wpolityce.pl

wpolityce.pl

Przeglądam strony internetowe, a tam jak zwykle jad wylewający się na Kościół. Tytuł na stronie głównej Onet.pl brzmi: „Znany dziennikarz apeluje do księży w Polsce”  http://tygodnik.onet.pl/wwwylacznie/czytamy-te-wasze-listy-napelnieni-smutkiem-bloger-tp-odpisuje-na-list-z-dalekiego/tj5kk.

Wchodzę na stronę, a tam okazuje się, że dziennikarz jest tak samo znany jak i piszący ten blog. Błażej Strzelczyk, czy mówi to cokolwiek Państwu? Po głębszej analizie okazuje się, że dziennikarz ów jest z Tygodnika Powszechnego, no i co warte podkreślenia, jest blogerem. „Dziennikarz” odpowiedział na list biskupów, który ma zostać odczytany w ostatnią niedzielę roku, która tradycyjnie obchodzona jest jako Niedziela Świętej Rodziny. W liście tym biskupi bardzo ostro sprzeciwiają się ideologii gender, która panoszy się coraz to mocniej w świadomości i podświadomości ludzi. Biskupi nie odkrywają Ameryki i piszą w liście, że celem edukacji genderowej jest seksualizacja dzieci i młodzieży. Biskupi stwierdzają, że ta ideologia ma swoje korzenie w marksizmie, itd. Na te słowa strasznie oburzył się ten „znany dziennikarz”. Dodajmy, że Tygodnik Powszechny uchodzi za katolickie(!) pismo społeczno-kulturalne. Włos na głowie jeży się, gdy w piśmie uchodzącym za katolickie pojawiają się takie wpisy i tacy „dziennikarze”.

Jeśli w piśmie katolickim (choć po wielu latach działalności Adama Bonieckiego w tym piśmie ciężko go takowym nazwać) ukazują się takie komentarze, jeśli w takim piśmie piszą tacy dziennikarze, to jak ten świat ma być lepszy? Osoba daleka od wiary, biorąc akurat to pismo katolickie (na chybił trafił) do ręki zobaczy świat, który nijak się ma do tego proponowanego przez Kościół katolicki. I jak tu całkiem nie zdurnieć? Tygodnik Powszechny, i trzeba to sobie jasno powiedzieć nie reprezentuje wartości katolickich, czy się to komuś podoba, czy nie. A początki miał chwalebne, bo założony przez kardynała Adama Stefana Sapiehę propagował idee społeczno-kulturalne w oparciu o nauczanie Kościoła. Gdy w 1953 r. zmarł towarzysz Stalin, a Tygodnik Powszechny nie zgodził się na publikację nekrologu, pismo zamknięto na 3 lata, aż do odwilży w 1956 r. W Tygodniku Powszechnym publikowali m. In.: Karol Wojtyła, Władysław Bartoszewski, Stanisław Lem, Leszek Kołakowski, Zbigniew Herbert. Pismo to uchodziło za głos inteligencji katolickiej, choć przyznają Państwo, że rozrzut jeśli chodzi o osoby był nieprawdopodobny. Lem, uchodzący za ateistę, Kołakowski też daleki od Kościoła i przyszły papież…Wówczas jednak było to pismo, które propagowało wartości katolickie, co było sukcesem, biorąc pod uwagę realia lat 50 i 60-tych. W dwóch kolejnych dekadach pismo aktynie uczestniczyło w tworzeniu KOR-u (Komitetu Obrony Robotników) i Solidarności.

