J_Haller_by_KossakOj, dawno już nie pisałem na nasz blog prawymsierpowym.pl, bardzo dawno. Bodaj trzy lata chyba. Ileż to spraw się wydarzyło w życiu prywatnym, a ileż w naszej Ojczyźnie dokonało się zmian. Tymczasem redaktor dzielnie, choć najczęściej tylko sam, prowadził swój blog, nie przerywając ani na chwilę swoich działań. Chwała mu za to wielka. Za pracowitość, upór i konsekwencję. To między innymi dzięki takiemu pospolitemu ruszeniu serc i umysłów możliwa stała się dobra – i oby trwała – zmiana. Ale nie o tym dziś chciałem mówić. Może stali i dawni Czytelnicy pamiętają jak pisywałem tu kiedyś o moich kresowych fascynacjach, o wspaniałym dziedzictwie Polski pozostawionym na Wschodzie, o smoleńskich kresach Kresów, opisywanych przez pryzmat lektur – powieści, wspomnień, pamiętników, reportaży. Nic się w tej kwestii u mnie nie zmieniło.  Kresowe uczucie zaległo głęboko i zapewne na stałe w umyśle i sercu.

Jak choćby ostatnio przeczytane w trybie urlopowym dzieło Andrzeja Rostworowskiego Ziemia, której już nie zobaczysz. Wspomnienia kresowe. Nie jest to może dzieło genialne, sięgające poziomem Na skraju Imperium Mieczysława Jałowieckiego, ale i tutaj mamy plastycznie oddany obraz kresowego ziemiaństwa początków XX w. Klimaty białoruskich i litewskich stron dawnej Rzeczpospolitej a potem Wielka Wojna i służba autora w I Korpusie Polskim gen. Dowbora-Muśnickiego w dalekim białoruskim Bobrujsku. Wreszcie, zwycięska wojna Polski z bolszewicką nawałą, którą widzimy przez pryzmat służby autora w odrodzonym Wojsku Polskim. Co ciekawe, obraz wojny jest w tych wspomnieniach nieco inny. Autor służył bowiem w tym czasie w wojskach inżynieryjnych. Saperzy, budowa lub niszczenie mostów, kwatermistrzostwo. Wojna widziana od strony organizacji i zaplecza, ale również bardzo ważnego dla przebiegu walki.

Kresowe fascynacje pozostaną, ale ostatnio posunąć się trochę muszą i zrobić miejsca dla innej tematyki, równie dla mnie ciekawej. Kłębią mi się w głowie myśli z ostatnich lektur, wrażenia z urlopowych wyjazdów, przemyślenia, refleksje, obserwacje. Rozbiegane, chwilowe, domagają się uporządkowania i utrwalenia, zamknięcia w spójną opowieść. Nie odpuszczą póki nie napiszę. Nie dadzą spokoju. Więc piszę. O czym będzie ta opowieść? Będzie o kresach zachodnich Polski, o Polsce północnej, utrwalonej w międzywojennej literaturze. O takich kresach zachodnich jakimi je widziano w tym krótkim, ale dla nas tak ważnym okresie niepodległej II Rzeczpospolitej. Prusy Wschodnie z Warmią i Mazurami, Pomorze Gdańskie i Zachodnie. Ziemie w granicach ówczesnej Polski i poza nią, gdzie polska mowa i polska historia odciskała swoje piętno na przestrzeni bez mała tysiąca lat. Świat, którego dziś już nie ma, w odmienionych, z korzyścią dla nas, realiach. Obserwuję ten świat i ten czas przez pryzmat polskich książek tamtej epoki. Dlaczego ta dawna literatura? Może dlatego, że jest w niej coś co tak trudno spotkać dzisiaj – jakieś silne uczucie, głęboka miłość do polskości utrwalona w pięknej, przedwojennej, polskiej mowie tak wielu wybitnych pisarzy, reporterów, dziennikarzy. To także świadectwo świata, który już odszedł do historii, choć jeszcze nie tak dawnego, całkiem bliskiego.

Żeromski. To od niego zaczniemy naszą opowieść. Tak, ten Żeromski, za którym nie przepadaliśmy w szkole, ten Żeromski jakże nierówny w swojej twórczości, drażniący, piszący momentami nieznośną manierą upoetycznionej prozy, ale również ten Żeromski, którego pisarstwo jakoś nie daje się rzucić w kąt, które inspiruje, pobudza do refleksji, dialogu z dziełem, nawet wtedy, gdy się z nim nie zgadzamy. Bo wiemy, że to wychowawca pokoleń polskiej inteligencji, w jej etosie służby Polsce. Bo wiemy, że ten człowiek, położył wiele zasług w walce plebiscytowej o polskość Warmii i Mazur w roku 1920 i to on jako jeden z pierwszych przez swoją twórczość ukazywał obywatelom dopiero co odrodzonej Polski, świadomość o dostępie do Bałtyku, o specyfice Pomorza, przywracał zainteresowanie dziejami Polski, jakże innej w swym wymiarze, Polski nadmorskiej, portowej, rybackiej, z szerokimi perspektywami na świat dzięki oknu bałtyckiemu.

