bez tytułuZ Pana Jezusa można szydzić. Wdzięczny to obiekt do drwin, bo ani nie odpowie, ani nie zaprotestuje, a jeszcze nadstawi drugi policzek. I jedni po drugich wykorzystują ten fakt i gremialnie atakują Pana Jezusa. Boga się nie boją, boją się za to jakiegoś proroka, który stworzył podwaliny pod islam. Po ostatnich wydarzeniach we Francji czekam na to aż odważny Nergal wyjdzie i podrze Koran, tak jak to swego czasu zrobił z Biblią. Ale Nergal tego nie zrobi, bo może i Boga się nie boi, ale już fanatyków na pewno. A to, że fanatyków po stronie islamistów nie brakuje, widać aż nadto wyraźnie.

W zachodnim świecie wiele się robi, żeby przegrać z coraz bardziej agresywnym światem islamskim. I wcale nie chodzi o wczorajszy atak w Paryżu, bo świat zachodni jest w defensywie od początku XXI wieku. Zaczęło się całkiem niewinnie, od podważenia chrześcijańskich korzeni Europy. Gdy trwały dyskusje na temat europejskiej konstytucji postanowiono z niej wyciąć fragmenty dotyczące ogromnego wpływu chrześcijaństwa na współczesną Europę. Już wówczas europejscy możnowładcy podcinali gałąź, na której sadzali swoje tłuste od przepychu dupska. Nie chcę moralizować, ale wiadomo co się dzieje z tymi, którzy odcinają się od swoich korzeni. Najczęściej kończą marnie.

Otwierajmy granice, bądźmy tolerancyjni, mieszajmy kultury. Multikulti, miszmasz, jak zwał tak zwał, ale w tym wszystkim jest ukryta prawda o tym, że taki stan rzeczy doprowadza do stanu, w którym kultura słabsza, otrzymująca ciągłe przywileje, staje się w końcu na tyle mocna, że postanawia zaatakować rdzenną kulturę. Popełnia przy tym błąd polegający na braku cierpliwości, bo gdyby poczekała 10 lat byłaby dużo mocniejsza. A nie ma co ukrywać, że islam w Europie będzie miał coraz mocniejszą pozycję. Jest tego wiele powodów, ale dwa główne sprowadzają się do tego, że od kilkunastu lat następuje masowy napływ muzułmanów do Europy, a ponadto Europa, wstydząc się swoich korzeni, daje zielone światło dla niczego nie wstydzących się muzułmanów. Kiedyś to w Europie tętniło życie religijne. Pełne kościoły były normą, a dziś? Dziś Europejczycy rozdziawiają japy, gdy zobaczą pobożnych muzułmanów. Traktują ich jak ciekawe obiekty. „Zacofani” muzułmanie modlą się i w ogóle się z tym nie kryją. A jeszcze dziadkowie tych, którzy dziś są zdziwieni robili dokładnie to samo tyle, że w chrześcijańskich świątyniach. Dziś kościoły we Francji nie służą jako miejsca modlitwy, ale są muzeami, które można zwiedzać. Europejczycy w kościołach coraz częściej zachowują się jak japońscy emeryci, którzy chodzą od jednej świątyni do drugiej i choć totalnie nie wiedzą, do czego służą te miejsca, to jednak pstrykają aparatami na potęgę. Dokładnie to samo robią dziś Europejczycy, którzy nie wejdą do kościoła aby się pomodlić, ale wejdą, żeby podziwiać architektoniczne cuda dokonane swego czasu przez budowniczych.

Europie grozi zapaść. Ale nie o zapaść finansową bym się martwił, ale o zapaść moralną. Ta postępuje w zastraszającym tempie, a niszę po katolikach wypełniają coraz szczelniej islamiści. Może dotknę niewygodnego tematu, ale rozmnażają się niczym króliki, bo warunki, w których przyszło im żyć w Europie i tak są dużo lepsze, niż warunki, jakie mieliby u siebie. W związku z tym mogą sobie pozwolić na posiadanie wielu dzieci. Takie samo myślenie nie przyświeca „oświeconym” Europejczykom, dla których każde dziecko to ogromne obciążenie dla budżetu. I jeśli już decydują się na dziecko, to właśnie na dziecko, a nie na dzieci. I w europejskich miastach coraz mniej jest Europejczyków, a coraz więcej Arabów. Skąd zapaść moralna? Ano stąd, że jedną z oznak tej zapaści jest moda na antykoncepcję, która jest tak rozpowszechniona wśród światłych Europejczyków, że wpaja się ją od przedszkola. W świecie arabskim nikomu do głowy by nie przyszło, żeby strzelać sobie i swojej kulturze w stopę. Oni mają wręcz nakaz prokreacji.

Jeśli Europa nie opamięta się szybko, to wkrótce okazać się może, że to europejska kultura będzie prosić o łaskę kulturę islamską o prawo do bytu. A pewne jest, że takiej zgody nie będzie. Co więcej, jeśli Europa nie powróci do korzeni, jeśli nie przypomni sobie o doniosłej roli Kościoła katolickiego, to tylko czekać, kiedy nastąpi całkowite wyrzucenie chrześcijan poza nawias. W interesie Europy jest powrót do kościołów, ale nie na zasadzie samego bycia, ale na zasadzie aktywnego uczestnictwa w praktykach religijnych. Oczywiście, dla chrześcijanina, który jest nim tylko dlatego, że swego czasu ochrzcili go rodzice, powrót na ścieżkę wiary może być trudny, ale przecież ścieżka ta nigdy łatwą nie była.

Europa potrzebuje powrotu do dekalogu. Nie może Europa mówić, że aborcja nie jest łamaniem piątego przykazania, skoro jest nim na pewno. Nie może Europa głosić haseł powszechnej tolerancji, bo mądrość nakazuje, by powiedzieć głośno, że skoro coś jest złe i coś nam zagraża, to nie ma zgody na to, żeby to coś zapuściło korzenie. A przez lata dygnitarze europejscy przymykali oczy na panoszących się coraz bardziej islamistów.

Gdy podważa się swoje korzenie, nie ma innej możliwości, żeby ktoś lub coś nie próbował wejść na miejsce podważanej ideologii, wiary, kultury. Europa, wyrzekając się swojej przeszłości, dała zielone światło radykałom spod znaku półksiężyca.

Europa musi zjednoczyć się wokół wiary. Tylko taka wspólnota może zapewnić przetrwanie. Żadne sztucznie tworzone ideologie (gender), żadne byty ponadnarodowe (UE) nie stworzą wspólnoty, która byłaby w stanie odeprzeć atak islamistów. Tylko wspólnota wiary zapewni Europie bezpieczną przyszłość. Dziś Francja, jutro Niemcy, pojutrze Wielka Brytania, a później może i czas na mój kraj, na Polskę – czy te słowa czegoś Państwu nie przypominają? No właśnie. Wspomniane kraje całkowicie porzuciły wiarę i tylko czekać kiedy Arabowie zechcą zawalczyć o więcej. A w Polsce jeszcze nie jest za późno, żeby się przed tym zagrożeniem obronić, ale do tego potrzeba ludzi mądrych, którzy potrafią dostrzegać rodzące się zagrożenie.