google.com

google.com

Latami przyklejałem na wielkich sztabowych mapach symbole grzyba atomowego: niebieskie tam, gdzie uderzenia miały paść z Zachodu, czerwone tam, gdzie miały paść nasze […]. Nie mogłem nie myśleć co te grzybki oznaczają. Musiałem na tych mapach rysować długie warkocze, które oznaczały strefy skażeń promieniotwórczych, mających zagrodzić Armii Radzieckiej drogę do serca Europy. Jeden taki warkocz układał się na linii Wisły […]. Tam miały pójść uderzenia powyżej jednej megatony, przecinające Polskę na pół. A drugi taki warkocz wyznaczyłem w zachodniej części kraju – tak pułkownik Ryszard Kukliński wspominał powody podjęcia współpracy z Amerykanami. Wydana w 2014 roku książka Sławomira Cenckiewicza Atomowy szpieg jest próbą przybliżenia tej niezwykłej postaci na tle dramatycznych okoliczności zimnej wojny.

W historii tego człowieka jest wszystko. Dojrzewanie do wielkiego przełomu, bohaterstwo i idealizm, dramat niezwykle trudnych wyborów i tragedia życia rodzinnego, dźwiganie wielkiego ciężaru i lata dojmującej samotności w grze o uratowanie milionów istnień ludzkich. A wszystko w scenerii najnowszych dziejów Polski podbitej przez Sowietów, będącej elementem komunistycznego bloku skonfrontowanego z krajami Zachodu. Jest w tej historii także rys sensacji, zawiłej wywiadowczej gry, w której rzeczywistość przerasta niejedną filmową fabułę. Ale może przede wszystkim jest w postaci pułkownika zogniskowany spór dotykający najbardziej istotnych i ciągle aktualnych zagadnień polskiej współczesności.

Chociażby ten krótki wstęp pokazuje, jak trudnym wyzwaniem było przedstawienie fenomenu Ryszarda Kuklińskiego. Cenckiewicz, niezwykle aktywny badacz najnowszych dziejów Polski, urastający w ostatnich latach do jednoosobowej instytucji, wyszedł z tego zadania obronną ręką. I to pomimo istniejących w trakcie pisania książki licznych ograniczeń w postaci braku dostępu do wielu źródeł, zarówno w kraju, jak i w Stanach Zjednoczonych. Autor wyraźnie zaznacza, że nie dotarł do większości amerykańskich materiałów dotyczących pułkownika, wciąż utajnionych, a nawet do zbiorów Centralnego Archiwum Wojskowego, które określił jako bastion PRL. Co warte podkreślenia – dwa lata po wydaniu Atomowego szpiega Cenckiewicz został szefem wojskowych archiwów i rozpoczął wietrzenie tej popeerelowskiej instytucji.

Książkę otwiera mocny akcent – zarysowanie sowieckiego scenariusza kataklizmu, czyli planów ataku ZSRS na kraje NATO z wykorzystaniem broni atomowej. Lektura tego fragmentu jest wstrząsająca. Poznajemy aktywną rolę Ludowego Wojska „Polskiego” w agresji na państwa zachodniej Europy, w tym kraje skandynawskie, północne Niemcy i Beneluks. Autor przedstawia jednocześnie akcję dezinformacyjną Kremla, który szykując się do działań wojennych prowadził politykę odprężenia, by uśpić czujność krajów NATO. Ważnym uzupełnieniem tych informacji jest zamieszczony na końcu książki Plan operacji zaczepnej frontu nadmorskiego, z którego można dowiedzieć się o szczegółowych działaniach LWP w czasie przewidywanej wojny. Co bardzo ważne, agresja bloku sowieckiego wiązała się z planami NATO: uderzenia atomowego na wojska tzw. II rzutu przemieszczane ze Związku Sowieckiego, przez Polskę, na Zachód. To właśnie w Polsce te jednostki miały zostać zniszczone atakami jądrowymi na linii Bugu, Wisły i zachodniej części kraju (od 100 do 200 uderzeń), w wyniku których mogło zginąć od jednego do dwóch milionów ludzi, a kraj miał stać się ruiną.

W kolejnych częściach książki poznajemy życie Ryszarda Kuklińskiego w jego wymiarze prywatnym i służbowym. Wywodzący się z warszawskiej robotniczej rodziny, młody chłopak najprawdopodobniej szczerze uwierzył w idee komunizmu stając się członkiem PPR (następnie PZPR) i ORMO, by ostatecznie – jako ochotnik do armii – zostać skierowanym do szkoły oficerskiej we Wrocławiu. Tak rozpoczęła się, trwająca kilka dekad, zawrotna wojskowa kariera Kulińskiego, w której dotarł aż na sam szczyt dowództwa LWP w Sztabie Generalnym. Bardzo szybko zwierzchnicy zaobserwowali niezwykłą inteligencję i pracowitość Kuklińskiego oraz znakomite predyspozycje do pracy sztabowej przy planowaniu operacji i ćwiczeń wojskowych. Stąd częste awanse i dostęp do coraz większych tajemnic ludowego wojska a nawet całego Układu Warszawskiego. Wyrazem zaufania zwierzchników była misja Kuklińskiego w Wietnamie w latach 1967-1968 oraz powierzenie mu odbywania rejsów po wodach Bałtyku i Morza Północnego, które pod pozorem wyjazdów turystycznych miały za zadanie rozpracowanie terenów przyszłych działań wojennych LWP.

Dostęp do coraz bardziej zastrzeżonej wiedzy wojskowej ukazywał Kuklińskiemu zatrważający obraz sytuacji Polski a kolejne wydarzenia pozbawiały go resztek złudzeń co do roli LWP. Już podczas manewrów wojskowych z udziałem Sowietów w roku 1965 Kukliński był świadkiem prezentacji uzbrojenia jądrowego, znajdującego się na terenie PRL, które miało być wykorzystane w przyszłej wojnie. W 1968 został skierowany do prac sztabowych przygotowujących inwazję wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, a w 1970 doskonale zdawał sobie sprawę z kluczowej roli LWP w masakrze protestujących robotników na Wybrzeżu. Te wydarzenia przelały szalę goryczy. Kukliński zdecydował, że jedyną formą, w jakiej może pomóc Polsce, jest współpraca z Amerykanami, którzy byli w stanie powstrzymać ekspansję komunizmu. Podczas jednego z kolejnych rejsów wywiadowczych nawiązał kontakt z amerykańską ambasadą, by prowadzić partnerski dialog z oficerami sił zbrojnych USA. Dopiero argumenty oficerów CIA przekonały go do podjęcia tajnej wywiadowczej misji. Nie zgodził się jednak na rolę zwykłego szpiega. Nigdy nie przyjął jakiegokolwiek wynagrodzenia finansowego a swoją działalność traktował w kategoriach honorowych i ideowych. 

Artykuł opublikowano pierwotnie w Ciechanowskim Piśmie Historycznym Reduta nr 14-15.