wiocha.pl

wiocha.pl

Prawodawca powinien myśleć jak filozof, ale przemawiać jak chłop. Prawo należy napisać od nowa. Gdy słyszymy te słowa przed oczami staje nam Magdalena Ogórek, która jest znana w zasadzie tylko z tego hasła. To hasło okazało się mniej nośne niż JOW-y Kukiza i dlatego o kandydatce SLD na prezydenta RP nikt już nie pamięta i nawet partia ją wspierająca całkowicie się od niej odcięła. Ktoś być może uzna mnie za osobę pozbawioną instynktu samozachowawczego, ale uważam, że powtarzane niczym mantra hasło Ogórek powinno mieć o wiele większą moc niż nieszczęsne JOW-y Kukiza.

Prawo należy napisać od nowa. Zgadzam się z tym w 100 proc. Przede wszystkim dlatego, że obecnie obowiązujące prawo jest po prostu złe. I wcale nie chodzi tu jedynie o prawo podatkowe.

Zacząć należy od radykalnej zmiany konstytucji. Konstytucja III RP właśnie osiągnęła pełnoletność i chyba tylko Kwaśniewski podchodzi do niej z sentymentem. Nie jest to z pewnością konstytucja na miarę tej z 1935 r. (Konstytucja Kwietniowa). Ale przecież dla twórców III RP odwołanie się do dorobku II RP jest hańbą. Woleli odwoływać się do spuścizny PRL-u. To jednak temat na oddzielną dyskusję.

Dlaczego Magdalena Ogórek miała rację, gdy mówiła, że prawo należy napisać od nowa? Przede wszystkim dlatego, że prawo jest napisane językiem trudnym. Twórcy prawa mają dziwną manierę do gmatwania wszystkiego, do przesadnego opisywania poszczególnych sytuacji, podczas gdy niejednokrotnie nie ma takiej potrzeby.

Nie zabijaj! Tak mówi V przykazanie Dekalogu. Czy ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości co ono oznacza? Czy ktokolwiek zadaje sobie pytanie, co też miał na myśli Pan Bóg, gdy przekazywał je Mojżeszowi? Chyba nikt, prawda?

Cechą Dekalogu jest to, że składa się on niemal z komend, które są na tyle dosadne, że łatwo je zapamiętać. Jest skierowany ogólnie, ale de facto do każdego odbiorcy oddzielnie. Nie kradnij (VII przykazanie) odnosi się bezpośrednio do każdego konkretnego indywidualnie zidentyfikowanego adresata, podczas gdy teksty aktów prawnych kierowane są do każdego, kto może być ich potencjalnym, a nie konkretnym, indywidualnie zidentyfikowanym adresatem. Prawo ludzkie nie jest bezpośrednio skierowane do kogoś (stąd być może nie wszyscy je rozumieją – nie biorą tego do siebie). Zdaję sobie jednak sprawę z ułomności porównania prawa Boskiego do ludzkiego. Nie ten poziom.

Warto zwrócić uwagę na to, że wśród twórców prawa są i tacy, którzy twierdzą, że prawodawca powinien myśleć jak filozof, ale przemawiać jak chłop (R. Ihering i inni). Szkoda jednak, że ten pogląd jest odosobniony.

Prostota. Tego brakuje polskiemu prawu. Zdania są długie, niekiedy bardzo długie. W Polsce istnieją Zasady Techniki Prawodawczej, które w § 7 jako jedną z zasad wskazują konieczność unikania zdań wielokrotnie złożonych. Jak pusty jest to zapis i jak bardzo go sobie przyswojono niech świadczy to, że w samych ZTP występuje wiele zdań wielokrotnie złożonych, np. § 158 ust. 4 jest jednozdaniowy, wielokrotnie złożony i liczy 130 słów. Skoro twórcy ZTP stworzyli „pusty zapis” nie ma powodu, dla którego inni mieliby się do niego stosować. A prawodawca w tym zakresie nie próżnuje i puszcza wodze fantazji, słowa leją się strumieniami, a biedny odbiorca cierpi. Oczywiście, może być tak, że zdanie wielokrotnie złożone może być zrozumiałe, ale o wiele większe prawdopodobieństwo jest, że będzie bełkotem, z którego nic nie wynika.

Na temat trudności języka prawnego powstają liczne analizy wskazujące, że trudność zrozumienia wypowiedzi języka prawnego jest większa niż trudność występująca przy lekturze tekstów naukowych, z zasady skierowanych do specjalistów określonej dziedziny nauki (choćby A. Malinowski, przyp. red.).

Wielu językoznawców zauważa, że język prawny jest coraz mniej dostępny dla przeciętnego Kowalskiego. Czyżby to było ich celowe działanie? Nie odpowiem na to pytanie, ale wiem, że język prawa przestaje być komunikatywny. Przestaje być pisany dla obywatela, a staje się niekończącą się wyliczanką słów, z których nic nie wynika. A może prawnicy zabezpieczają się w ten sposób przed utratą klientów? Gdyby prawo było łatwe, to z pewnością wielu z nich utraciłoby swoje źródło dochodów. Trudne prawo z pewnością jest na rękę wielu prawnikom, stąd też ich opór przed zmianami. I wmawiają nam, że trudne prawo, ale prawo! (zmieniając nieco paremię dura lex, sed lex).

Tam, gdzie tylko to możliwe należy używać języka polskiego w jego formie przyjaznej, bez zbędnego silenia się na „mądre, ale puste słówka”. Prostota – oto przepis na dobre prawa.

Służyć temu ma skrócenie przydługich zdań. To bodaj największy zarzut w stosunku do osób tworzących prawo. Wbrew temu, co wielu prawników mówi, że „nie da się”, stwierdzić należy dobitnie, że „da się”. Partykuła „nie” wcale nie musi towarzyszyć walce o lepsze i przyjaźniejsze prawo. Nie-prawnicy głośno się tego domagają.

Zapraszam do dyskusji na temat kulawego polskiego prawa, które … należy napisać od nowa.