknęłoby z kalendarzy. Zostałby jedynie 1 maja, 3 maja może też, ale to ze względu na uroczystości państwowe, 11 listopada. Poza tym pustka. Nie byłoby zbyt wielu powodów do radości, nadzieja zostałaby zepchnięta do głębokiej defensywy, chwile uniesienia ograniczone do absolutnego minimum.

Ludzie bez wiary, nadziei i miłości błąkaliby się po świecie, szukając swojego miejsca na ziemi. A wokół nich tylko beznadzieja i nienawiść. Gdzie by się taki człowiek miał podziać, do kogo się udać. Marna to perspektywa, w której ludzie nie mają żadnej wizji przyszłości. Rodzą się, dorastają, starzeją, umierają. Koniec.

Właśnie. Bez Zmartwychwstania Chrystusa nie byłoby nic. Koniec i kropka. Może i wiara w reinkarnację jakoś pozwoliłaby na cząstkowe zbudowanie nadziei, że jednak to życie ma jakiś sens, może znalazłby się ktoś życzliwy, co nie zionąłby nienawiścią, ale krucha byłaby to nadzieja i wróżenie z fusów, czy będę w nowym wcieleniu małpą, czy może psem. Liczenie na czyjąś miłość też byłoby daremne, bo do kogo taki ktoś mógłby się odwołać, kogo naśladować, za kogo umierać, w imię czego walczyć?

Bez Zmartwychwstania Jezusa nasze życie byłoby próżne, daremne i pozbawione jakiegokolwiek sensu.

A dzięki Zmartwychwstaniu mamy kolejne Boże Narodzenia, mamy tyle świąt, w których nie panuje tylko ponury, czarny kolor, oznaczający kolejną dawkę harówki. Dzięki Zmartwychwstaniu mamy kolejne wolne dni od pracy. Usilnie walczący z religijnością też korzystają z tego, że ktoś inny wierzy w ciała zmartwychwstanie. Czerpią z tego garściami i choć krytykują ostro ludzi wierzących, to jednak nie rezygnują z okazji by skorzystać z wolnego świątecznego dnia. Dlaczego ci sami ludzie nie rezygnują z wolnego dnia pracy, skoro nie wierzą w żadne Zmartwychwstanie, żadne Boże Narodzenie? Obłudnicy! Co więcej, potrafią krytykować całą świąteczną otoczkę, jednocześnie świętując z całą resztą. Pomieszanie z poplątaniem, czyż nie?

To kolejne Zmartwychwstanie powoduje, że rodzina znowu spotyka się przy świątecznym stole. Bardzo dobry powód, żeby się spotkać. Zagoniony świat nie oferuje zbyt wielu takich okazji. Zagoniony świat rozbija rodziny, ludzie rozjeżdżają się po całym kraju, po całej Europie, po całym świecie. Ten zagoniony świat zapomina o wszystkim co daje nadzieja, wpychając kolejne osoby w czeluści beznadziei. Zapomina o chwilach uniesienia tak potrzebnych człowiekowi. Daje jedynie pole do walki o lepszą pracę, lepszy i szybszy samochód, coraz to większy dom. Dzisiejszy zagoniony świat wciąż oferuje tylko mieć, całkowicie zapominając o BYĆ.

I właśnie Zmartwychwstanie przypomina, że lepiej BYĆ, a jeśli wytrwa się w tym wszystkim, to i MIEĆ się będzie. To zmartwychwstanie powoduje, że po śmierci jest coś dalej. Ta wizja jest na tyle kusząca, że człowiek wierzący podświadomie dąży do tego, żeby poznać, co też jest po śmierci. Drogą do tego jest dobre życie, bo tylko dobre życie daje gwarancję, że zobaczy się co jest po śmierci. Oczywiście, grzeszność człowieka wierzącego jest czasem zaprzeczeniem przykazaniom, ale z tej grzeszności można wyjść. Zmartwychwstanie daję tę nadzieję, że po chwilach mroku, ciemności, słabości można stanąć w glorii i blasku.

Na szczęście, Zmartwychwstanie jest. Dziś obchodzimy je hucznie, a gdybanie nie ma sensu. U Chrystusa nie ma gdybania. On zmartwychwstał i szczególnie dziś tego doświadczamy. Przy tej okazji składamy naszym Czytelnikom i ich rodzinom błogosławionych, rodzinnych i wspaniałych Świąt Wielkiej Nocy. Wesołego Alleluja!