desa.pl

desa.pl

Mieszkam w Warszawie, choć nie urodziłem się tutaj. 17 lat to jednak spory kawał czasu i de facto ponad połowę swojego świadomego życia tutaj spędziłem. Skoro tu mieszkam, musiałem się przyzwyczaić do pędu, do ciągłego biegu, pośpiechu. Warszawa to specyficzne miejsce, ale i ludzie specyficzni. Jak wszędzie, ale trochę inaczej. Tajemniczy tytuł oznacza chama i prostaka.

Źle się mówi o warszawiakach, ale czy tego samego nie można by powiedzieć o poznaniakach, krakusach, gdańszczanach?

Każdy region ma swoje czarne owce i specyfiką Warszawy jest to, że jest ich więcej niż gdzie indziej. Jeśli przyjmiemy, że 5 proc. społeczności to chamy i prostaki, wyjdzie na to, że w Warszawie jest ich 100 tys. Sporo. Specyfiką Warszawy jest to, że miejscowe chamy i prostaki wymieszały się z napływowymi chamami i prostakami. To nie jest tak, że tubylcy są źli, a przyjezdni są wspaniali. I jednym i drugim niczego nie brakuje.

Oczywiście ktoś pomyśli, że tekst ten obraża warszawiaków. Wcale nie. Warszawa nie różni się wiele od innych miast w Polsce. Może procentowo jest tu ciut więcej chamów i prostaków, ale niewiele odbiega to od średniej krajowej. Czy gdy na meczu jest 30 tys. widzów i nagle kibole zaczynają się prać, od razu oznacza to, że 30 tys. się pierze? Nie! Piorą się chamy i prostaki, reszta stoi z boku i tylko modli się w duchu, żeby przypadkiem nie oberwać.

CHiPy bardziej rzucają się w oczy, szczególnie na drodze ma się wrażenie, że jest ich cała masa (rzeczywiście, w Warszawie kierowcy bywają okropni).  Cham i prostak bardziej rzuca się w oczy niż człowiek taktowny i inteligentny. Tak samo jest w telewizji. Dobro przebije się tylko od czasu do czasu, a zło króluje niemal bez przerwy. A jak jest z Warszawą? Ona da się lubić. Ma swoje niewątpliwe atuty.