facebook.com

facebook.com

Żabojady, czyli Francja -  Polacy powinni mieć do nich mieszane uczucia. Generalnie powinniśmy się na nich wypinać, tak jak swego czasu zrobili to oni w stosunku do nas. Jak dla mnie Francja może odpaść prędzej, niż później. Wybaczą Państwo, ale jakoś nie mogę się zdobyć na pozytywne sołowa o Francji, choć doceniam ich wkład w europejską piłkę (prawda jest jednak taka, że rodowitych Francuzów jest tam tyle, co kot napłakał). Ribery’ego nie będzie, Benzema to wysoka klasa, ale nie jest to piłkarz pokroju Zidane’ a co potrafi sam rozegrać piłkę, inni prezentują naprawdę wysoki poziom, ale ciągłe kłótnie w zespole nie pozwalają im rozwinąć skrzydeł. Ale to zadufanie, to francuskie „ą” i „ę”, to ich zakochanie w sobie mierzi mnie strasznie. Francuski piesek niech pakuje manatki i wraca do Paryża, czy gdzieś tam i nie będzie wybredny. Choć, żeby nie wyjść całkiem na frankofoba życzę ich kibicom, żeby ich gra była lepsza niż francuski pocałunek, ale na pewno nie aż tak przyjemna jak francuski numerek.

Ekwador – co prawda w kraju tym mają swoją Barcelonę, ale nie tą katalońską, ale ekwadorską. Gdyby to była Fc Barcelona, to z pewnością kibice Ekwadoru marzyliby o mistrzostwie świata i te marzenia byłyby całkiem realne. Jednak tak się złożyło, że Ekwador ma nieco inną Barcelonę i w ten sposób musi liczyć na to co ma. A ma niewiele dobrego, bo czy jeden znany zawodnik załatwi im awans do kolejnej rundy? Nie twierdzę, że nie mają szans, bo przecież powinien Ekwador pokonać Honduras, może powalczyć z Szwajcarią, czy nawet przy dobrych wiatrach z Francją, ale nawet jeśli wyjdą z grupy to co dalej? Argentyna? Marne szanse. Mówią w Ekwadorze po hiszpańsku, ale pewnie kibice chcieliby również, żeby grali po hiszpańsku, ale na razie to nie ten rozmiar kapelusza.

Honduras – skoro w kadrze tego kraju znajdują się piłkarze grający swego czasu w naszej Ekstraklasie, to nie może być dobrze (choć gwoli ścisłości warto odnotować, że w reprezentacji Brazylii gra Paulinho, który swego czasu grał w ŁKS-ie). Tymi piłkarzami są Carlo Costly (grał w Bełchatowie) i Osman Chavez (Wisła Kraków). Gra tam również Oscar…Boniek, którego rodzice nadali mu imię, bo podziwiali naszego Bońka. Czyli jak na tak egzotyczną ekipę sporo polskich akcentów. Kto wie, czy Hondurać to nie najbardziej polska ekipa tych mistrzostw, obok… Niemiec. Jeśli szanse Ekwadoru są małe, to jeszcze mniejsze są szanse Hondurasu. Kraj ten najbardziej znany jest z wojny futbolowej, kiedy to w 1969 r. Honduras przegrał z Salwadorem i według wielu to stało się zarzewiem wojny. Po cichu liczymy, że tym razem wojny nie będzie, tym bardziej, mimo że kibice Hondurasu nie będą mieli powodów żadnych powodów do radości. Ale swą złość niech poskromią, bo trzeba być świadomym swojego miejsca na piłkarskiej mapie. Żadnych szans na awans do fazy pucharowej.

