youtube.com

youtube.com

Słowa z tytułu sprawdziły się. Padły one w kwietniu 2009 r. Niemal rok później doszło do tragedii, która wstrząsnęła Polską. Czy Komorowski wie o czymś więcej? Czy już w 2009 r. rozpoczęły się przygotowania do likwidacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego? Jakże inaczej brzmią słowa L. Kaczyńskiego, który zostawił Polakom testament, mówiąc na wiecu w Tbilisi: Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze kraje bałtyckie, a potem może przyjdzie czas na mój kraj, na Polskę.

Dziś już za nami, jutro właśnie trwa, pojutrze stało się jutrem, choć być może również trwa. Wizja L. Kaczyńskiego spełnia się na naszych oczach, ale wielu z nas (a może nie my, tylko ci, którzy dzierżą dziś władzę?) nie chce tego widzieć, odsuwa od siebie tę myśl, wszak została ona zobrazowana przez „nawiedzonego Kaczora”, który razem z bratem wszędzie tylko węszył spiski.

Wierzyć Rosji to jak mieć nadzieję na to, że murzyn wykąpie się w mleku i stanie się biały. Pokładać ufność w dobre zamiary przywódców rosyjskich może tylko naiwniak lub po prostu głupek. Jest mi niezwykle przykro, że takich naiwniaków mamy w Polsce całą masę, ale jeszcze bardziej mnie smuci, że tylu jest głupków. Rosja od wieków jest wroga Polsce i nie zmienią tego nawet najbardziej daleko idące deklaracje przyjaźni z ich strony. Oczywiście, zwykli Rosjanie nie muszą być źli, być może lubią Polskę, ale jeśli chodzi o władze rosyjskie to są one wrogo do nas nastawione i tak będzie przez kolejne lata, a może i wieki. Kto tego nie rozumie nie zna historii, albo jest … zdrajcą.

Oddanie Rosjanom śledztwa dotyczącego katastrofy w Smoleńsku było czynem haniebnym. Skoro władze tego kraju potrafią mordować swoich obywateli (Litwinienko, Politkowska, czy wreszcie seria zamachów na bloki mieszkalne w Bujnaksku i w Moskwie, w których zginęło ponad 300 osób – władze rosyjskie oskarżyły o to Czeczenów, ale prawdopodobnie uczyniły to same, żeby mieć pretekst do działań przeciw nim) to czy zadrżałaby im ręka przed zlikwidowaniem obcego? FSB (służba specjalna w Rosji) nie takie rzeczy robiła i wiara w jakiekolwiek skrupuły ludzi w niej pracujących jest po prostu naiwnością. FSB to ludzie, którzy zaprzedali duszę diabłu. Ktoś powie, że przecież metody KGB dawno odeszły już w zapomnienie, że tak nie postępuje się w cywilizowanych krajach. Ale przecież Rosja nie jest w żadnym stopniu cywilizowanym krajem. Tak myśleli Donald T. i Komorowski, którzy w swoich wypowiedziach wierzyli w przemianę Rosji, wierzyli w to, że Rosja z kraju autorytarnego cudownie przeistoczyła się w demokrację, w której poszczególni obywatele są ważni. Rosja od zawsze trzymała swoich obywateli twardą ręką i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Tymczasem naiwniacy z PO uwierzyli w przemianę Putina i dali się nabrać na jego zagrywki. Pal licho, jeśli tylko dali się nabrać, naiwniacy. Gorzej, gdy zachowali się jak zdrajcy, bo wtedy czeka już na nich tylko szubienica. Przejęcie śledztwa przez stronę rosyjską spowodowało, że do tej pory to Rosja rozdaje karty i manipuluje faktami i opinią publiczną.

Lech Kaczyński już w 2008 r. potrafił przewidzieć, co planuje Rosja. Miał o wiele mniej danych niż mieli jego adwersarze polityczni, a mimo tego to on miał rację. Ktoś powie, że był to strzał, ale sądzę, że była to jednak intuicja poparta ogromną wiedzą, nie tylko z zakresu stosunków międzynarodowych, ale przede wszystkim historyczna, która nakazuje mieć zawsze działania Rosji na oku. Do Rosji trzeba mieć takie zaufanie jak na drodze do innych kierowców, czyli co najmniej ograniczone. L. Kaczyński to wiedział, a dwóch bęcwałów, którzy byli w 2010 r. premierem i marszałkiem sejmu, tego nie wiedziało i dało się nabrać na pozornie dobrą wolę cara Rosji.

Mija właśnie 5 lat od katastrofy w Smoleńsku. Nie napiszę, że był to zamach, choć jako osoba starająca się używać rozumu w ogóle go nie wykluczam. Gdyby wziąć pod uwagę wiedzę zaczerpniętą z historii, ośmieliłbym się stwierdzić, że Putin wydał rozkaz FSB, aby taki zamach na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Lecha Kaczyńskiego, przeprowadzić. Może była to awaria, może splot okoliczności, może mgła.

Wiem jednak, że zarówno wtedy, gdy Lech Kaczyński był prezydentem, jak i po jego śmierci, władze polskie zawiodły go, zrobiły z niego łatwy cel do ataku. Rosja takich okazji nie zwykła marnować. Donald T. i Komorowski podali Rosji szereg argumentów, żeby zlikwidować Lecha Kaczyńskiego. Skoro Putin wyczuł, że władze polskie nie szanują swojego prezydenta, to on może posunąć się o wiele dalej.

Warto może zacząć szanować samych siebie i przede wszystkim dbać o swój interes, bo w stosunkach międzynarodowych obowiązuje jedna zasada, że ci, którzy poddają się woli obcego w jednej sprawie, będą to robić po wielekroć i potem jedynie liczyć na litość. Dość już tej błazenady władz polskich.

Zwróćmy uwagę na to, w jaki sposób Rosja broni kontrolerów lotu. Tam nie ma mowy o tym, żeby którykolwiek z nich został oskarżony o złe wykonywanie swoich obowiązków. Rosja nawet w najdrobniejszej sprawie nie bierze odpowiedzialności za wydarzenia z 10 kwietnia 2010 r. Absolutnie wszystko „zwalają” na Polaków, tymczasem Polacy nawet nie próbują się bronić i w ciemno przyjmują teorie tworzone przez rosyjskich speców od propagandy. I to samo powinni zrobić Polacy. Ale do tego trzeba mieć jaja, a tych brakuje polskim władzom, które niemal całą odpowiedzialność zwalają na nieżyjących, bo przecież ci nie mają żadnych szans na obronę. I stąd te furiackie ataki na gen. Błasika, pilotów, czy wreszcie Lecha Kaczyńskiego. Tylko czekać, kiedy pojawi się jego głos z kokpitu…

Być może dla celów doraźnych kampanii prezydenckiej okaże się, że to Andrzej Duda wydał rozkaz lądowania w smoleńskiej mgle. Pewnie w głowie Komorowskiego pojawiło się też pytanie, dlaczego tak bliski współpracownik Lecha Kaczyńskiego nie poleciał razem z nim. Wszak już kiedyś wieszczył co może się wydarzyć i akurat to się wydarzyło. Prezydent gdzieś leciał… i akurat w Smoleńsku słowa Komorowskiego stały się rzeczywistością. Może warto, żeby dociekliwi dziennikarze zadali choć jedno niewygodne pytanie, co też miał na myśli… (link po prawej stronie). W normalnym kraju taka wypowiedź zniszczyłaby karierę, a u nas ktoś tak podły został prezydentem. 5 lat hańby i wstydu. Ile jeszcze?