Co stało się w latach 90-tych trudno wytłumaczyć. Zmienił się system, zmienił się Tygodnik Powszechny. Kościół zaczął coraz bardziej oddalać się od tygodnika kierowanego przez długie lata przez Jerzego Turowicza. A może to nie Kościół zaczął się oddalać, ale tygodnik od Kościoła? Ta druga wersja jest o wiele bardziej prawdopodobna. Pismo przyjęło wymiar liberalny, co jednak z Kościołem niewiele ma wspólnego. Katolickie pismo społeczno-kulturalne – pusty śmiech ogarnia człowieka widząc to tuż pod napisem Tygodnik Powszechny. Jeśli jeszcze dodamy, że gdy w pierwszej dekadzie XX wieku tygodnik popadł w tarapaty finansowe, to pomocną dłoń wyciągnął koncern ITI, który jeszcze mniej ma wspólnego z Kościołem niż tygodnik. Co więcej, ten koncern stoi po przeciwnej stronie barykady w stosunku do Kościoła. Tygodnik Powszechny w osobie księdza (ciężko pisać to słowo w tym akurat przypadku) Adama Bonieckiego zszedł (nie boję się użyć tych słów) całkiem na psy. Tygodnik posunął się do wielu haniebnych czynów, ale publiczne pokazywanie się Bonieckiego z Jakubem Wojewódzkim na Przystanku Woodstock, czy obrona Nergala, to już czyny, za które powinno się omijać tygodnik szerokim łukiem. Do tego dochodzą liczne komentarze, które wchodzą w polemikę z nauczaniem Kościoła. Jeśli dziennikarz rzekomo katolickiego pisma wchodzi w spór ideologiczny z hierarchią kościelną, to nie ma mowy o nazywaniu tego pisma katolickim. Tygodnik Powszechny wchodzi w te same buty co ks. Lemański. Tygodnik stoi tak naprawdę na straży wartości liberalnych, które są zgoła odmienne od tych proponowanych przez konserwatyzm. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że np. w numerze 43 z 2013 r. na okładce przedstawiony jest abp Józef Michalik a podpis na okładce brzmi: Lapsusy arcybiskupa Michalika, to warto zastanowić się, czy Kościół nie powinien jawnie domagać się tego, żeby słowo „katolickie” zniknęło raz na zawsze z pierwszej strony tego pisma. Jest to warte rozważenia, tym bardziej jeśli weźmie się pod uwagę poniższe cytatu z ks. Bonieckiego, niegdysiejszego redaktora tego pisma.

 „Nie żałuję niczego - stanowczo zaprzeczył ks. Boniecki. – Niektórzy ludzie w Kościele żyją w ciągłym strachu. Widzą w osobie Darskiego niemal wcielonego diabła. Wzywają właściwie do wojny religijnej z tym rodzajem muzyki. To potworne nieporozumienie, że Kościół zaczął egzorcyzmować show-biznes. To dzieli ludzi i odstrasza.

I dodał: - Diabelskość Negrala to diabelskość z jasełek. Nie ma w nim nic diabolicznego. To miły, spokojny, mądry człowiek. Diabeł wchodzi zupełnie innymi drzwiami, a nie przez zespół Behemoth. Zostawcie w spokoju Nergala, niech funkcjonuje w całym bogactwie, jakie mamy w społeczeństwie.

Ks. Adam Boniecki wypowiedział także inne zdumiewające słowa: - Każdy jest religijny. Każdy w jakiegoś Boga wierzy. Dla niektórych Bogiem jest nicość, przyjemność. Są różne propozycje bogów, każdy ma jakieś centrum swojego życia. Dla chrześcijan religia jest tym ośrodkiem.

Swój występ (na Przystanku Woodstock) duchowny zakończył następująco: - Nic nie przyjechałem oferować. Oferuję siebie, swoje doświadczenie. Róbta co chceta! 

 

Chciałoby się zacytować klasyka i napisać, żeby Tygodnik Powszechny nie szedł tą drogą, ale tak naprawdę na złą ścieżkę tygodnik wszedł już dawno i nic już nie pomoże. Pozostaje nam namawiać wszystkich, żeby zaprzestali kupowania tego pisma. A jeśli chodzi o wartościowe publikacje katolickie, jest ich całe mnóstwo, więc nie jest tak, że jesteśmy skazani na Tygodnik Powszechny. Na szczęście, nie jesteśmy.

Długo zastanawiałem się nad zdjęciem do dzisiejszego tekstu. Przez myśl przeszło mi wykorzystanie zdjęcia, które ukazało się w tygodniku wSieci braci Karnowskich, ale doszedłem do wniosku, że nie mnie oceniać komu służy ks. Boniecki. Oceniam jego pismo (którego jest już tylko honorowym redaktorem) bardzo krytycznie, bo de facto niczym nie różni się od głosu Gazety Wyborczej, czy Polityki. Tam też sporo piszą o kościele i też mają sporo specjalistów od spraw kościelnych (choćby Jan Turnau, czy Adam Szostkiewicz), ale to nie oznacza, że działają oni na rzecz Kościoła. Czytajmy pisma katolickie, ale starajmy się oddzielać ziarno od plew.