wrodzinie.pl

wrodzinie.pl

Gdybym był stanu wolnego i chodził za rączkę z pewną niewiastą, którą zobaczyłbym na czarnym proteście lub że popiera ów protest, to z całą pewnością stałbym się człowiekiem absolutnie stanu wolnego (przynajmniej do momentu, kiedy znalazłbym odpowiednią kandydatkę). Tak się jednak składa, że nie jestem stanu wolnego, ale na szczęście moja Małżonka ma poglądy zgoła odmienne od tych, które wczoraj wylazły na ulice polskich miast. Szczerze współczuję mężczyznom, których żony, partnerki były wczoraj na marszu. Znaczy to jedynie tyle, że wasze żony, czy partnerki są samolubami, myślą tylko o sobie. Bo czy myśli o kimś innym kobieta, która mówi, że jej ciało to jej wybór?

A gdzie zdanie męża, czy partnera? Że nie wspomnę o zdaniu dziecka. Czy już się nie liczy? Czy w ogóle się liczyło? Ilu jest w Polsce mężczyzn, którzy nie wiedzą, że ich żony/partnerki były w ciąży i tę ciążę usunęły? Tego nie wiem, ale głęboko bym się zastanowił nad tym, czy chcę być z osobą, która jest przeciwko życiu, a myśli tylko o swojej macicy.

Gdybym był synem kobiety, która uczestniczyła w czarnym proteście, zadałbym jej jedno pytanie: mamo, czy ty kiedyś usunęłaś mojego brata lub siostrę? Czy zrobiłaś coś tak złego? Czy sumienie cię nie gryzie? Jak możesz być przeciwko życiu? I nawet gdyby mi odpowiedziała, że przecież mnie urodziła, to straciłbym do niej szacunek. Dlaczego? Bo zabiła mojego brata lub siostrę!

Kolor protestu jest jak najbardziej pasujący. Czerń to smutek, żal. I taki był wczorajszy protest. Pełen smutku, nienawiści. Jak wielka jest nienawiść po lewej stronie widać nie tylko na plakatach.

W maju tego roku ksiądz z mojej parafii poprosił mnie, żebym na osiedlowym forum poinformował mieszkańców osiedla, że przy osiedlowej kapliczce odbędzie się nabożeństwo majowe. Napisałem to na forum w sobotnie popołudnie. Do wieczora nie pojawił się żaden komentarz, ale późnym wieczorem zaczęła się jazda bez trzymanki. Do głosu doszły osoby, którym nie spodobało się to, że będzie takie nabożeństwo. Pisali o tym, żeby zgodę na to wydała rada osiedla, niektórzy pisali nawet o zgodzie prezydent HGW, bo przecież to zgromadzenie publiczne. Ale to było tylko preludium do haseł, które padały na forum. Niektórzy pisali o tym, że nikt im nie będzie wpychał religii niczym penisa do ust, itp. Mieli używanie, a szczególnie aktywne były właśnie kobiety. Post był skierowany do wszystkich, ale oczywiście była to informacja o jakimś wydarzeniu, w którym udział był dobrowolny. Rozpętała się prawdziwa burza.

Gdy ostatnio te same pańcie umawiały się na czarny protest miałem coś napisać, ale tego nie zrobiłem, bo nie była to informacja skierowana do mnie. Być może mogłem zareagować, ale dyskusja z betonem nie ma najmniejszego sensu. Chodzi mi o to, że po stronie fanatyków z lewej strony jest już tak dużo nienawiści i dezinformacji, że włączanie się do dyskusji jest walką z wiatrakami. Jasne, wielu i mnie uzna za fanatyka, ale jednak różnica jest taka, że nie wdaję się w walkę z wiatrakami z ludźmi, którzy są po drugiej stronie. Może to i błąd, ale gdybym wyraził swoje zdanie na forum, to ilość jadu zalałaby całe osiedle, a tego wolałem uniknąć, gdyż wolę chronić przestrzeń, w której żyję. I proszę mi uwierzyć, że nie ja ten jad bym wylewał. Nawet gdybym użył rzeczowych argumentów i tak rozbiłoby się to o mur niewiedzy i nienawiści znajdujący się po drugiej stronie. Jak zachować się w takich przypadkach? Dyskutować, czy podjąć wyzwanie? Przekonywać, wiedząc że nie ma się szans na przekonanie?