gone-i-durne-na-murmanBywają marne książki napisane przez zawodowych literatów i dobre książki napisane przez amatorów pióra. Opowieści Zdzisława Chrząstowskiego z lat dzieciństwa i z czasu wojny należą zdecydowanie do tej drugiej kategorii.

Zdzisław Chrząstowski (1891-1939), podpułkownik Wojska Polskiego, to nietuzinkowa postać i przykład jak ciekawe kadry oficerskie posiadało przedwojenne Wojsko Polskie. Zawodowy żołnierz z bogatą kartą bojową, kawalerzysta z 1 pułku ułanów wsławionego w bitwie pod Krechowcami, będący jednocześnie człowiekiem dużej wrażliwości i talentów literackich. Zjawisko z dzisiejszej perspektywy zadziwiające. Na dorobek pisarski Chrząstowskiego, nie wliczając publikacji wojskowych, składają się: Na Murmań (1935), Legenda murmańska (1935) oraz Górne i durne (1937). W roku 2014 Wydawnictwo LTW wznowiło twórczość Chrząstowskiego wydając je jako dwie odrębne książki, łącząc w jednej z nich wspomnienia z okresu dzieciństwa (Górne i durne) oraz opowieść o losach polskich żołnierzy zmierzających na północ Rosji (Na Murmań).

Utwory Chrząstowskiego, balansujące pomiędzy wspomnieniami a fikcją literacką, to momentami naprawdę dobra literatura, w której pobrzmiewają nawiązania do twórczości Mickiewicza i Sienkiewicza. Autor nie ukrywał też inspiracji słynną książką Szczenięce lata Melchiora Wańkowicza, który zresztą napisał przedmowę do Górne i durne. Chrząstowski opisuje w swoich wspomnieniach kraj lat dziecinnych, ową świętą Żmudź, gdzie się urodził i wychował w typowej ziemiańskiej i patriotycznej rodzinie, wrośniętej od setek lat w ten malowniczy litewski krajobraz. Jego pisarstwo stara się uchwycić życie rodzinnego Teodorowa koło Taurogów na chwilę przed katastrofą wojny światowej, która bezpowrotnie zniszczy ten urokliwy świat rodem z czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego. Polskie ziemiaństwo zrośnięte tyloma więzami z litewskim chłopstwem oraz tradycją wspólnej powstańczej walki roku 1863, wydaje się niewzruszone w swojej społecznej pozycji. Tymczasem tworzy się już litewski ruch narodowy. Z dnia na dzień polscy znajomi autora deklarują się jako Litwini, lub litwomani. Z drugiej strony autor wspomina Litwinów w Wojsku Polskim, czy chłopów litewskich szczerze przywiązanych do swoich panów. W opowieści Chrząstowskiego zadziwia jak bardzo przesiąknięte polskością były te ziemie późniejszej etnicznej Litwy. Duże ośrodki miejskie jak Kowno czy Szawle, ale także niewielkie Sęgajliszki, Botoki, Poszewszuwie, Hrynkiszki. Miasta, dwory i zaścianki tętniące tradycyjnym polskim, szlacheckim patriotyzmem. Jak Soplicowo w Panu Tadeuszu. Jak Lauda w Potopie. Kresowość litewska we wspomnieniach Chrząstowskiego, pomimo szalejącej rusyfikacji, pulsuje autentycznym życiem. Jakże różna jest od kresowości białoruskiej, tak sugestywnie opisanej przez Wańkowicza czy Floriana Czarnyszewicza w powieści Nadberezyńcy, oraz ukraińskiej – malowniczej, ale i groźnej, uchwyconej w dziełach Zofii Kossak-Szczuckiej (Pożoga) czy Marii Dunin-Kozickiej (Burza od Wschodu. Wspomnienia z Kijowszczyzny). A wszystkie te obszary dopięte są klamrą jednej, wspólnej tradycji Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Poszczególne części składające się na Górne i durne nie stanowią niestety zwartej całości. Wspomnienia gimnazjalne niemal od razu przechodzą w relacje z działań wojennych, przez co czytelnik gubi się okolicznościach i wydarzeniach. Dalsza część opowieści Chrząstowskiego, czyli Na Murmań, to już wartka i przygodowa gawęda o ryzykownej i pełnej emocji podróży przez zrewoltowaną Rosję w kierunku wojsk brytyjskich i francuskich stacjonujących na dalekiej północy. Opowieść rozpoczyna się w roku 1918 od kapitulacji przez Niemcami I Korpusu gen. Dowbora-Muśnickiego. Przy okazji dowiadujemy się o nieco zapomnianych polskich formacjach wojskowych, które powstawały w tym czasie na rozległych obszarach Rosji, od Kresów, przez Don, Kaukaz, po Syberię. Wyprawa jaką odbywa Chrząstowski razem z kilkoma żołnierzami I Korpusu, wiedzie z Bobrujska przez Kijów, Homel (w okolicach którego przekraczają linię rozgraniczającą tereny okupacji niemieckiej i władzy bolszewickiej), Tułę, Riazań, Kazań, Kotłas, oraz będący u kresu podróży zajęty przez aliantów port archangielski. Wiele w tej relacji niespodziewanych zwrotów akcji, balansowania na granicy życia i śmierci, ale również obserwacji ludzkich postaw w zrewoltowanym kraju. Chrząstowski jest w swojej relacji wyczulony na historię i kulturę miejsc, które mija w swojej podróży. Obserwuje specyfikę guberni czernichowskiej, leżącej na najdalszych kresach dawnej Rzeczpospolitej, gdzie ścierały się wpływy wielu państw. Relacjonuje wstrząsającą wizytę w cerkwi w Kazaniu, gdy stojąc na kracie podłogowej zauważa pod stopami ludzkie czaszki, według legendy należące do wymordowanych przez Moskali tatarskich władców i mieszkańców miasta.

