tioNigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek zgodzę się z Palikotem. Bandyta z Biłgoraja w jednym ma jednak rację. Ryszard Petru to człowiek wynajęty przez banki, żeby reprezentować ich interesy. Inna sprawa, że Palikot nie dodał jednej, ale jakże istotnej rzeczy, a mianowicie takiej, że sam również reprezentuje interesy kasty ludzi bogatych, czy uprzywilejowanych.
Ktoś powie, że Prawo i Sprawiedliwość reprezentuje interesy ludzi związanych z Kościołem. I bardzo dobrze, że tak jest i trochę się dziwię, że próbuje się to jakoś zakamuflować. Jako katolik chcę i żądam aby moje interesy ktoś reprezentował w sejmie.

Co więcej, mam do PiS-u pretensje, że zdarzają się tam osoby, które nijak do tej partii nie pasują. Pamiętam konferencję prasową PiS-u, sprzed kilku lat, której głównym tematem była rodzina. Na konferencji tej wystąpili Przemysław Gosiewski i Ludwik Dorn. Obaj po rozwodzie. Kompletna wizerunkowa katastrofa. Podobną nie tak dawno zaliczyła Platforma Obywatelska, wysyłając na konferencję o podobnej tematyce, Joannę Muchę, która swego czasu wyrzekła się prawa do swoich dzieci, zostawiając je mężowi, czy partnerowi.

Ale od PiS-u żądam zdecydowanie więcej. Nie można mówić, że inni robią to samo, bo to żaden argument. Właśnie tym bardziej powinniśmy naciskać, żeby takie postawy w PiS-ie nie miały racji bytu. A niestety tu i ówdzie są osoby, które rozbiegają się z postulatami głoszonymi przez tę partię.
Jako wyborca PiS nie chcę w tej partii rozwodników (w tej chwili do głowy przychodzą mi choćby Bolesław Piecha, czy Mariusz Antoni Kamiński). Dlaczego? Ano dlatego, że ich postawa rozmija się z etyką katolicką. Koniec. Kropka. I jak potem zaufać takim osobom? Jaką będę miał gwarancję, że takie osoby nie będą głosowały za tym, żeby np. ułatwiać ludziom rozwody? Jaką mam gwarancję, że takie osoby będą wspierały ustawodawstwo zgodne z linią Kościoła? Mam prawo chyba oczekiwać, żeby partia ta była wolna od osób, które mogą działać tak, żeby usprawiedliwiać swoje nie zawsze moralne życie.
Nie zaglądam ludziom pod kołdry i nie krytykuję ludzi, którzy się rozwiedli. Nie mnie osądzać ich postawę, ale skoro ktoś decyduje się na bycie w partii, która ma wręcz na sztandarach wypisane katolickie podejście do wielu spraw, to niech będzie w porządku od początku do końca i we wszystkich sprawach, a nie tylko w wybranych.
Nie bójmy się nazywania kogoś reprezentantem jakichś grup interesu. Petru boi się przyznać, że reprezentuje banki, Palikot boi się przyznać, że reprezentuje bogatych i degeneratów różnej maści, PiS niech się nie boi przyznać, że reprezentuje interesy katolików, których jest ponad 30 milionów, a tych wierzących naprawdę na pewno ponad 15 milionów. Każdy kogoś reprezentuje. Dlaczego nikt nie chce się przyznać do reprezentowania katolików?