techdice.com

techdice.com

Cóż to byłby za dramat, gdyby Brazylia nie zdobyła mistrzostwa. A jak nie wyjdzie z grupy? Przecież wtedy na ulice wyjdą nie tylko pracownicy metra, ale wszyscy kibice. A uzbiera się tego ładnych kilkadziesiąt milionów ludzi. Boniek wspomniał coś o korkach przekraczających 500 km (to nie pomyłka)! Dla świętego spokoju lepiej niech ta Brazylia wyjdzie z grupy a potem to już wszystko w nogach Neymara, Silvy i innych. Nie życzę Brazylii aż tak źle, ale i mistrzostwa też im nie życzę. Oni już swoje zdobyli (5 razy), niech dadzą szanse innym. Niech okażą się gospodarzami z prawdziwego zdarzenia, jak choćby Polska w 2012 r., kiedy to pozwoliliśmy wygrać innym…

Chorwacja – śliczny kraj o setkach małych wysepek, kiedyś należała do Jugosławii. Śnią o potędze, co jest zresztą cechą charakterystyczną krajów b. Jugosławii. W piłkę grają przyzwoicie, a kiedyś nawet mieli genialnego Davora Sukera. Dziś też grają przyzwoicie, ale to może wystarczyć co najwyżej na wyjście z grupy. Kolejnej rundy nie przejdą, choć ich grę ciągnąć będą Rakitić (wkrótce Fc Barcelona) i Modrić (Real Madryt). Mają charakterystyczne koszulki w biało-czerwoną szachownicę i niektórzy będą im kibicować właśnie ze względu na sentyment do tych barw. Ale drodzy Państwo, sentymenty odłóżmy na bok. Charakterystyczna szachownica przypomina, że grają w kratkę, więc różnie z nimi może być.

Meksyk od wielu lat jest blisko najlepszych drużyn, ale ciągle czegoś brakuje. Nie inaczej jest i tym razem. Już jest w ogródku, już wita się z gąską a tu nagle klops. Kiedyś mieli Hugo Sancheza (ten co robił fikołki po każdym strzelonym golu i ten, który mocniej uderzał z przewrotki niż niejeden nasz kopacz z prostego podbicia). Znany był też „kolorowy” bramkarz Campos, który zawsze miał pstrokatą bluzę. Był jeszcze Cuatemoc Blanco, co potrafił z piłką robić różne fikuśne rzeczy. Dziś gwiazdami są Javier Hernandez grający w MU, Rafael Marquez i Giovani Dos Santos (obaj kiedyś w Barcelonie), ale to chyba za mało pikantne towary.  Z pewnością kibice Meksyku chcieliby w końcu usłyszeć o grze ich drużyny „Ale Meksyk” (w sensie, że rewelacyjnie). Ciężko przewidzieć, czy to nastąpi akurat w Brazylii. Z sympatii do dalekiego Meksyku, życzę im, żeby byli ostrzy jak meksykańskie żarcie, żeby nie zabrakło im chili i w ogóle, żeby w końcu wypalili, byle nie swoje przełyki i żołądki. Ale Meksyk? Chyba nie tym razem.

Kamerun ma małe szanse na wyjście z grupy. Owszem, mają Samuela Eto’o, jest i Alexandre Song, ale ich gra nie przypomina w żadnym wypadku nieposkromionych lwów (tak nazywany jest potocznie Kamerun). Od lat kłótnie w zespole powodują, że nie osiągają znaczących sukcesów. Jak zwykle chodzi o pieniądze. Żyją mitem Rogera Mili, który w 1990 r. zatańczył przy chorągiewce. I choć Eto’o jest piłkarzem o wiele większego kalibru od Mili, to jednak drużyna jest już dużo słabsza. Drużyna z Afryki na pewno nie będzie czarnym koniem mistrzostw. Nie postawiłbym na nich złamanego grosza i przewiduję szybki powrót do domu. Szkoda tylko Eto’o, ale wielu jest takich piłkarzy, którzy indywidualnie są dobrzy, ale drużynę mają kiepską. Taką drużyną jest właśnie Kamerun.

