niezalezna.pl

niezalezna.pl

A gdyby tak Rosji zaiwanić Obwód Kaliningradzki… Dla nich to niewielka strata, wszak obszar, który zajmuje 15 096 km² to dla Rosji ledwie skrawek (powierzchnia Rosji wynosi 17 075 400 km², zatem Obwód Kaliningradzki stanowi zaledwie 0,088% powierzchni tego kraju). Może się nawet nie kapną, że coś im ubyło. Wydawało się, że od 1867 roku, czyli od odsprzedania Alaski Stanom Zjednoczonym Rosja już nie popełni lekkomyślnego błędu polegającego na pozbyciu się ziemi. Wówczas Amerykanie kupili Alaskę, obejmującą aż 1 717 854 km² za 7 milionów 200 tys. dolarów. Wychodzi na to, że za każdy kilometr² Amerykanie zapłacili 4,19 dolara. Złoty interes.

Tymczasem Rosja jeszcze raz zdecydowała się na tak pochopny ruch. Przecież w 1954 roku Nikita Chruszczow podarował Krym Ukraińskiej Republice, będącej częścią ZSRR. Trochę to pogmatwane, prawda? Czy ktoś wyobraża sobie, że nagle Rosja przypomina sobie o Alasce i żąda od USA jej oddania? Wszak na Alasce znajdują się bogate złoża ropy naftowej, gazu ziemnego, złota, platyny, czy uranu. Łakomy kąsek, który warto odzyskać. Skoro dziś Rosja na nowo rości sobie prawo do Krymu, to dlaczego nie miałaby sobie przypomnieć o Alasce? Łatwiej jednak zaatakować Krym tym bardziej, że ma się tam swoich ludzi (około 60% mieszkańców Krymu to Rosjanie). Jednak błędy przeszłości odbijają się czkawką, bo odzyskanie tych ziem wcale nie będzie taką prostą sprawą. O Alasce Rosja może póki co zapomnieć. Nie ma najmniejszych szans na odzyskanie tych ziem, nawet jeśli zaoferuje Rosja 7 miliardów dolarów, czy 70 miliardów. Alaska to wielkie frajerstwo ze strony Rosji o czym nikt nie przypomina w kontekście wydarzeń, które mają miejsce w 2014 roku.

Rosja na Krymie chce odzyskać to co straciła przez swoją bezmyślność przed 60 laty. Sprawa wydaje się o wiele prostsza niż w przypadku Alaski. Większość mieszkańców półwyspu krymskiego to Rosjanie, stacjonują tam rosyjskie wojska. Jedyne co stoi na przeszkodzie to fakt, że Krym należy do…Ukrainy. Jak zachowa się Rosja jest jasne jak słońce. Rosja zechce odzyskać Krym i zrobi to. Oczywiście teraz będą głosić, że nie ma żadnego ruchu wojsk rosyjskich, że nie są przerzucane siły wojskowe na półwysep, choć prawda jest zgoła odmienna. Wkrótce Krym stanie się rosyjski, co z punktu widzenia układu politycznego tej części Europy oznacza, że zagrożone mogą czuć się państwa basenu Morza Czarnego. Skoro na Krymie mieszkają Tatarzy, to pewnym jest, że mogą się stać kolejnym celem rosyjskich władz. A jeśli tak się stanie w konflikt włączy się Turcja, która na przestrzeni ostatnich lat zmieniła swe oblicze z państwa neutralnego na bardziej agresywne i rządzone twardą ręką (kwestia zamieszek na ulicach Stambułu, gdzie chodziło o przebudowę placu, to co dopiero w sytuacji, gdy atakowani będą Tatarzy, historycznie związani z Turcją?).

Rosja kiedyś szastała nie tylko ziemią, ale i ludźmi, bo miała ich ogromne ilości. Dziś Rosja wciąż jest największym państwem na świecie, ale ich zasoby ludzkie kurczą się niczym topniejący śnieg w promieniach słonecznych. Rosja nie ziemi potrzebuje, lecz ludzi, którzy by jej służyli. Wydaje się, że Rosja po raz pierwszy myśli o zasobach ludzkich bardziej niż o zdobyciu kolejnych ziem. Tych i tak mają pod dostatkiem. A ludzi brakuje i to widać coraz bardziej. 143 miliony ludzi to wydawać by się mogło dużo, ale jeśli wziąć pod uwagę fakt, że obszar jest przeogromny, to te liczby nie robią wrażenia. Tym bardziej, że wkrótce może okazać się, że tereny w pobliżu Chin zasiedlone będą przez Chińczyków i czy wówczas Rosja też będzie chciała referendum w sprawie przyłączenia ich terenów do Chin?