Szwajcaria – ich obrona z pewnością nie jest dziurawa jak ich sery. Są precyzyjni jak zegarki i oglądając grę Szwajcarów można odnieść wrażenie, że to takie maszyny. Są precyzyjni, dokładni, skrupulatni, ale tak nieco bez życia, bez polotu. Ale potrafili Szwajcarzy znaleźć grajków, którzy wygrali przepustkę na mundial. Licząc ledwie 8 mln mieszkańców potrafili, a my… Oni to się nigdzie nie pchają, zawsze neutralni, zawsze z boku, ale jak już zaskoczą to konkretnie. 4 lata temu w swoim pierwszym meczu wygrali 1:0. Nie byłoby to sensacją, gdyby nie to, że pokonali Hiszpanię, późniejszego mistrza. Ale nawet ta wygrana nie dała im awansu do kolejnej rundy. Wynik poszedł jednak w świat, bo pokonać Hiszpanów to jak swego czasu pokonać Rogera Federera, czy Simona Ammana podczas igrzysk. Tych dwóch Szwajcarów plus może jeszcze Martina Hingis to najlepsi sportowcy jakich dochowali się zawsze neutralni Szwajcarzy. Próżno tam szukać jakiegoś wielkiego piłkarza. Bo niby ma to być Xherdan Shaqiri? A może Tranquillo Barnetta? Atutem ich jest drużyna a nie indywidualności. Szanse na awans jakieś są. Ale daleko raczej nie zajdą.

Argentyna – jeśli ma się Ojca Świętego za rodaka, jeśli ma się najlepszego piłkarza świata ostatnich lat, to można oczekiwać naprawdę wielkich rzeczy. Tak tłumaczą to sobie Argentyńczycy, którzy piłkę kochają nie mniej niż Brazylijczycy. Kiedyś był boski Diego, dziś jest ludzki Leo, ale jeśli jest w formie, to Diego może mu co najwyżej buty wiązać. Jest jednak jeden problem, bo Ojciec Święty jest całkowicie neutralny i nie wyjdzie i nie powie, że Argentynie kibicuje i modli się o jej zwycięstwo, a Messi przez ostatni sezon tylko pikował. Jego forma to zagadka. Messi sprzed dwóch, czy trzech lat to niemal gwarancja sukcesów. Messi z ostatniego sezonu w Barcelonie nadaje się wyłącznie na ławkę rezerwowych. Był taki jeden mecz, że Messi przebiegł niewiele więcej od … bramkarza. Ale zobaczymy, co wyjdzie. Argentyna to nie tylko Messi, to świetni zawodnicy w ofensywie: Aguero, Di Maria, Higuain. Ale za to obrona kiepska i to właśnie może zdecydować o tym, że Argentyna nie zdobędzie tego, o czym marzy od 28 lat. Grupę mają chyba najłatwiejszą ze wszystkich, drabinka też nie jest najcięższą, przynajmniej w kolejnej rundzie, więc zobaczymy. Dużo zależeć będzie od formy maestro Messiego.

Bośnia i Hercegowina (BiH) – niecałe 4 mln mieszkańców, ledwie 17 km wybrzeża (czyli dostępu do morza), wciśnięta między Chorwację, Serbię i Czarnogórę. Traktowana nieco jak młodszy brat, który bardzo chce coś mieć, ale jest za mały, wybiła się BiH na niepodległość i teraz większa i potężniejsza Serbowie mogą ich co najwyżej oglądać w telewizji. Ale dość już tych zaszłości, bo jeszcze rozpętam którąś tam wojnę na Bałkanach. Co ciekawe, BiH ma szanse wyjść z grupy, bo poza Argentyną może wygrać z każdym. Edin Dżeko, Vedad Ibisevic to uznane firmy, choć do czołówki troszkę im brakuje. Mały kraj to i krótki tekst o nich. Tak czy siak, powodzenia!

Nigeria – John Obi Mikel to bodaj jedyny znany zawodnik tej reprezentacji. Reszta jest znana, ale tylko fanatykom futbolu. Świadczyć to może o poziomie, który ta ekipa prezentuje. Ich szczęście polega na tym, że trafili do bardzo słabej grupy i choć Argentyny nie pokonają to z pozostałymi jak najbardziej mogą i powinni powalczyć. 170 mln ludności robi wrażenie, ale co zwraca uwagę to ich prezydent, który ma na nazwisko Goodluck. Aż chciałoby się napisać „powodzenia”, bo na pewno im się przyda. Nie wróżę im sukcesu a to z tego powodu, że swego czasu kraj ten nawiedził Tusk. A gdzie on się pojawia, tam nie można liczyć na nic dobrego. Nawet na cuda. Być może uda się wyjść z grupy, ale nic ponad ten wyczyn.

