małaczewski2W dwudziestoleciu międzywojennym bardzo popularny. W okresie komunizmu całkowicie zakazany. Dziś odkrywany na nowo. Eugeniusz Małaczewski. Pisarz, poeta, żołnierz, człowiek głębokiej wiary, Murmańczyk.

Szczerze przyznam, że jeszcze niedawno nazwisko tego twórcy było mi zupełnie nieznane. Po raz pierwszy przeczytałem o nim w książce Joanny Wieliczki-Szarkowej Żołnierze niepodległości 1914-1918. Eugeniusz Korwin-Małaczewski w swoim krótkim, bo ledwie dwudziestopięcioletnim życiu doświadczył tak wiele, że odcisnęło się to na jego osobowości i jego pisarstwie. Urodzony w rodzinie drobnoszlacheckiej, w okolicach Humania, na dalekich ukrainnych kresach Rzeczpospolitej, w roku 1897 (podawane są też daty: 1895 i 1896), nie miał lekko.

Ponieważ w dzieciństwie stracił ojca, po ukończeniu czteroklasowej szkoły w Humaniu, musiał podjąć pracę w kancelarii adwokackiej, gdzie miał okazję zapoznać się z bogatymi zbiorami literatury polskiej. Dopiero po wybuchu wojny, gdy w roku 1915 wstąpił jako ochotnik do armii rosyjskiej, kontynuował naukę i zdał maturę. Do 1917 przebył długi szlak bojowy, walcząc najpierw na Bukowinie, a po ukończeniu szkoły chorążych w Kijowie – na Grodzieńszczyźnie. Pod Mołodecznem uległ zatruciu gazami bojowymi.

Gdy w roku 1917, na skutek wydarzeń rewolucyjnych, zaczęły w Rosji powstawać polskie formacje wojskowe, Małaczewski dołączył do I Korpusu gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego stacjonującego w okolicach Bobrujska na Białorusi, a następnie, od stycznia 1918 roku, do III Korpusu gen. Eugeniusza Henning-Michaelisa na Ukrainie. Po rozbrojeniu tego drugiego rozpoczął długą i szalenie niebezpieczną wędrówkę na północ, przez zbolszewizowaną i zanarchizowaną Rosję. Jak sam napisał, zmierzał tam gdzie polarna gwiazda świeci. Nad Morzem Białym oraz w okolicach portu murmańskiego stacjonowały bowiem wojska alianckie i na mocy porozumienia, jakie zawarł z nimi gen. Józef Haller, formowano tam oddziały z żołnierzy pochodzących z rozbrojonych i rozbitych korpusów polskich w Rosji. Niestety, bolszewicka czerezwyczajka wyłapywała i rozstrzeliwała podążających na północ polskich żołnierzy. Przedarło się jedynie kilkuset (Małaczewski wspomina o trzystu), ale walcząc w latach 1918-1919 z bolszewikami zabłysnęli taką odwagą i charakterem, że wprawili dowództwo brytyjskie w autentyczny podziw. Tymczasem Małaczewski, zatrzymywany, sądzony, a nawet skazany na śmierć przez bolszewików, uniknął najgorszego i przedarł się do Archangielska. Tam dołączył do grupy polskich żołnierzy-hallerczyków, bohaterów słynnej bitwy z Niemcami pod Kaniowem, biorąc udział w walkach o odbicie miasta z rąk bolszewickich. Potem walczył nad Dźwiną Północną, a jego oddział nazwano „lwami północy”. Małaczewski został uwieczniony we wspomnieniowej Legendzie murmańskiej Zdzisława Chrząstowskiego, której autor charakteryzuje go jako ciętego ironistę, utalentowanego poetę tworzącego improwizowane, humorystyczne wiersze, ale i dzielnego, choć słabego fizycznie żołnierza.

W roku 1919 Murmańczyków ewakuowano do Francji, a Małaczewski dołączył do 6 pułku strzelców armii gen. Józefa Hallera w Wogezach. W kwietniu 1919 wraz z całą armią powrócił do Polski, by wziąć udział w walkach z Ukraińcami na terenie dawnej Galicji, ubezpieczaniu zagrożonej przez Niemców granicy z Górnym Śląskiem oraz w bojach z bolszewikami. W uznaniu zasług awansował na porucznika i został odznaczony orderem Virtuti Militari V klasy oraz Krzyżem Walecznych. W tym czasie Małaczewski bardzo dużo czyta i rozpoczyna intensywną działalność literacką. Publikuje opowiadania, dzięki którym szybko zdobywa dużą popularność. Jednocześnie podupada na zdrowiu. Daje znać o sobie gruźlica, towarzysząca mu jeszcze od Archangielska, pojawiają się też halucynacje (niektórzy piszą o kryzysach psychicznych). Przebywa na urlopach, leczeniu, wreszcie jest wycofany ze służby liniowej w wojsku. Pozostaje jednak aktywny na zapleczu armii, zwłaszcza podczas bolszewickiego najazdu, między innymi w referacie literackim Głównego Inspektoratu Armii Ochotniczej gen. Józefa Hallera, poznając tam wybitnych twórców, chociażby Stefana Żeromskiego czy Kornela Makuszyńskiego. Staje się popularny w środowisku artystów, pisarzy i dziennikarzy.

Nawiązuje kontakty z Instytutem Mesjanistycznym. Niestety, jesienią 1921 roku nabawia się zapalenia płuc, które dodatkowo pogarsza stan jego zdrowia. W celu leczenia wyjeżdża do sanatorium w Zakopanem, gdzie umiera w kwietniu 1922 roku. Kornel Makuszyński po jego śmierci napisał: młodzieńcza jego dusza była jak gorejący krzak i tak sobie myślę, że gdyby nie był umarł od ran i gruźlicy, której się dorobił w bagnach pod Archangielskiem, byłby się strawił prędzej czy później od tego wewnętrznego żaru, co w nim płonął nieustannie. Umarł cichutko, z pogodnym uśmiechem na ustach, kiedy ostatnie śniegi zakwitły krakusami. Umarł jeden z najszlachetniejszych prozaików polskich, chłopiec bohaterski, co miał serce przeczyste, a duszę gorejącą płomieniem tak jasnym i złotym, jakim niezmierna płonie miłość.