rp.pl

rp.pl

Cisza wyborcza trwa i trwa mać, jak to powiedziała niegdyś jedna z ulubionych dziennikarek polityków pewnej ulubionej partii, której nazwy boję się użyć, żeby nie być posądzonym o łamanie ciszy wyborczej. Złamaniem tej ciszy nie będzie chyba zdradzenia personaliów tej dziennikarki, choć… Raz kozie śmierć. Słowa te wypowiedziała niegdyś niejaka Karolina Lewicka (choć niektórzy nazywają ją Lewacką) z TVP INFO (też ma swoją inną nazwę, ale cisza wyborcza nie pozwala na jej wymienienie).

Pozwolą Państwo, że w związku z tą ciszą będę używał słów, które są często domeną polityków, którzy muszą coś powiedzieć, ale nie za bardzo mogą powiedzieć prawdę. Będę zatem używał „pewnych” słów, będą one „niby” ostre, ale „jak gdyby” nie do końca.

Zajmijmy się na początku samą ciszą wyborczą. Bo jest ona potrzebna jak dziura w moście. Wszędzie naokoło wiszą plakaty, które nawołują do głosowania na tego i owego kandydata. Ktoś powie, że przecież skoro wiszą to już nic nie mówią, więc w czym problem. A tak jakoś się złożyło, że czasem coś co wisi, mówi o wiele więcej niż coś co nie wisi. Czasem wiszący trup powie więcej niż gdyby żywy człowiek krzyczał na cały głos w centrum miasta. Może to troszkę pogmatwane, ale zmierzam do tego, że te wszędzie wiszące plakaty są o wiele bardziej hałaśliwe niż ewentualne złamanie ciszy wyborczej przez skromnego blogera, jakim jestem np. ja. No bo jaki zasięg ma mój skromny blog, a jaki zasięg ma plakat wywalony w centrum Warszawy?

No i co z tego, że napiszę, że kandydat taki i owaki jest dobry lub zły. Niech nawet ten mój przekaz trafi do tysiąca osób. Jak to się ma do plakatu wiszącego przez całą sobotę i całą wyborczą niedzielę? Ten wyborczy plakat trafi do kilkudziesięciu tysięcy ludzi. I nikt z tym nic nie zrobi. Nikt nie dostanie grzywny, nikt nikogo nie oskarży o łamanie ciszy wyborczej. A gdybym ja napisał, że osoba, która BeKa to fatalny kandydat, to zaraz sfora psów zaciekle broniących ciszy wyborczej zjadłaby mnie bez mrugnięcia powieką.

Te dwa dni ciszy wyborczej mają pozwolić na bardziej racjonalną decyzję. Takie są argumenty obrońców ciszy wyborczej. To dlaczego nie zrobić od razu tydzień takiej ciszy? Może wówczas nasza decyzja byłaby jeszcze racjonalniejsza. A miesiąc? To już byłaby najracjonalniejsza decyzja, czy jak kto woli bardziej racjonalna. A tak na poważnie, w wyborach do parlamentu brytyjskiego w ogóle nie ma ciszy wyborczej i nikomu to nie przeszkadza.

Cisza zobowiązuje, więc już nic nie napiszę. Napisać coś, żeby nic nie napisać, to dopiero sztuka. Ale to potrafią chyba tylko politycy. Kłamać jak z nut, owijać w bawełnę. Ale ciszej już nad tą trumną. Czekamy do ogłoszenia pierwszych wyników wyborów, ale kiedy to będzie, Bóg sam jeden raczy wiedzieć. Wszak ręczne liczenie głosów troszkę potrwa. A teraz cicho. Niech Państwowa Komisja Wyborcza dobrze policzy głosy (nieważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy). A my? My bądźmy czujni i nie zmarnujmy swojego głosu.