Iran – czy posiadanie broni atomowej wystarczy do zdobycia mistrzostwa świata? Nie, bo gdyby tak było to mistrzami zawsze byłyby potęgi militarne. Na szczęście te zawody nie dotyczą tego kto wygra wyścig zbrojeń. Iran ma marne szanse na wyjście z grupy, a co dopiero mówić o mistrzostwie świata. Choć prognozy piszącego te słowa póki co średnio się sprawdzają to jednak Iran nie osiągnie sukcesu i basta. Ich największą gwiazdą jest… trener Carlos Queiroz (kiedyś asystent Fergusona w MU). Skoro zaczęliśmy od atomowego wątku na nim też skończymy. Wydaje się, że atomowa pchła (pseudonim Messiego) bez problemu poradzi sobie z irańską armią.

Niemcy  – cóż, niemiecka precyzja mile jest widziana w ich autach, ale już w piłce niekoniecznie. Niech Niemcy odpadną szybko. Będzie to na pewno uciecha dla wielu Polaków, bo jednak jest to wróg publiczny numer jeden, choć konkurent w postaci Rosji jest solidny. Niemcy grają coraz ładniej, na pewno jest już lepiej niż przed laty. Są przy tym zabójczo skuteczni, a w związku z tym życzę im, żeby przestali być zabójczo skuteczni. Za wojny, za niemieckie(nie żadne nazistowskie, czy hitlerowskie) obozy koncentracyjne, za wszelkie krzywdy. Oby jak najszybciej polecieli  do Berlina, a tam niech się nimi zajmą kibice. Im wcześniej wrócą, tym większy łomot im sprawią, więc niech już w okolicach 25 czerwca będą na niemieckiej ziemi. Szczerze? W ogóle nie życzę im dobrego występu. Przyznaję, że sam nie wierzę w to co piszę, bo skład mają mocny, na pewno mogą walczyć nawet o zwycięstwo, ale tak po ludzku, tak po kibicowsku nie życzę im dobrego występu. Mogłiby odpaść nawet po fazie grupowej! Ałwiderzejn!

Myślisz Portugalia, widzisz Cristiano Ronaldo. W zasadzie on sam chciałby pewnie, żeby tylko o nim pisano, ale nie zrobię tej przyjemności, bo choć uważam, że jest dobrym piłkarzem, to jednak na pewno nie najlepszym. Portugalia gra ładną piłkę i choćby z tego powodu mogliby zajść wysoko. A jeśli to się nie uda, to niech chociaż pokonają Niemców (kolejny raz są w tej samej grupie). Ładny to kraj, przynajmniej tak mówią, ale w Brazylii mogą czuć się trochę jak u siebie, wszak to była swego czasu portugalska kolonia, no i język dokładnie ten sam. Był kiedyś taki Brazylijczyk, który grał w reprezentacji Portugalii, Deco się zwał, ale tych odniesień jest całe mnóstwo. Ciężką mają grupę, ale wydaje się, że wespół z Niemcami przejdą dalej. A potem? Potem może być łatwiej, bo spotkać się mogą z Belgią lub Rosją. Kibice portugalscy zadają sobie pytania co z Ronaldo i jego kontuzją. Szanse drużyny bez żelusia drastycznie by spadły i to piszę jako ktoś, kto średnio za nim przepada. Ale mogą sporo namieszać!

Ghana – gdyby byli w innej grupie, mieliby naprawdę spore szanse. Ale pech chciał, że trafili do jednej z najtrudniejszych grup i prawdopodobnie będą musieli się szybko pakować. Piszę prawdopodobnie, bo mimo wszystko jest to drużyna nieobliczalna. Potrafią wygrać i przegrać z każdym. Ich szanse na wyjście z grupy oceniam na ok. 17%.  Mają w swoim składzie dwóch gwiazdorów, Essiena oraz Muntariego, ale to za mało armat na niemiecką brygadę i portugalską armadę. Powalczą pewnie o 3 miejsce w grupie z USA i to by było na tyle.

USA – trwają właśnie finały NBA i NHL, więc mało który Amerykanin zainteresuje się piłką nożną. Warto zwrócić uwagę, że USA zdobyły 3 miejsce na mistrzostwach w 1930 r., ale jakoś soccer nie przyjął się na amerykańskiej ziemi. Nawet organizacja mistrzostw w 1994 r. nie spowodowała wzrostu zainteresowania ta dyscypliną sportu. Ich największą gwiazdą jest trenet Juergen Klinsmann a zabraknie najlepszego piłkarza ostatnich lar Landona Donovana. Podejrzewam trenera USA o to, że w ten sposób chciał ułatwić swoim rodakom z Niemiec i dlatego nie powołał swojego asa. No bo czym innym wytłumaczyć te działania? W tej sytuacji jedynie Tim Howard coś mówi kibicom piłkarskim Reszta jest anonimowa, ale nie dlatego USA nie wyjdzie z grupy. Jest to drużyna po prostu za słaba na tych mocnych, za mocna dla słabych. Grupa, do której trafili Amerykanie jest za mocna.

