facebook.com

facebook.com

Ponad połowa Polaków nie czyta książek. Wielu z nich nie potrafi sklecić prostego zdania, a ich możliwości ograniczone są do napisania wiadomości tekstowej w telefonie komórkowym. 160 znaków to szczyt ich możliwości. Słabo, prawda? Od jakiegoś czasu na prawymsierpowym.pl polecam różne książki, głównie historyczne i patriotyczne. Począwszy od dziś, polecać będę również książki innych gatunków. Na pierwszy ogień idzie powieść kryminalna Leopolda Tyrmanda, pt. Zły, której akcja toczy się  w połowie lat 50. ubiegłego stulecia w Warszawie. Książka to znakomita, czyta się ją z ogromną przyjemnością. Polecam ją bardzo i myślę, że zarówno miłośnicy kryminałów, jak i romansów oraz piewcy Warszawy znajdą w niej coś dla siebie. Ale po kolei.

Zły jest w rzeczywistości dobry. Łoi on chuliganów warszawskich, którzy na początku nie wierzą w jego istnienie, ale gdy jeden po drugim dostaje od niego łomot, zaczynają trząść portkami na jego wspomnienie. Nie lubią go chuligani, ale i milicja za nim nie przepada, bo jest dla nich konkurencją o wiele skuteczniejszą, ale jednocześnie zarzucają mu łamanie prawa. Nie ma co ukrywać, że Zły działa na pograniczu prawa, bo sam wymierza sprawiedliwość. Jest w swym działaniu podobny do Zorro, do kowbojów z Teksasu, ale na pewno ma cechy typowo polskie. Ma swoich zwolenników, którzy na różne sposoby mu pomagają.

Tyrmand znakomicie operuje językiem chuliganerii warszawskiej. Słowa typowe dla gwary warszawskiej przewijają się w książce niemal bez przerwy. Poznajemy zatem środowisko warszawskiej Pragi, handlarzy, dziennikarzy, robotników, koników (ci co sprzedają bilety na różne imprezy kulturalne i sportowe). Przy okazji Tyrmand porywa nas na wycieczkę po Warszawie. Dla znających to miasto jest to wędrówka przez znane ulice. Zły krąży po obu stronach Wisły. Jesteśmy na pl. Trzech Krzyży, w okolicach dawnego Stadionu Narodowego, na Bazarze Różyckiego, na Muranowie, na Woli, na Koszykowej. Miejsc akcji jest sporo, ale wydaje się, że autor celowo to zrobił, ponieważ zło jest wszędzie, choć ówczesne władze  nie chciały tego zauważać.

Wątki kryminalne przeplatają się z wątkami miłosnymi. Tyrmand opisuje losy młodych ludzi, których dzieciństwo przypadało na II wojnę światową. Wkraczają oni w dorosłe życie i borykają się z problemem braku pracy, z miłością, której nie da się utrzymać, choć bardzo by chcieli. Ale problemy natury miłosnej nie dotyczą tylko młodych. Również ci nieco starsi pragną miłości i też im nie wychodzi. Tyrmand pokazuje, że zarówno dobre postaci z tej książki chcą być kochani, jak i te złe. Każdy czegoś szuka i nie zawsze mu się to udaje.

Powtórzę to jeszcze raz. Książka to znakomita, napisana wspaniałym językiem, dynamiczna, pełna zwrotów akcji, osadzona w powojennej Warszawie, która powstaje z kolan. Leopold Tyrmand zachowuje się czasem jak reporter, który opisuje skrupulatnie poszczególne wydarzenia. W tle są choćby wydarzenia sportowe, które miały wówczas miejsce, jak np. Wyścig Pokoju (największa impreza kolarska w Europie Środkowej), czy mecz piłkarski Polska- Węgry (ta druga drużyna uchodziła wówczas za najlepszą na świecie), którego akurat w 1954 r. nie było, ale Tyrmand uczynił to wydarzenie jednym z najważniejszych wątków całej powieści.

Nie będę zdradzał całej fabuły. Warto sięgnąć po tę książkę, bo jest ogromnym źródłem wiedzy o powojennej Warszawie, powojennej Polsce. Znakomicie dobrane postacie gwarantują to, że żaden czytelnik nie będzie się nudził. Na pewno znajdzie swojego ulubionego bohatera, któremu będzie dopingował. A czy tytułowemu Złemu udało się rozgromić warszawską łobuzerkę? Przekonajcie się Państwo sami, sięgając po książkę Leopolda Tyrmanda. Gorąco polecam!