insomnia.pl

insomnia.pl

Kolumbia – nie sposób nie zacząć od Shakiry. To niemal symbol Kolumbii i jeśli tylko gra tej drużyny będzie wyglądała jak jej śpiew i inne takie to może zajść daleko. Ale Kolumbia to również kartele narkotykowe, ciemne sprawki, więc aż tak błogo nie jest. Piłkarzy mają zawsze nietuzinkowych, jak choćby Carlos Valderrama (taki gość z bujną czupryną), Rene Higuita (jeszcze bardziej ekstrawagancki bramkarz niż Campos z Meksyku – ta jego słynna obrona w stylu skorpiona – http://www.youtube.com/watch?v=yCxe4r6SjH0&feature=kp), czy wreszcie Andres Escobar, który po feralnym golu samobójczym strzelonym w meczu z USA w 1994 r. został zamordowany w odwecie właśnie za tego samobója. Wynika z tego, że gra w reprezentacji Kolumbii to naprawdę niebezpieczne zajęcie. Dziś Kolumbia to przede wszystkim Radamel Falcao, którego niestety zabraknie na mistrzostwach z powodu kontuzji. Ale są inni (Carlos Bacca, Jackson Martinez, Juan Cuadrado), którzy stanowią o sile Kolumbii.

Mocna ekipa i to być może czarny koń tej imprezy. Wyjście z grupy mają niemal zagwarantowane, bo przeciwnicy nie są z najwyższej półki. Później trafią na kogoś z grupy D, czyli Anglię (z nimi poradzą sobie), Urugwaj (ciężko wskazać faworyta) lub Włochy (bardzo wyrównany pojedynek). Jeśli miałbym wskazać czarnego konia to właśnie Kolumbię.

Współczuję szczerze Grekom ich kryzysu, choć jeśli u nich jest kryzys, to co jest u nas? Ale odłóżmy politykę na bok i życzmy Grekom tej greckiej tragedii na tych mistrzostwach. Niech odpadną Grecy jak najszybciej bo ich piłka jest nudna jak flaki z olejem. Obrona to może ich atut, ale oglądając ich prędzej można znaleźć się w objęciach Morfeusza, niż na szczycie Olimpu. Nie mają co Grecy oczekiwać żadnego lauru za swoją siermiężną grę, bo to iście syzyfowa praca. Ich tawerny może i będą pełne, ale spokojnie mogą greccy kibice rezerwować miejsca jedynie na trzy spotkania, bo później ich ekipa znajdzie się w Hadesie i sen o powtórce z 2004 roku skończy się szybko. A poza tym komentatorzy odetchną z ulgą, bo jak tu wypowiedzieć nazwiska typu Sokratis Papastathopoulos? Język można sobie połamać, choć Szpakowski i z tym sobie poradzi zmieniając jego nazwisko na bardziej przyjazne w wymowie. W czerwcu Kreta i Rodos są całkiem przyjemne, więc niech wracają Grecy na ojczyzny łono, choć nie życzę im powrotu w stylu Dedala i Ikara. Wracajcie szczęśliwie, pozdrówcie Zorbę, a może i Gucia Warzychę. Ktoś napisze skąd ta niechęć do Grecji. Oj tam, bierze się ona wyłącznie ze stylu gry Greków. A tak poza tym nic do nich nie mam. Tylko ten styl…

Wybrzeże Kości Słoniowej – to bodaj jedyna drużyna na turnieju, która ma Yaya (konkretnie Yaya Toure), jest tam też niezły kolo (Konkretnie Kolo Toure). Z gwiazd są jeszcze Didier Drogba i Gervinho. To państwo w zachodniej Afryce nazwę swą wzięło właśnie ze sprzedaży kości słoniowej. Ich pseudonim to oczywiście słonie, choć przyznać trzeba, że nie są aż tacy ociężali. Grają sobie w pomarańczowo-zielonych strojach i są postrachem całej Afryki. Na świecie jednak nie robią furory. Dla nich to zdecydowanie za wysokie progi. Szanse na wyjście z grupy mają jednak spore, bo czy Japonia i Grecja to aż tak trudni rywale? Czarnym koniem raczej nie będzie WKS, choć wymienieni wyżej piłkarze mogą budzić sympatię.

Japonia – jeśli ktoś ma Hondę w składzie, to można spodziewać się naprawdę wszystkiego. A tak się składa, że Japonia ma w składzie Keisukę Hondę, więc zapowiada się, że będzie zapierdzielał na całego. Jeśli do tego dodamy Shinji Kagawę z MU, to Honda będzie dostawać dobre podania i będzie mógł gnać ile fabryka dała. A że Kagawa potrafi zagrać tak po japońsku, czyli precyzyjnie, to kibice Kraju Kwitnącej Wiśni mogą liczyć na mniejsze lub większe sukcesy. Ale specjalnie nie podniecałbym się tymi szansami, bo walkę o drugie miejsce stoczą Japończycy z WKS i Grecją (pierwsze miejsce zarezerwowane jest dla Kolumbii). Kraj ten ma podobne położenie do Chile – jeśli spojrzą Państwo na mapę to dostrzegą podobieństwo (położenie południkowe, czyli ciągnie się z północy na południe i jest cieńsza niż włoski but, dużo cieńsza). Jeśli jakimś cudem uda im się wyjść z grupy to być może trafią właśnie na Włochów i ta ich cienizna geograficzna zostanie potwierdzona również cienizną boiskową.

