vyJutro wielki finał Ligi Mistrzów. Znowu bez udziału polskiej drużyny. Taki żarcik na początek, bo pewnie wielu z Państwa pomyśli sobie, że skoro piszę o jutrzejszym meczu, to z pewnością wyczerpały się tematy, że długi weekend, że sezon ogórkowy. Tak jednak nie jest. Nie napiszę komu kibicować, bo przecież każdy ma swój gust, ale delikatnie zasugeruję. Ktoś powie, dlaczego mamy kibicować obcym drużynom, skoro jest tyle polskich. A już bloger, który tyle pisze o patriotyzmie to w ogóle nie powinien podejmować takich tematów. A jednak. Kibicuję Barcelonie, która ma swój styl, ma swoją historię (w której pojawia się parę polskich wątków) i właśnie pokrótce chcę ją Państwu przedstawić.

Fc Barcelona ma 116 lat. Szmat czasu. Czy wiedzą Państwo, że pierwszym przeciwnikiem Barcelony na Camp Nou była drużyna złożona z warszawskich zawodników? To było w połowie lat 50-tych ubiegłego wieku. Dziś w Warszawie działa szkółka Barcelony, która korzysta ze sprawdzonych wzorów La Masii, czyli szkółki prowadzonej w Barcelonie dla młodych, dobrze rokujących piłkarzy. Polska myśl trenerska nie daje efektów, więc postanowiono zaufać fachowcom z Katalonii, którzy znają się na rzeczy i co roku „produkują” piłkarzy, których chce się oglądać. Xavi, Messi, Iniesta, Puyol i wielu innych. To piłkarze najwybitniejsi. I być może w Polsce uda się złowić kilka takich perełek. Wielokrotnie krytykuję małpowanie obcych wzorców, ale ten akurat jest godny pochwały.

Pamiętam mecze Barcelony, w których odnosiła ona pewne zwycięstwo, a kibice żegnali swoją drużynę solidną porcją gwizdów. Dlaczego? Bo nie podobał im się styl gry drużyny. Czasy Louisa Van Gaala (przełom wieków) to była mordęga nawet dla najbardziej wytrwałych jej kibiców. Zaciąg holenderski miał gwarantować wygrane i polot. A nie było ani tego, ani tego. Kibice zaopatrzeni w białe chustki wymachiwali nimi w trakcie i tuż po meczu, dając do zrozumienia, że miejsca dla Holendra w Barcelonie nie ma. Właśnie. Dla Barcelony styl ma niemal takie same znaczenie jak wygrana. W 99 proc. innych drużyn to wynik decyduje o wszystkim. W Barcelonie jest inaczej. Tam liczy się wygrana, ale musi być też styl. Dlatego mówi się o Barcelonie, że to coś więcej niż tylko klub. Ale i ja jako wierny jej kibic od 26 lat, widzę rysy na jej wizerunku. Choćby reklamy na koszulkach, wikłanie się w podejrzane transfery. Ale wówczas przypominam sobie, że jednak jest to niepowtarzalny klub, drugiego takiego nie ma na świecie.

Czy wiedzą Państwo, że członkiem klubu kibica Fc Barcelony był Jan Paweł II? Papież-Polak był oficjalnym socios Barcelony i miał przypisaną kartę z nr 108 000. Co roku włodarze Barcelony wysyłali do Watykanu dla papieża karnet na wszystkie mecze drużyny. Na Jana Pawła II zawsze czekało wolne miejsce. 2 kwietnia 2005 r., czyli w dniu śmierci Jana Pawła II na oficjalnej strony klubu napisano, że Barcelona żegna najważniejszego socios. Ktoś napisze, że to pusty gest, ale takich gestów teraz brakuje. W tunelu prowadzącym z szatni na murawę Camp Nou znajduje się wejście do kapliczki, gdzie można się pomodlić przed figurą Czarnej Madonny Montserrat – patronki Katalonii. Czy współcześnie budowane stadiony mają takie miejsca?

Czy wiedzą Państwo, że w Hiszpanii Katalończycy nazywani są Polakami? Różne są tłumaczenia tego faktu. Jednym z nich jest np. to, że są oni czcicielami Czarnej Madonny z Montserrat. Jeszcze inne mówią o podobieństwach walki Katalończyków o niepodległość do polskiej walki. Najbardziej jednak prawdopodobna wersja oznacza to, że dla Hiszpanów posługujących się językiem kastylijskim, język kataloński jest równie niezrozumiały jak język polski.

Różne rankingi najpopularniejszych drużyn w Polsce wskazują, że wcale nie Legia, Lech, czy Wisła są najpopularniejsze, ale właśnie Fc Barcelona. To świadczy o tym, że w Polsce ciągle jest głód wielkiej piłki, że jest to u nas towar deficytowy, stąd też poszukuje się go poza Polską. Nie wiem jak Państwo, ale ja ten wzór piłki doskonałej widzę w Barcelonie, dlatego też jutro o 20.45 z wielkimi emocjami zasiądę przed telewizorem i na chwilę zapomnę o całej mizerii polskiej piłki kopanej.

P.S. Nie obiecuję, że w niedzielę ukaże się artykuł, bo jednak gorycz porażki może uniemożliwić napisanie czegokolwiek, ale i radość z wygranej może przynieść taki sam efekt.