Z pobytu Żeromskiego na polskim wybrzeżu w początku lat 20. wzięło się jego żywe zainteresowanie nieznanym mu dotychczas kawałkiem Polski. Ten z trudem wywalczony dostęp do morza z linią brzegową raptem około 70 kilometrów (nie licząc Półwyspu Helskiego) dawał Polsce wielkie nadzieje na rozwój gospodarczy i stanowił, z pewnymi zmianami, powrót do stanu sprzed rozbiorów. Zamieszkująca te tereny ludność kaszubska poczuwająca się do więzi z resztą narodu polskiego, była jednak poddawana przez pokolenia uporczywej germanizacji a w grę wchodziły również pewne odrębności pomorskiej tradycji w ramach polskiego państwa sprzed wieków. Żeromski obserwował pierwsze lata Polski niepodległej na Pomorzu i niepokoił się zadrażnieniami panującymi pomiędzy Kaszubami a administracja polską, często nie rozumiejącą specyfiki tego ludu i regionu. Stąd wzięło się jego żywe zaangażowanie w te sprawy, które dało efekt w postaci cyklu opowiadań Wiatr od morza wydanych w roku 1922. Wraz z innymi drobniejszymi utworami jak Wisła oraz Międzymorze tworzą one swoistą nadmorską trylogię Żeromskiego. Wiatr od morza to zbiór osiemnastu opowiadań z dziejów Pomorza, w których przedstawiono zmagania o polskość tych ziem w kontekście naporu niemczyzny, od czasów pogańskich, przez losy św. Wojciecha, najazd krzyżacki, odzyskanie dostępu do morza po wojnie trzynastoletniej, zabory, I wojnę światową, aż po początki budowy portu w Gdyni. Przez wszystkie opowiadania przewija się postać Smętka, złego ducha niszczącego ludzkie dusze i więzi, uosabiającego destrukcyjny niemiecki napór i niemiecką siłę. W ostatnim opowiadaniu Smętek odpływa statkiem z Gdańska, przegrany, szukający w imperium brytyjskim nowego pola do działania. Trzeba przyznać szczerze, że opowieści składające się na Wiatr od morza są bardzo nierówne. Obok znakomicie dopracowanych, często stylizowanych na gwarę kaszubską, znajdujemy opowieści słabsze. Wybór tematyki opowiadań wydaje się być mało reprezentatywny dla dziejów polskiego Pomorza, czasami chaotyczny, a nawet przypadkowy. Dopiero jednak ostanie dwa, niewątpliwie świetne, opowiadania ujmują jedną klamrą w całość i częściowo tłumaczą dobór tematyki opowiadań. Z kolei Wisła oraz Międzymorze to dwa pisane prozą tzw. poematy geograficzne. W pierwszym z nich Żeromski kreśli obraz płynącej przez kolejne regiony Wisły, symbolizującej spajanie w całość polskich ziem. W Międzymorzu autor przedstawia dzieje Półwyspu Helskiego, zarówno w swoim geologicznym jak i historycznym wymiarze. Treść utworu przesycona pojęciami regionalnymi, kaszubskimi oraz drobiazgowymi opisami przyrody pragnie przybliżyć specyfikę tego mało znanego Polakom terenu. Rys historyczny przedstawia z kolei więzi łączące te tereny ze średniowieczną Polską, ale i odrębności widoczne we władaniu tymi ziemiami przez samodzielnych pomorskich książąt. Jest w trylogii nadmorskiej Żeromskiego jakaś wielka troska i wielkie umiłowanie tego skrawka ziemi, które wywalczyła Polska. Ważna jest każda miejscowość,  każdy przejaw ludzkiego życia, każdy fragment przyrody. W zakończeniu Międzymorza Żeromski pisze: Przychodzimy na to jałowe wybrzeże z cudownego losów użyczenia, na skutek przedziwnej zapłaty, ażeby zeń uczynić naszej wolności skarb bez ceny. Przychodzimy jako spadkobiercy Krzywoustego drużyny. O tym jak w międzywojniu ceniono dostęp do morza świadczy chociażby wydana w 1932 roku w serii Cuda Polski książka Morze i Pomorze Jerzego Smoleńskiego. Ten bogaty w liczne zdjęcia przewodnik został niedawno wydany jako reprint przez wydawnictwo LTW.

CDN