photopunch.pl

photopunch.pl

Polska albo rozwali Unię Europejską, albo ją zreformuje. Oba rozwiązania będą korzystne. Dziś UE to twór, który straszy. Straszy coraz głupszymi inicjatywami (nie tak dawno temu zajmowała się strumieniem wody w klozecie, a ostatnio na tapecie była świeca, a konkretnie jej stabilność). Jak widać, nawet idąc do ubikacji możemy spotkać się z regulacjami unijnymi, a jeśli chcemy świętować urodziny musimy to robić, mając na względzie, że nie każda świeczka, którą zdmuchujemy jest odpowiednia. Czy zatem 2 lutego, gdy obchodzić będziemy święto Matki Bożej Gromnicznej,  powinniśmy się obawiać, że ktoś na nas doniesie? A donosicieli nie brakuje.

Polska jest pod obstrzałem. UE znalazła sobie chłopca do bicia i choć są o wiele poważniejsze sprawy do załatwienia, to skupiła swoją uwagę na Polsce. Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta. UE woli zajmować się problemami, których nie ma, albo których w ogóle nie powinno być. Przez regulowanie kwestii wszelakich (kształt banana jest tutaj wręcz symbolem) stara się pokazać, że jest potrzebna. Czymś trzeba uzasadnić gigantyczne pieniądze, które są pompowane w UE. Przy okazji załatwiania wszystkich rzeczy mało ważnych, UE zapomina o tym co najważniejsze. Jednak te najważniejsze sprawy są trudne do rozwiązania, wymagają kompromisów, a czasem całkowitej zmiany dotychczasowej polityki.

W wielu urzędach, w których pracowałem (pozdrawiam szczególnie pracowników UKE, który ponoć wkrótce ma zostać zjedzony przez KRRiTV) powstawały opasłe procedury, które regulowały wszystko od a do z. Od włączenia komputera, aż do wyłączenia. Spotkania zespołów wszelakich obradowały nad jednym głupim zdaniem, a zdarzało się, że jedno spotkanie to było za mało. A gdy potem coś zawiodło, tłumaczenie było jedno – coś nie zadziałało w procedurze. Prawda była jednak inna. To nie procedura była zła, tylko człowiek zawalił, ale do tego brakowało odwagi, żeby się przyznać. I tak jak w UE, tak w wielu polskich urzędach powstają bezsensowne procedury na wszystko. Urzędnicy też muszą coś robić.

Wkrótce odbędzie się debata na temat Polski w Parlamencie Europejskim. Kolejna nudna, bezsensowna gadka, z której kompletnie nic nie wyniknie. Polska podczas każdej takiej debaty powinna głośno mówić, że UE chyli się ku upadkowi, jeśli dalej ma zamiar grzęznąć w jałowych dyskusjach o niczym. W starożytnym Rzymie był taki polityk, który w każdym swoim wystąpieniu mówił o Kartaginie, którą należy zniszczyć. Nawiązując do tych słów, polscy politycy powinni mówić, że UE należy zreformować. Powinni to robić przy każdej możliwej sytuacji.

Nie zależy mi na dobru UE. Jestem eurosceptykiem i zawsze nim byłem. Od lat piszę, że UE schodzi na psy, że stacza się coraz bardziej. To, że teraz Polska jest obiektem bezpardonowych ataków oznacza jedynie tyle, że UE zależy na tym, żeby takie kraje nie miały swojej podmiotowości. Przez 8 lat Polska dobrowolnie oddała się pod czułą opiekę niemieckich dobroczyńców, a gdy z tej czułej opieki próbuje się wyzwolić, podnosi  się larum w całej UE. Gdyby móc zbadać poziom demokratyzacji UE, to wyszłoby na to, że jest to najmniej demokratyczna instytucja. Tak już jednak bywa, że najwięcej o braku demokracji i tolerancji mówią ci, którym zależy żeby tak właśnie było.

W UE rządzą Niemcy i Francja. Dlaczego Wielka Brytania chce dać nogę z tej organizacji? Tylko i wyłącznie dlatego, że jest krajem zbyt mądrym i silnym, żeby dać sobie narzucić reguły gry dwóch hegemonów. I tak dość długo zajęło Brytyjczykom podjęcie tej decyzji. Polska powinna pokazać UE, że to co robi jest całkowicie pozbawione sensu, że droga, którą podążą UE jest drogą ku upadkowi. A jeśli to nawoływanie zawiedzie powinna Polska tworzyć koalicję państw, które podzielają jej pogląd i szukać czegoś innego. Polska ma możliwości, żeby stać się lokalnym liderem, skupiającym kraje takie jak Węgry, Czechy, Słowacja, Ukraina, Rumunia, czy kraje bałtyckie. I nie dajmy sobie wmówić, że to nie jest możliwe.