sprawyfirmowe.pl

sprawyfirmowe.pl

- Dlaczego nie było pana w pracy?

- Miałem grypę żołądkową.

- Ja przez 10 lat ani razu nie byłem na zwolnieniu lekarskim. Ledwie pan zaczął pracę, a już poszedł na zwolnienie?

Inna scena sprzed lat – dziewczyna drobniutka, malutka, niesie pudełko cięższe od niej. Zwracam się do jej przełożonej, czy nie ma kogoś innego, żeby zrobił to za nią. Odpowiedź jest taka, żebym się nie wtrącał. Ale postanowiłem się wtrącić i drążyć temat. Kilka dni później dostaję papier, że przenoszą mnie na inne stanowisko, bo jątrzę, jak to określono. Udałem się do Państwowej Inspekcji Pracy, a oni bezradnie rozkładają ręce, że nie mogą nic zrobić, że pracodawca ma takie prawo, że ewentualnie mogą zrobić kontrolę, ale wcześniej uprzedzają pracodawcę.

Te wycinki z moich pracowniczych doświadczeń są autentyczne. Nie żebym miał traumę po tym wydarzeniach, że dziś do nich wracam, ale zastanawiam się, jak wielu pracodawców tak odnosi się do swoich pracowników. Czy to już mobbing? Dla mnie nie ulega wątpliwości, że tak. Gdy dziś zastanawiają się urzędnicy jakie uprawnienia dać inspektorom z Państwowej Inspekcji Pracy, to myślę sobie, że dobrze by było, gdyby właśnie polowali na takie wybryki.

Padł wówczas zarzut, że to zwolnienie jest lewe, na co odpowiedziałem, czy pracodawca podważa decyzję lekarza. Dopiero wówczas pracodawca nieco spuścił z tonu. Wydaje się, że potrzebna jest taka lotna inspekcja pracy, która nie ostrzega o planowanych kontrolach, ale reaguje na sygnał potencjalnie poszkodowanych pracowników i niespodziewanie wizytuje siedzibę pracodawcy, który dopuszcza się łamania praw pracowniczych. Zdaję sobie sprawę z tego, że trzeba dopracować szczegóły tego pomysłu, ale potrzebna jest większa ochrona praw pracowników (piszę to z perspektywy drobnego pracodawcy).

Wiem jak to wygląda z obu stron. Wiem, że często racje rozkładają się na obie strony, ale wiem też, że w tym zwarciu się, zdecydowanie mocniejszą pozycję ma pracodawca, który ma o wiele więcej narzędzi niż pracownik. Jeśli jest to pracodawca zatrudniający kilkuset pracowników, to ma za sobą cały arsenał środków, całą machinę, która go wspiera (prawnicy, ewentualni świadkowie). Racja w sporze z pracodawcą to za mało, trzeba mieć jeszcze odpowiednią siłę przebicia.

Gdyby gapowicze wiedzieli, że w danym autobusie będzie kontrola biletów, czy weszliby do niego? Nikt nie jest samobójcą i z pewnością każdy nieuczciwy pasażer unikałby takich sytuacji. Czy zatem ostrzeganie pracodawców przez inspektorów PIP, że odbędzie się kontrola, jest słuszne? Taka kontrola nie ma większego sensu, bo po miesiącu świadkowie złych praktyk pracodawców zaszywają się pod ziemię, tracą odwagę do ujęcia się po stronie prawdy, myślą po prostu o sobie, bo pracodawca wiedząc co się szykuje, odpowiednio nastawia pracowników, którzy przecież nie chcą stracić pracy. Takie kontrole PIP mają sens wyłącznie wówczas, gdy następuje zgłoszenie i niemal od razu pojawia się kontrola. Wiem, że może to być trudne do realizacji i że byłoby wiele nadużyć, bo wielu pracowników nie potrafi prawidłowo ocenić sytuacji, ale coś z problemem złego traktowania pracowników trzeba zrobić. Zapraszam do dyskusji, co zrobić, żeby wyrównać szanse pracowników w sporach z pracodawcami?