joJak zapewne Państwo zauważyli, niezbyt często poruszam tematy ekonomiczne. Wynika to z prostej przyczyny – na ekonomii się nie znam. Podatki, ZUS, VAT, księgowość to dla mnie tematy z pogranicza science fiction. Unikam ich niczym diabeł święconej wody. Ta nieznajomość nie przeszkadza mi jednak w prowadzeniu własnego biznesu. I jako laik wyłożę Państwu, co mi najbardziej przeszkadza w prowadzeniu biznesu. Powołam się tu też na doświadczenie zdobyte w pracy w różnych urzędach.
Po pierwsze, zawsze się dziwię, że oprócz tego, że płacę pracownikom pensję, muszę też zapłacić podatek dochodowy. Nijak tego pojąć nie mogę, bo raczej jest to podatek odchodowy, gdyż muszę zapłacić podatek od tego, że płacę pracownikowi. Przypominam, że jestem laikiem w tej dziedzinie, ale niech ktoś mądry wytłumaczy mi, dlaczego muszę płacić podatek od tego, że płacę pracownikom pensję.
Druga rzecz, która mnie nurtuje to taka, że zatrudniając osobę mającą umowę o pracę na umowę zlecenie, muszę za tego kogoś płacić składkę zdrowotną. Przecież taka składka jest już opłacana przez „głównego pracodawcę”, jakim jest ten, który zatrudnia na umowę o pracę. Zgoda, to można sobie odliczyć (skoro dużą część można odliczyć, to po jakiego grzyba to jest?), ale gdyby ta osoba była zatrudniona na 10 różnych umów zlecenie, to 10 razy płaci się składki zdrowotne. Nie mówimy tu o studentach, żeby była jasność.
Tępa ze mnie sztuka, prawda? Być może, nie mam zamiaru kogokolwiek wyprowadzać z błędu. Patrzę na to jako laik i za każdym razem się dziwię. Ile tam jest niuansów, Bóg sam jeden raczy wiedzieć. Niech ktoś coś z tym w końcu zrobi, bo nie ja jeden mam z tym problem. Pracodawcy mają wiele za uszami (wspominam swoich byłych pracodawców, którzy niejednokrotnie łamali podstawowe prawa pracownicze), ale też wielu jest uczciwych, a rzuca im się kłody pod nogi. Dlatego też usiłowania rządu bardzo pochwalam i popieram, ale niech to nie będą tylko piękne słowa, ale niech to będą czyny. One tak naprawdę liczą się najbardziej. Oczywiście przy okazji tych zmian, które mają znaleźć się w planie Morawieckiego, media będą wrzucać różne nieprawdziwe informacje (jak choćby o tym, że rząd rzekomo planuje opodatkować przedsiębiorców 40% podatkiem). Mam nadzieję, że nikomu taki głupi pomysł nie przyjdzie do głowy, że przyszedł on jedynie tym, którzy są przeciwko temu rządowi, bo atmosferę strachu należy ciągle podgrzewać. Ale niech ręka Boska broni przed tego typu działaniami. Co wówczas się stanie? Przedsiębiorcy zaczną kombinować. Podnoszenie podatków zawsze sprawia, że zaczynają się kombinacje. Lepiej zatem trzymać podatki na odpowiednio niskim poziomie, żeby tego i owego nie kusiło.

Wiele złego robią też urzędnicy. Znam to z autopsji i wiem, że w urzędach są tzw. hamulcowi, którzy wstrzymują wydawanie decyzji, opóźniają wydanie zgody na budowę itp. Wielu mógłbym wskazać nawet z imienia i nazwiska. Ale ilu jest takich, o których ja nie wiem, to pewnie trzeba pomnożyć tę liczbę, którą ja znam przez 1000, a może i więcej. I nie ma na nich bata. Siedzą na stołkach przez lata i włos im z głowy nie spada. Urzędnicy też mogą zaleźć za skórę przedsiębiorcom. Urzędnicy powinni jako naczelną uznać zasadę znaną w medycynie, czyli primum non nocere (po pierwsze nie szkodzić).
Ostatnie spotkanie pod Rzeszowem jest naprawdę dobrym sygnałem wysłanym przedsiębiorcom. Nie wydaje mi się jednak dobrym pomysłem tworzenie instytucji rzecznika przedsiębiorców. Dlaczego? Bo to tylko mnożenie niepotrzebnych etatów w administracji, a jak przyjdzie co do czego, to przedsiębiorca i tak zostanie na lodzie. Zamiast rzecznika przedsiębiorców powinien pojawić się rzecznik do spraw walki z nadużyciami urzędniczymi, czyli urzędnik, który szkodzi, powinien być usunięty. Podoba mi się zatem zasada odpowiedzialności za naruszenie prawa, ale rozszerzyłbym tę zasadę o nieuzasadnione przeciąganie spraw, które są nagminne w wielu urzędach.
I nie jest tak jak piszą i mówią w różnych mediach, że przedsiębiorcy boją się zmian proponowanych przez rząd Beaty Szydło. Boją się ci, którzy mają najwięcej do stracenia, czyli oszuści i kanciarze. Ja się ich w ogóle nie boję, mam wręcz nadzieję, że będzie lepiej. Może to płonne nadzieje, ale widzę, że dało się coś zrobić dla rodzin, dla pracowników, to dlaczego ma się nie udać jeśli chodzi o przedsiębiorców?
Proszę mi wybaczyć moją niewiedzę, która być może razi po oczach ekonomistów, księgowych, ale takich przedsiębiorców jak ja jest naprawdę wielu i nie każdy musi się znać na ekonomii i nie każdy to lubi. A prowadzenie biznesu nie polega na tym, że ktoś umie liczyć, ale na tym, że ma jakiś pomysł i stara się ze wszystkich sił, żeby robić to dobrze.