kulturatka.pl

kulturatka.pl

Polski książę władający terenami dzisiejszego Berlina, Kijów w granicach Rzeczpospolitej, Moskwa w naszych rękach, porty polskie nad Morzem Czarnym, włości polskie we Włoszech i… na Karaibach. To nie zbiór opowiadań fantastycznych. To zebrany w jednej książce katalog najdalszych polskich wpływów w historii.  

Jeżeli szukamy lektury lekkiej, łatwiej i przyjemnej a przy okazji pożytecznej to książka Michaela Morys-Twardowskiego Polskie Imperium jest rozwiązaniem idealnym. Napisana przystępnym językiem, z dużą dozą ciekawostek, może wprawić polskiego czytelnika w dobry nastrój. Jakże miło bowiem poczytać o tym jak wielka i potężna była Polska i jak daleko sięgały nasze wpływy.

Jakoś tak bowiem ułożyło się w ostatnich dekadach, że częściej wmawiano nam, że powinniśmy się naszej historii wstydzić i ciągle za coś przepraszać. Tymczasem nasze dzieje obfitują w taką ilość wspaniałych zdarzeń, że aż zapiera dech w piersiach. Polskie Imperium jest tego najlepszym przykładem.

W swojej książce Morys-Twardowski zebrał szereg informacji o potędze polskiego państwa, zarówno tych dobrze znanych jak władanie Moskwą w początkach XVII wieku, mniej znanych jak wpływy Rzeczpospolitej w Mołdawii i Wołoszczyźnie, aż po znane chyba tylko zawodowym historykom lub pasjonatom, jak zwierzchnictwo Polski nad krymskim portem Kaffa. Opowieść rozpoczyna autor od oblężenia Moskwy przez wojska Rzeczpospolitej w latach 1618-1619, zakończonego rozejmem w Dywilinie leżącym siedemdziesiąt kilometrów na północ od Moskwy. Na tak odległych terenach Polska dyktowała Moskalom warunki polityczne, w wyniku których Rzeczpospolita osiągnęła największe terytorium w swojej historii, sięgające niemal miliona kilometrów kwadratowych. Co ciekawe autor podkreśla, że współcześni wydarzeniom odebrali warunki rozejmu jako porażkę, ponieważ nie osiągnięto zamierzonego celu czyli nie wcielono do unii polsko-litewskiej kolejnego państwa. Według autora to było myślenie w kategoriach mocarstwowych, w kategoriach imperium.

W kolejnych rozdziałach książki, ułożonych według zasady terytorialnej a nie chronologicznej, odbywamy podróż po polskich podbojach na przestrzeni wieków, od czasów Chrobrego aż po czasy przedrozbiorowe. Szczególną rolę odgrywa jednak okres największych polskich sukcesów czyli epoka od końca XIV do pierwszej połowy XVII wieku. Podbój Rosji, mało znana próba opanowania Szwecji czy zamorskie kolonie Kurlandii, lennika Rzeczpospolitej, to tylko wybrane przykłady z wielu podobnych wydarzeń tych czasów. Kiedy uświadomimy sobie, że chociażby w roku 1600 wojska polskie wkraczały do Bukaresztu by utwierdzić władanie Rzeczpospolitej nad Wołoszczyzną, a w kilka miesięcy potem są przerzucane na teatr walk w Inflantach (obecna Łotwa i Estonia), wpływy Rzeczpospolitej widzimy w pełnej skali. Z lektury Morys-Twardowskiego wyłania się obraz dumnych potomków Sarmatów, dzielnych i odważnych, przekonanych o sile własnego państwa, w których charakterach pobrzmiewa duch zdobywców, pewnych że nie ma przed nimi przeszkód nie do pokonania. Niewątpliwym mankamentem jest brzmienie podtytułu książki: Wszystkie kraje podbite przez Rzeczpospolitą. Tymczasem z lektury wynika, że rozbudowa polskich wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej bardzo rzadko miała charakter militarnego podboju. Znacznie częściej Polska budowała swoją siłę drogą pokojową, poprzez ekspansję własnej kultury, czy wyjątkową atrakcyjność ustroju państwa, pełnego swobód i wolności, który przyciągał do Polski ościenne kraje i narody.

Autor podkreśla, że chciał napisać książkę przystępną i niewielką objętościowo, i dlatego musiał dokonać selekcji materiału historycznego. Zapewne z tego powodu nie przedstawił wielu innych ciekawostek historycznych lub opisał je bardzo ogólnie. Nie dowiemy się niestety zbyt wiele o dalekich wypadach i podbojach Bolesława Chrobrego na terenie obecnych Niemiec (Łużyce, Milsko, Miśnia), o zdobyciu Czech (na krótko) oraz Moraw i Słowacji (na dłużej). Nie dowiemy się, że imperium Chrobrego sięgało Dunaju a władztwo Bolesława Krzywoustego być może nawet wyspy Rugii. W przypadku polskich wpływów w Kijowie autor opisuje zawrotną kampanię  Chrobrego z 1018 roku oraz panowanie Polski nad tym miastem w latach 1569-1667. Nie przeczytamy jednak o rajdach kijowskich Bolesława Szczodrego czy wyprawie Józefa Piłsudskiego z roku 1920. Autor jedynie wspomina o zwierzchności Władysława Jagiełły nad potężną kupiecką republiką Nowogrodu Wielkiego obejmującą obszary obecnej północnej Rosji. Nie dowiemy się niestety o podobnych staraniach Nowogrodu, niemal sto lat później, oddania się w opiekę Kazimierza Jagiellończyka. Szkoda że autor nie wspomniał także o ambitnej polityce dynastycznej Jagiellonów, która pozwoliła na zdobycie tronów Czech i Węgier i budowę bloku państw rozciągającego się miedzy Bałtykiem a Morzem Adriatyckim i Czarnym.

Morys-Twardowski nie zgłębia prawnych niuansów najdalszych polskich wpływów, pozostawiając to akademickim debatom naukowców. Ważne jest dla niego pokazanie realnego oddziaływania polskiej potęgi sprzed wieków. Wadą książki jest niewątpliwie selekcja materiału oraz swobodny, momentami nieco nonszalancki i niestaranny styl opowieści. Nie ujmuje to jednak książce waloru ciekawej lektury, która może łatwo zainteresować czytelnika dziejami Polski i zainspirować go do sięgnięcia po bardziej zaawansowane, poważne publikacje z historii naszej Ojczyzny.