GRUPA B

Australia – tradycje piłkarskie w tym kraju są minimalne. Tam sportem narodowym jest rugby a piłka cieszy się umiarkowaną popularnością. Z pewnością transfer Alessandro del Piero pozwoliło nieco rozwinąć zainteresowanie tą dyscypliną, ale  u nich z piłką jest mniej więcej tak jak w USA. Kangury, ogromne przestrzenie, misie koala, eukaliptus, Australian Open – z tego znam Australię a jakoś piłkarsko w ogóle ich nie kojarzę, choć jeden piłkarz robił swego czasu karierę w Europie, niejaki Mark Viduka. Reszta jest kompletnie anonimowa, ale grają na mistrzostwach któryś już raz. Sukcesu w tej grupie nie będzie, bo Australia trafiła do naprawdę mocnej grupy.

Holendrzy na mistrzostwach świata to istna potęga, ale nigdy nie zdobyli pierwszego miejsca. Trzy razy grali w finale i nic z tego. Ani w czasie ery Cruyffa, ani za kadencji Marco van Bastena, czy Rijkarda i Gulitta. Kluivert, Davids, czy Bergkamp też nie dali rady. 4 lata temu blisko byli Snijder i spółka, ale lepsi okazali się Hiszpanie. Dziś też nie mają większych szans. Owszem grają ładnie, po holendersku, ale van Gaal chyba trochę za defensywnie ich ustawia. Osobiście nie życzę Holendrom dobrze, bo i mnóstwo tam dewiantów seksualnych, liberalizm zbyt daleko posunięty, to i dlaczego mam im życzyć dobrze! Ale należy oddać, że ich mecze można oglądać i należy koniecznie przy soku pomarańczowym, bo piwo lepiej zostawić na nudniejsze mecze. Holendrzy wzbudzają sympatię, choć dwóch panów pchających wózek i nie będących złomiarzami tylko tatusiami to jednak ich fanaberia i za to mają ogromnego minusa. Ale piłkę kopią całkiem, całkiem. Pomarańczowe orzeźwienie przyda się na letnie upały.

Chile to kraj położony na zachodnim wybrzeżu Ameryki Pd. Nie pisałbym o tym, gdyby nie to, że to położenie naprawdę jest niesamowite. Wystarczy spojrzeć na mapę. W sumie do Chile należy 3 tys. wysp, w tym Wyspa Wielkanocna (najbardziej oddalona od innych wysp i lądów wyspa zamieszkana wyspa na świecie). Po tych ciekawostkach warto wspomnieć, że Chile w 1962 r. zajęło 3 miejsce, więc to nie jest byle kto. Gwiazdy to oczywiście Ivan Zamorano (grał kiedyś w Realu Madryt) i Salas (Lazio). Dziś ich gwiazdy to niewątpliwie Alexis Sanchez z Fc Barcelona i Arturo Vidal z Juventusu. Powinni powalczyć z Holandią o wyjście z grupy, bo raczej poza zasięgiem są Hiszpanie. Mówią, że to może być czarny koń tej imprezy. Jeśli tylko awansują do kolejnej rundy i nie trafią na Brazylię to może się to okazać prawdą. Ciekawa drużyna, ale czas pokaże co osiągnie na boiskach w Brazylii.

Hiszpanie to obrońcy tytułu, najbardziej utytułowana drużyna ostatnich lat. Dwa Mistrzostwa Europy, jedno Mistrzostwo Świata mówią same za siebie. Generalnie nie mieliśmy z nimi większych zatargów, więc można im kibicować, co uczynię np. ja. Grają ładnie, nie bronią się, tylko atakują, są absolutnym przeciwieństwem Greków. Byleby nie tańczyli flamenco, no i żeby corridy nie urządzali tak jak swego czasu Zidane (choć on akurat Francuz, ba Algierczyk). A co mi tam, życzę im, żeby odjeżdżali do Hiszpanii w okolicach 14 lipca, co oznaczać będzie, że będą co najmniej finalistami Ta moja słabość do Hiszpanii kiedyś mnie zgubi, ale przynajmniej grają solidnie i ładnie, więc proszę nie marudzić, tylko delektować się hiszpańską wirtuozerią. Mają swego porąbanego Almodovara, mieli swego czasu równie durnego Zapatero, to chociaż w piłce pokazują swoją potęgę. Kiedyś grali jak nigdy, przegrywali jak zawsze, ale wygląda na to, że teraz przyszły tłuste lata hiszpańskiej piłki. Xavi, Iniesta, Casillas, Silva, Busquets, Ramos – tam każdy zawodnik grałby w podstawowym składzie każdej reprezentacji. Mają 23 piłkarzy a w odwodzie pewnie jeszcze 30 z najwyższej półki. Pytanie tylko, czy jeszcze im się chce, bo jeśli tak, to nikt nie ma z nimi szans.

Kolejne grupy już wkrótce!