Może będzie to odważna teza, ale wydaje się, że Rosja będzie szukała zasobów ludzkich na zachodzie. Z pewnością będzie dążyła do anektowania tych ziem Ukrainy, które jawnie opowiadają się za nią. Rejon Charkowa, czy Doniecka to łakome kąski, być może nawet bardziej niż Krym. Wojna krymska obejmie również obszary wschodniej Ukrainy. I kwestią czasu jest, że te ziemie a tym samym mieszkańcy tych ziem zostaną Rosjanami. Jest to tym bardziej możliwe jeśli weźmie się pod uwagę, że już teraz Rosja, ustami premiera Miedwiediewa zachęca osoby rosyjskojęzyczne do przyjęcia obywatelstwa rosyjskiego. Upraszczane są procedury, decyzja o przyznaniu tego obywatelstwa ma zapadać w ciągu trzech miesięcy. Rosja idzie jeszcze dalej, bo poszukuje specjalistów, którzy w przeszłości kształcili się na radzieckich i rosyjskich uczelniach przez co najmniej trzy lata i jeśli ten warunek ktoś spełni to również może ubiegać się o rosyjskie obywatelstwo (wcześniej jednak musi się wyrzec obywatelstwa dotychczasowego). Autor tych słów nie ma wątpliwości, że i w Polsce jest spora grupa osób, która spokojnie może się ubiegać o rosyjskie obywatelstwo.

Rosja na gwałt szuka ludzi, bo ich potencjał ludnościowy gaśnie w oczach. A skoro jest coraz mniej ludzi, oznacza to, że jest mniejsza szansa na lepszych specjalistów, stąd to gorączkowe poszukiwanie specjalistów z zagranicy, którzy kiedyś studiowali, czy pracowali w Rosji.

Z pewnością Rosja nie odpuści również kwestii Naddniestrza, która obecnie jest częścią Republiki Mołdawii. Mało się o tym mówi, ale i tam Rosja posiada swoje bazy wojskowe…i wspiera militarnie i finansowo separatystyczny rząd Naddniestrza. W 2006 roku odbyło się tam referendum, w którym aż 97,2% mieszkańców opowiedziało się za dążeniem do niepodległości, jednak zarówno USA, jak i UE nie uznały ważności tego referendum.

Rosja szuka ludzi, którzy byliby w stanie zapewnić jej stabilność. Rosja pozbawiona ludzi może stracić swoje znaczenie i to chyba dzieje się na naszych oczach. Rosja wydaje ryk zarzynanego niedźwiedzia. Być może skończy się on śmiercią, ale zanim to nastąpi, wściekły i zraniony niedźwiedź może walczyć do upadłego, co oznacza kłopoty dla tych, którzy znajdą się w jego zasięgu. Jeśli jednak Rosji uda się złapać oddech, jeśli wyliże swoje rany to może okazać się, że wyjdzie z tego kryzysu silniejsza niż kiedykolwiek.

Jak to ma się do Polski? Otóż Polska to najbardziej łakomy kąsek dla Rosji (w czasach zaborów udało się go nadgryźć wespół z Austrią i Prusami). Na zachód od Polski są Niemcy a tam macki Rosji już nie sięgną, podobnie jak w przypadku USA (kwestia Alaski). Rosja powalczyć może z każdym, kto wyda jej się choćby trochę uległym. Wykorzysta każdą osobę do realizacji swoich interesów. Oczywiście, łatwiej je realizować tam, gdzie jest sporo Rosjan, ale sprawa jest ułatwiona wówczas, gdy ktoś pokaże swoją słabość. Rosja znakomicie wykorzystuje słabości przeciwnika. Robi to od wieków i ma w tym przeogromne doświadczenie. Należy być czujnym i być może uprzedzić ruch przeciwnika. A może by tak ruskim zaiwanić Obwód Kaliningradzki? Ostatnie zdanie proszę potraktować z przymrużeniem oka, ale działania Rosji niech będą przestrogą przed zbytnią wiarą w „rosyjskiego przyjaciela”. Ta wiara w Polsce w wielu kręgach jest niestety wciąż żywa.