Rosji życzę z całego serca rosyjskiej ruletki. Ot, taka hazardowa zabawa, w której piłka (nie kula)znajduje się w rosyjskiej bramce. Nieważne jak, byleby wpadała, może być i nawet po rykoszecie. Wszak Lew Jaszyn już nie stoi w bramce sąsiadów zza wschodniej granicy, więc będzie łatwiej. Ich trenerem jest Włoch,  Fabio Capello, ale wydaje się, że nawet on nie jest w stanie sprawić, żeby Rosjanie osiągnęli jakiś większy sukces. Zresztą w ogóle im tego sukcesu nie życzę, a dlaczego, to wystarczy przeczytać prawymsierpowym.pl, żeby się przekonać, że nie pałam do nich specjalną sympatią. Niech Rosja odpadnie jak najprędzej.  Ktoś zarzuci mi rusofobię i bardzo słusznie, bo tak właśnie jest. Da swidania!

Korea Południowa – współczując jej sąsiada z północy, nie można jednak mieć sentymentów i należy przyjąć, że szanse nawet na wyjście z grupy są mizerne. Te szanse są tak małe, jak mali są Koreańczycy. Poza tym ich limit szczęścia został wyczerpany 12 lat temu, kiedy to na swojej ziemi oszukali niemal wszystkich i całkowicie niezasłużenie zdobyli 4 miejsce mistrzostw świata. To był jeden z większych przekrętów światowej piłki w historii. Dziś Korea Pd. nie ma wsparcia ani sędziów, a i umiejętności jakby coraz mniejsze. Nawet nie można nic napisać o gwiazdach w Korei, bo ich po prostu nie ma. Kiedyś mieli nawet grajka w MU, ale dziś to już nieaktualne. Powodzenia, ale bez większych szans.

Algieria – ich najbardziej znany piłkarz to nie kto inny, jak Zinedine Zidane. Co prawda ostatecznie wybrał reprezentację Francji, ale sam fakt, że jeden z najwybitniejszych piłkarzy miał korzenie algierskie może być dla nich powodem do dumy, choć większość pewnie nie może mu tego wybaczyć. Tak czy siak, gdyby ostatecznie Zidane wybrał reprezentację Algierii to pewnie mało kto by o nim usłyszał. Dziś Algieria cieszy się z awansu, ale to chyba szczyt ich możliwości. Z grupy raczej nie wyjdą, bo i Rosja, i Belgia są dla nich za mocne. Powalczą o 3 miejsce z Koreą i udadzą się w drogę powrotną do Algierii. Mają jednak gracza, którego kojarzyć można z europejskich boisk, Sophiane Feghouli (Fc Valencia). Cała reszta pozostaje raczej anonimowa i taki też anonimowy udział wieszczę drużynie z Afryki.

Belgia – dziś mówi się o nich, że może to być czarny koń imprezy w Brazylii. Nie wiadomo, czy te przewidywania się sprawdzą, ale pewne jest to, że od zawsze mówi się na nich czerwone diabły, podobnie jak na MU. Gdyby nawiązali do gry angielskiej drużyny z pierwszej dekady XXI wieku to sukcesy byłyby murowane, jeśli nawiążą do gry z drugiej dekady tego wieku, to raczej będą średniakiem. Kilka gwiazd tej ekipy może dokonać spektakularnego dokonania. Courtois (Atletico Madryt), Kompany (Manchester City), Eden Hazard (Chelsea) i paru innych. Nawiązując do imienia i nazwiska tego ostatniego Belgowie chcieliby z pewnością, żeby ich drużyna znalazła się w raju (eden), ale prędzej obstawiałbym czyściec (pewien rodzaju hazard), choć przecież miejsce diabłów (szczególnie tych czerwonych) jest w piekle. Czas pokaże, gdzie znajdą się Belgowie, ale awans z grupy raczej mają pewny.