Czas na Anglię. Nie będzie mi ich żal, jeśli odpadną szybko. Grają nudną piłkę, bo cóż to za sztuka wbić piłkę w pole karne, przepchnąć dwóch obrońców i z główki walnąć gola. Choć są w tym mistrzami, to jednak za nic nie polubię tego stylu gry. Styl Anglików można porównać do urody ich gwiazdy, czyli Wayne’a Rooney’a. A poza tym są równie zadufani jak Francuzi. Może jak się zlikwiduje Kanał La Manche, to wtedy nie będzie tak łatwo przenikać ich megalomania z jednych na drugich? Jest to jakiś pomysł, prawda? A poza tym oni też się na nas wypięli, teraz nie chcą otworzyć archiwów, gnębią Polaków u nich pracujących. A mam ich gdzieś, i życzę szybkiego powrotu do domu. I to ich beznadziejne poczucie humoru. Koszmar. Niby światowa potęga, a jedyny sukces to 1966 rok, ale i okoliczności były bardzo kontrowersyjne. Choć przynajmniej pokonali Niemców, więc jakiś plus był. Wielu ekspertów wieszczy ich sukces, ale wiadomo jak to jest z ekspertami. Mówią to, co płacą zleceniodawcy. Komuś widać zależy na sukcesie Anglii, ale nie tym razem. Może wyjdą z grupy, choć nie wiadomo, czy pozwolą na to Włosi i Urugwajczycy.

Pendolino z Włoch też przyjechało do Brazylii i choć ostatnio nieco zwolniło (remis z Luksemburgiem) to jednak ich catenaccio nie ma sobie równych. Trochę nudni są Włosi, bo jednak boisko ma przeważnie wymiary 105×67, a oni lubują się w grze we własnym polu karnym, ale z braku armat to lepiej pozostać we własnych okopach, choć w ich przypadku są i zasieki, i drut kolczasty. Przyznać jednak należy, że są skuteczni do bólu, a to pewnie dlatego, że wcinają najlepsze pizze na świecie, a i makaron mają niczego sobie. Ich problemem może być to, że zgubi ich bunga bunga, wszak w Brazylii nie zabraknie uciech wszelkiego rodzaju. Ich największe gwiazdy są już wiekowe (Buffon, Pirlo), ale mają też w składzie wariata (Balotelli), który może pokazać swoje dobre oblicze, jak i złe. Z wariatami to nigdy nie wiadomo. Daję im ciut większe szanse na wyjście z grupy niż Anglikom.

Urugwaj to dwukrotny mistrz świata, zatem lekceważenie tego kraju byłoby nonsensem. Na ostatnich mistrzostwach zajął 4 miejsce, a takie nazwiska jak Luis Suarez, czy Diego Forlan budzić powinny respekt. Kraj liczący zaledwie 3,5 mln mieszkańców potrafi wyhodować takie perełki. Aż dziw bierze, tym bardziej, że przecież kraj liczący jedenaście razy więcej mieszkańców (czyli Polska) od lat nie potrafi zdobyć czegokolwiek. Urugwaj to dobry przykład na to, że nie ilość się liczy, ale jakość. Wytłumaczenie tego fenomenu jest proste jak drut. Sąsiadami Urugwaju są Argentyna i Brazylia. Kto z kim przystaje takim się staje idealnie pasuje do tego kraju. Wyjdą z grupy, albo kosztem Anglii albo kosztem Włoch.

Kostaryka to obok Urugwaju kolejny fenomen. Ledwie 4,3 mln mieszkańców a znowu gra na mistrzostwach. Co prawda nikt nie potrafi wymienić choćby jednego piłkarza z tego kraju, ale czy to ma znaczenie? Ich fenomenu nie można wytłumaczyć sąsiedztwem, ale raczej dobrym (czyli bardzo słabymi piłkarsko drużynami) układem sił w regionie. Dla nich liczy się sam udział i choć gdyby startowali w eliminacjach w Europie, pewnie nie dostaliby się, to jednak sukcesu nie ma co umniejszać. W związku z tym,  że ich szanse na odegranie jakiejkolwiek roli w mistrzostwach są zerowe, warto jedynie dodać, że średnia roczna temperatura na wybrzeżach Kostaryki wynosi… 26 stopni.