ewastankiewicz.wordpress.com

ewastankiewicz.wordpress.com

Dziś mecz Polska-Irlandia, a w zasadzie Irlandia-Polska, choć, mimo że na wyjeździe Polacy będą mogli czuć się jak u siebie, wszak w ostatnich latach sporo z nich wyemigrowało do Irlandii. Nie chciała Zielona Wyspa przyjść do Polski, to przyszli Polacy na Zieloną Wyspę. Ta ziemia, obiecana niegdyś przez kłamcę Europy, była dla Polski przykładem, a stała się ziemią najliczniejszych pielgrzymek polskich bezrobotnych, którzy widząc, że słowa polityków są warte funta (nomen omen) kłaków, postanowili sami sprawdzić, jak to jest żyć na Zielonej Wyspie.

Nie wiem ilu kibiców polskich będzie oglądać mecz na żywo, ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że nie byłoby problemu z zapełnieniem tego stadionu (jego pojemność to 51 700) przez Polaków mieszkających w Irlandii, nie wspominając o Wyspach Brytyjskich.

Ilu Polaków wyemigrowało na Wyspy tego pewnie nie wie nikt, ale przecież to są nie tylko ci, którzy jadą tam w poszukiwaniu pracy. Są wśród nich też babcie i dziadkowie urodzonych w Anglii dzieci Polaków. Jadą tam, żeby opiekować się swoimi wnuczkami. I pewnie zdecydowana większość dziadków wróci do Polski, ale ilu wróci młodych? Czy mają do czego wracać?

Pracy nie ma, bo kontakty się urwały, a bez znajomości to marne szanse na znalezienie czegokolwiek sensownego. A czy wrócą tylko po to, żeby klepać biedę?

Wielu z nich wróciłoby choćby i dziś. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Gdyby ktokolwiek zaoferował im godziwą pracę w kraju to bez chwili zastanowienia ruszyliby w drogę powrotną. I zostawiliby życie na Wyspach, bo jednak ciągnie wilka do lasu.

Ilu dziś będzie Polaków na stadionie w Dublinie? Czy nie będzie smutne, gdy w pewnym momencie polscy kibice zaśpiewają: „gramy u siebie, Polacy gramy u siebie, gramy u siebie, Polacy gramy u siebie”? Dla mnie będzie to smutne, bo ani Dublin nie jest polski, ani Polska nigdy nie aspirowała do sięgnięcia po te ziemie Korony Brytyjskiej. Jedynym motywem decyzji o ucieczce do Irlandii była praca i chęć godziwych zarobków. Państwo polskie wyrzuciło za burtę tysiące, jeśli nie miliony polskich obywateli, po czym z dumą ogłosiło, że w lutym stopa bezrobocia spadła. A gdzie te miliony, które są za granicą?

Państwo polskie poddało się. Wyrzekło się tych, którzy wyjechali i nawet nie podejmuje prób namówienia ich do powrotu. W ten sposób bezpowrotnie utracone zostały potencjały tysięcy Polaków, bo nie jest tak, że pojechali wyłącznie ci, którzy są nieudacznikami. Pojechali inżynierowie umiejący budować mosty i drogi, lekarze świetnie znający swój fach. A zresztą, po co pisać, kto pojechał, skoro wiadomo, że wyjechali specjaliści ze wszystkich możliwych dziedzin.

A w Polsce pozostały tęskniące rodziny, często niestety rozbite, bo jak tu utrzymać kontakt z żoną, skoro nie ma kontaktu, poza telefonicznym. A państwo? Państwo śpi.

Nie tak dawno premier Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej ogłosił, że należy przyjrzeć się świadczeniom socjalnym, które otrzymują przyjeżdżający na Wyspy obcokrajowcy. W Polsce, ale i w Rumunii podniósł się głos oburzonych, którzy stwierdzili, że to niezgodne z polityką Unii Europejskiej, że to łamie zasady solidarności. Gdybym był premierem GB to pierwszą rzeczą, jaką bym zrobił to starałbym się chronić swoich obywateli i za przeproszeniem w głębokim poważaniu miał to co sobie myśli UE i jej dygnitarze. Obowiązkiem premiera każdego szanującego się kraju jest przede wszystkim dbanie o swoich a nie obcych. I skoro swoi nie mają zapewnionych wszystkich dóbr, bo korzystają z nich obcy to głęboko zastanowiłbym się nad pozbyciem się tego balastu. Ktoś napisze, że to co wypisuję to jawne szkalowanie Polaków mieszkających na Wyspach. Oni, balastem? Patrząc z perspektywy Brytyjczyków może się  jednak okazać, że rzeczywiście tak jest.

Polskie władze, gdyby tylko były odpowiedzialne za wszystkich swoich obywateli, powinny brać pod uwagę scenariusz, w którym premier Cameron podejmuje decyzję o „wyrzuceniu obcych elementów” ze swojego kraju. A czy rząd PO-PSL jest przygotowany na taką sytuację? Nie jest, bo dla niego wygodna jest sytuacja, że ileś milionów Polaków jest za granicą. Nie po to przecież parli do UE, żeby teraz nie można było tam pracować. Ależ jest to myślenie krótkowzroczne i pozbawione wizji.

Normalnie człowiek się cieszy, gdy widzi rodaków kibicujących na różnych obiektach sportowych świata. Dziś w Dublinie może to być jednak śmiech przez łzy, bo wielu z nich jest tam nie z przyjemności, ale z konieczności. Niech rząd w końcu zrobi coś, żeby ludzie nie wyjeżdżali z kraju, żeby powrócili ci, którzy wyjechali rok, pięć a może i dziesięć lat temu.

Jako kibic sportowy nie chciałbym w przyszłości widzieć sytuacji, w której to w koszulce Irlandii, czy Anglii biega chłopak, którego rodzice są Polakami, ale ich zdolny syn postanowił grać dla innej reprezentacji, bo przecież Polska (kraj) nic mu nie dała. Będzie to kolejny zmarnowany talent, który będzie cieszył oko kibica angielskiego, zamiast polskiego. Zanim kolejne rządy cokolwiek zrobią, niech pomyślą, czy Polskę stać na marnowanie dziesiątek, setek, czy tysięcy talentów, nie tylko piłkarskich.