Legenda murmańska jest dalszą częścią wspomnień Chrząstowskiego, który dociera do celu podróży i dołącza do oddziału kapitana Mariana Sołodkowskiego, wsławionego brawurowym opanowaniem Archangielska z rąk bolszewików. Legenda… jest pasjonującą opowieścią o tej dziwnej wojnie toczonej z czerwonymi na krańcach świata. Archangielsk i Dźwina Północna. Onega. Murmańsk. Tam rozgrywają się wydarzenia, o których niewiele napisano w podręcznikach historii. Kilkuset polskich żołnierzy walczy u boku aliantów z bolszewikami, tworząc tym samym wkład w budowę wolnej Polski. Zgromadzenie w jednym miejscu wielonarodowych wojsk koalicji, stanowi znakomitą okazję dla Chrząstowskiego by analizować różnice charakterów, mentalności i wyszkolenia Francuzów, Anglików, Amerykanów, białych Rosjan. Z kolei polski oddział złożony jest w większości z oficerów pochodzących z II Brygady, z rozbrojonych polskich korpusów w Rosji oraz z armii państw zaborczych. Prości żołnierze i poeci. Wyraziste charaktery. Walka podjazdowa toczona szczupłymi siłami, w której objawiają się iście Kmicicowe talenty naszych rodaków. Zadziwieni Anglicy bardzo cenią ambitnych, walecznych i pomysłowych Polaków i nazywają ich „lwami północy”. Opowieść Chrząstowskiego pisana jest bez śladu kompleksu wobec żołnierzy innych wojsk, a nawet z poczuciem wartości polskiego żołnierza, który lepiej odnajduje się w realiach tej dziwnej i dalekiej wojny.

Wspomnienia Chrząstowskiego pełne są niezwykłych postaci takich jak Bogusław Szul-Skjöldkrona, młody poeta-oficer ze sztabu dowództwa Wojsk Polskich na Wschodzie, niezwykle ideowy o wielkim autorytecie, czy rotmistrz Hrakało-Horawski, dowódca oddziału polskiego walczącego w okolicach Onegi, o którym autor napisał: wspaniały typ rębajły, hulajduszy i zawadiaki. Żołnierz i rycerz starej daty, ze wszystkimi wadami i cnotami szlacheckimi. Lisowczyk, przemundurowany na nowoczesnego oficera. Przez opowieść Chrząstowskiego przewija się nieustannie postać jego towarzysza broni – Eugeniusza Małaczewskiego, poety, ciętego ironisty, utalentowanego pisarza zmarłego przedwcześnie już w wolnej Polsce, któremu autor zadedykował swoje wspomnienia.

Chrząstowski stroni od patosu, bo jak sam napisał: nikt tak nie wyczuwa fałszu jak żołnierz. Swoją opowieść prowadzi dynamicznie, często z humorem, przedstawiając walki w konwencji przygody rodem z Trylogii czy Dzikiego Zachodu. Poznajemy żołnierskie życie we wszystkich jego wymiarach: walki, zabawy, dosadności, zdobywania kobiecych uroków. I wreszcie egzotyka okolic koła podbiegunowego. Trzaskający mróz, zadymki śnieżne, długie noce i zorza polarna. Podróż przez zwały kry Morza Białego, przez Ocean Lodowaty i port murmański aż do Anglii i tworzonego we Francji Wojska Polskiego – armii gen. Józefa Hallera.

Konwencja awanturniczo-przygodowa czyni ze wspomnień Chrząstowskiego ciekawą i lekką lekturę. Autor nie ukrywa jednak, że pośród codziennych trudów wojny żołnierzom towarzyszy nieustannie pragnienie wolnej Polski, o którą walczą i do której tęsknią.