Szef szefów
Czy wyście panowie już całkiem oszaleli?
Czy ja nie mogę spokojnie spędzić niedzieli?
Co ja mam z wami, Bóg sam raczy wiedzieć
Nie wiecie w ogóle co i gdzie powiedzieć
Po coś to Henryku zagadywał Drzazgę
Mogli dziennikarze zrobić z ciebie miazgę
Przypomnij sobie zatem początek tej afery
Nie zniósłbyś chłopie jej gęstej atmosfery
Musiałem ja prędko wyjść tobie z odsieczą
To tak jakby oblali mnie gorącą cieczą
Cóż zatem Henryku powiesz w swej obronie
I nie kłam mnie gnido tak jak swojej żonie
Pucuj się frajerze, mów prawdę pętaku
Czy wiesz co ci grozi parszywy buraku?
Posłać idiotę by załatwił ledwie jedną sprawę
Klękaj tu przede mną i obiecuj poprawę
Henryk
Przepraszam premierze, nie będzie już wpadek
Te wszystkie nagrania to czysty przypadek
Następnym razem nim cokolwiek wypowiem
By byli ostrożni rozmówcom swym zapowiem
A może inaczej, może zamiast mowy
Spiszemy te spotkania w formie umowy
Następnie wszystkie zapiski z pewnością spalimy
By potem nie było żadnej zadymy
Pisać to ja umiem, mam niezłe geny
Potrafię pisać prozą, nieobce mi i treny
Będzie to bezpieczne, nikt nie podsłucha
Nikt już Henryka, nikt już nie wyrucha
Szef szefów
Dlaczego wcześniej na to nie wpadłeś
Przecież prawie z obiegu idioto wypadłeś
Henryk
Nie powiem szefie, atmosfera gęstniała
Wczoraj była duża, dziś już całkiem mała
Rozeszło się po kościach, dzięki twej zagrywce
Mogą zapomnieć wrogowie o dogrywce
Mistrzowskie zagranie, tylko szef tak potrafi
Jak już uderzy, niech mnie szlag jasny trafi
Nie umiem dziękować ci wspaniały premierze
Należą się oklaski lepsze niż w operze
Czerwiec 18th, 2014 on 18:43
I cos mi sie widzi,że to jest wreszcie poczatek końca popaprańców