facebook.com

facebook.com

„Czuję się srebrną medalistką i cieszę się, że przybiegłam jako druga najszybsza biała”. Jedni odczytują te słowa jako pełne pychy, inni doszukują się w nich rasizmu. Nikt natomiast nie chce w nich dostrzec gorzkiej prawdy o współczesnym sporcie. Na poziomie amatorskim jest możliwe aby mężczyzna przegrał z kobietą. I to nie jest powód do wstydu. Kobieta-amator może być szybsza, wytrzymalsza od mężczyzny-amatora. Gdy biegnę do autobusu, nieraz wyprzedzają mnie dziewczyny, niczym łanie. Szybszy już nie będę, choć bardzo bym chciał. Może gdybym odłożył białe pieczywo, ograniczył słodkości, to byłoby łatwiej, ale jakieś przyjemności mieć trzeba, więc miast szybszego biegu wybrałem słodkie przyjemności. Minus jest taki, że czasem spóźnię się na autobus i mam lekką zadyszkę. Ja o medale jednak nie walczę…

Joanna Jóźwik przez lata widziała swoje rywalki. Ona, subtelna, kobieca, staje naprzeciw maszynom nafaszerowanym testosteronem, który niejednokrotnie przewyższa poziom testosteronu u mężczyzn. Coś tu jest nie tak. Coś tu śmierdzi. Może w tej sytuacji Ministerstwo Sportu powinno zachęcać mężczyzn do przerabiania się na kobiety, i w ten sposób na igrzyskach w Tokio na Polskę spadnie grad medali? Po co się trudzić i liczyć na słabych sportowców, skoro można przerobić chłopa na babę i zapewnić sobie i krajowi wieczną chwałę? I to wszystko można osiągnąć legalnie. Wystarczy namówić średnio dobrze rokującego sportowca, żeby ten przerobił się na babę, a sukces czeka na niego otworem (nomen omen). Oczywiście trochę przejaskrawiam sprawę, ale gdybym był kobietą i widział jakie są robione machlojki, też wyrzuciłbym z siebie małe co nieco.

Wydawać by się mogło, że czasy dawnego NRD minęły bezpowrotnie. Kobiety-maszyny, nafaszerowane różnymi specyfikami, poddane przeróżnym eksperymentom, odnosiły sukcesy ku chwale Honeckera i innych dygnitarzy. Było się czym chwalić, bo i sukcesów była cała masa. Wszystko to odbywało się w niezgodzie z duchem fair play, ale kto o to dbał w tamtych czasach. Dla jednych liczył się wyścig zbrojeń, dla innych liczył się wyścig na bieżni, na pływalni. Jeśli w kosmosie ZSRS był drugą potęgą, to NRD był czasem pierwszą, czasem drugą, w najgorszym wypadku trzecią potęgą na obiektach sportowych. Stworzono maszynki do wygrywania i zdobywania medali. Wiele z ich sukcesów jest do dziś okryte tajemnicą i pewnie nigdy nie dowiemy się jak do tego doszli.

Dziś na naszych oczach pojawia się nowy typ sportowca. Są ludzie, którzy za wszelką cenę chcą udowodnić, że nie ma przy nim żadnych manipulacji. Chcą ten typ sportowca zatwierdzić, usankcjonować, nadać mu ramy prawne, tak żeby nikt nie mógł się do niego przyczepić. Ten nowy typ to chłop przerobiony na babę. Coś wycięto, coś doczepiono, poddano lekowej terapii i oto jest nowy człowiek, nowa osoba. Ni chłop, ni baba. A ten kto tego nie akceptuje, jest niegodny nazywania go człowiekiem, bo przecież odmawia komuś prawa do życia, do odnoszenia sukcesów. Z tym prawem do życia bym polemizował, bo jednak dziwolągów nie brakowało przed laty, nie brakuje i teraz, ale prawo do odnoszenia sukcesów powinny mieć tylko osoby czyste, nieskazitelne (wiem, że to nierealne, ale przynajmniej powinno się do tego dążyć).

Do tej pory były konkurencje żeńskie i męskie, czasem są miksty. A może tak Caster Semenya (ona wygrała z Joanną Jóźwik, a jednocześnie jest żoną!) wystąpi razem z mężczyznami? Przepadnie w eliminacjach. Czy to będzie dyskryminacja? A może za cztery lata będzie oddzielna kategoria dla babochłopów? W Japonii znane jest zamiłowanie do robotów. Kto wie, czy w Tokio nie będzie wyścigu człowieka z prawdziwą maszyną? Nic mnie już nie zdziwi, choć za każdym razem jestem w szoku. Proszę mi wybaczyć te absurdalne dywagacje, ale coś mi się zdaje, że świat naprawdę zmierza ku zagładzie, skoro takie zjawiska są naszym udziałem.