uke.gov.pl

uke.gov.pl

Coming out ostatnio robi furorę, więc i ja w Dzień Zaduszny postanawiam się ujawnić. Bloger Bastek to do niedawna nudny urzędas pracujący w Urzędzie Komunikacji Elektronicznej (UKE). Pracowałem tam przez 3,5 roku. Pewnego upalnego lipcowego dnia (pamiętne było to lato) zostałem wezwany na dywanik do dyrektora generalnego. Nie liczyłem ani na premię, ani na awans, ani na podwyżkę. Te zaszczyty omijały mnie szerokim łukiem. Przyszli po mnie, pomyślałem.

Szkaluje pan premier Ewę Kopacz, wypalił moderator rozmowy. Na jego biurku leżał wydrukowany tekst PKWN – Premier Kopacz Wśród Narodu. Grożono mi komisją dyscyplinarną, przeniesieniem do innego departamentu, co w zasadzie oznaczało, że wkrótce mnie wywalą. Złamał pan zasady etyki służby cywilnej, kontynuował.

Na spotkaniu obecna była ciocia (pseudonimu tego dorobiła się, bo ponoć całkiem pokaźna część pracowników urzędu to jej rodzina. Takie krążą plotki, ale ani ich nie potwierdzam, ani im nie zaprzeczam, choć prawdą jest, że grupa radomska jest dość mocna, łącznie z przewodniczącym komisji dyscyplinarnej, przed którą miałbym ewentualnie stanąć ). Mając pewną wiedzę o cioci pomyślałem sobie, że skoro mi zarzuca się łamanie zasad etyki służby cywilnej (konkretnie zasady neutralności politycznej), to jakie zarzuty powinny paść względem innych osób, choćby moich przemiłych rozmówców? Myśląc o tym, patrzyłem im prosto w oczy.

Nie ukrywam, że byłem zdenerwowany, w końcu kto spodziewa się, że i po niego przyjdą. Słowa Sienkiewicza kołatały mi w głowie. Czułem, że moja kariera urzędnicza właśnie dobiega końca, choć plan był nieco inny.

Najwyższe kierownictwo przez ponad 3 lata nie wiedziało, że prowadzę tę stronę, bo nigdy nie podpisałem się imieniem i nazwiskiem. Osoba, która doniosła na mnie wiedziała jednak o tym. Dziwne, że nie zgłosiła tego wcześniej. Proszę jednak nie wyciągać wobec tej osoby żadnych konsekwencji. Młody jeszcze, a poza tym ma lewackie poglądy, więc jak go wywalicie to jeszcze gotów jest złożyć pozew, że ledwie PiS doszedł do władzy, a jego już zwalniają.

Zarzucono mi brak neutralności politycznej. Mój Boże, pomyślałem. Ileż to osób jawnie głosiło swoje poglądy, łącznie z tą, która mnie wydała. Do głowy by mi nie przyszło, żeby lecieć z tym do najwyższego kierownictwa, choć niejednokrotnie byłem moherem, oszołomem, frustratem, „pisdą”, Rydzykiem i Bóg wie kim jeszcze.

Dziwny zbieg okoliczności. Anonimowego blogera pracodawca potrafi wywalić z roboty, ale już jawnego alkoholika nie. Anonimowy bloger traci źródło zarobku, ale osoby odpowiedzialne za zawalanie wielomilionowych projektów są co najwyżej przesuwane na inne stanowiska, a zastępują ich (nazywam ich czasowstrzymywaczami) osoby z tego samego sortu, których zasługami są jedynie uprzejme donosicielstwo i np. radomski rodowód. Nie jest dziwne, że takie projekty idą się rypać, skoro zajmują się nimi jawni lenie, którzy chętnie zasiadają w różnych zespołach i biorą za to niemałe pieniądze. Od dwóch lat słyszałem, że nie ma szans, żeby kluczowy projekt dla UKE ruszył w terminie. To była jawna informacja krążąca po urzędzie. I co? No i nie ruszył w terminie, a lekkie roszady miały sprawić wrażenie, że jednak są podejmowane pewne kroki. Wszystko to była jednak kosmetyka, bo jedną z głównych osób zastąpiła inna osoba,która przez lata potrafiła wstrzymywać wszystko.

W urzędach da się wszystko zrobić szybciej i dokładniej. Ale na to często nie ma zgody przełożonych. Niech dokument nabierze mocy urzędowej i dopiero wtedy nim się zajmiemy, to mantra powtarzana nie tylko w UKE, ale pewnie w większości urzędów w Polsce. Ile razy to słyszałem? Tysiące. Jak można liczyć na to, że kluczowy projekt ruszy z kopyta, skoro zabiera się za niego osoba, która godzinami przesiadywała na plotkowaniu, ewentualnie wpatrzona w służbowy telefon, nie zajmowała się żadną robotą. Zdobyć parafkę od takiej osoby to dopiero była sztuka. Owszem, pracownicy zostawali i zostają po godzinach, ale prawda jest taka, że wystarczyłoby robić to co ma się robić w godzinach pracy. Wielu urzędników zostaje po godzinach, ale nie po to żeby pracować, ale w zupełnie innych celach. To też jest tajemnica poliszynela.

O pracy w UKE mógłbym napisać powieść, która rozmiarami przewyższyłaby Trylogię. Smutne jest to, że takich urzędów w Polsce jest o wiele więcej. Marnotrawione są publiczne środki i to na cele, o których nawet się Państwu nie śni. Wielu urzędników za jawne lenistwo dostaje naprawdę ogromne pieniądze. Pensja niczego sobie, premie całkiem pokaźne, zasiadanie w różnych zespołach roboczych też daje ogromne profity. Są i tacy, którzy lekką ręką zagarną dyszkę z niemałym okładem.

UKE jest papierkiem lakmusowym polskiej rzeczywistości. Nie ma tu ani sprawiedliwości, ani gospodarności, ani możliwości szybkich zmian. Wszystko jest mocno zabetonowane i tylko twarda ręka może skruszyć ten mur. PiS ma przed sobą trudne zadanie, bo urzędy będą bronić się rękami i nogami przed zmianami. Zbyt dużo mają urzędnicy do stracenia, żeby łatwo się poddać. Jeszcze raz podkreślę, że są w urzędach osoby, które naprawdę ciężko pracują, ale duża część nie robi nic. Jawni lenie będą krzyczeć najgłośniej. Gdzie indziej będzie im tak dobrze jak nie na ciepłej posadce w urzędzie?

Nie tak dawno UKE urządził szkolenie z etyki służby cywilnej. Ponoć przyczyniłem się do tego, ale nie to jest najważniejsze. Ważne, gdzie odbyło się to szkolenie. Otóż UKE zorganizował je na Stadionie Narodowym…

Ciąg dalszy nastąpi, chyba że ktoś wcześniej się zemści…

A teraz drodzy pracownicy UKE zabierzcie się do roboty i nie czytajcie anonimowych blogów. Następna porcja informacji dla Was już wkrótce. Nie znamy dnia, ani godziny – to taki akcent związany z Dniem Zadusznym.