futbolnews.pl

futbolnews.pl

Niesiołowski, Szczuka, Giertych, Kwaśniewski, Wałęsa, Hartman – to pierwsza część zespołu. Dziś prezentujemy drugą, a ta zawsze jest bardziej ekscytująca, bo przechodzimy do formacji ofensywnych.

Środek pola w naszej drużynie należy bezapelacyjnie do Donalda Tuska. Kapitan i grający trener tej drużyny. Serce i płuca jednocześnie no i oczywiście mózg do tego. Widzi wszystko, prostopadłymi podaniami uruchamia napastników tak, że ci nie mają wyjścia i muszą ukąsić przeciwnika. To jednak podanie ma największe znaczenie. To wola rozgrywającego o wszystkim decyduje. W środku pola Donald dzieli i rządzi. Gdy atakują Donalda od razu cała zgraja zbiera się, by bronić swojego herszta. Tworzą wokół niego kokon, którego nikt nie jest w stanie rozerwać. Gdy istnieje potrzeba potrafi przyspieszyć, ale kiedy indziej potrafi zwolnić (ostatnio zwolnił pięcioro ministrów). Ostatnie podanie wykonuje z iście szelmowskim uśmieszkiem na gębie. Kiler o twarzy dziecka – oto Donald T.

W środku pola zawsze jest tak, że jeden błyszczy a drugi odwala tzw. czarną robotę. Do końca nie wiadomo kto ją miał odwalać w ekipie Tuska, ale ostatecznie padło na Pawła Grasia. Nie rzuca się w oczy, ale to właśnie on pojawia się jako pierwszy, gdy wódz jest atakowany. To on bierze na siebie wszelkie fekalia, jakimi mógłby być oblany lider zespołu. On rzuca się pierwszy w obronie swego mocodawcy. To Graś jako pierwszy przyjmuje ciosy od przeciwnika. Im więcej on ich dostanie, tym mniej oberwie się szefowi szefów. Od ciecia awansował tak wysoko, zatem nie ma się co dziwić, że tak zaciekle broni kapitana i trenera. Kiedyś do tej roli kandydował Rostowski, ale nie wytrzymał presji.

Prawy atak to domena … Jarosława Gowina. Ale w ostatniej chwili musiała nastąpić zmiana, gdyż publiczne szydzenie z lidera i rzucanie jemu rękawicy musiało się tak skończyć. Gowin poszedł w odstawkę, a zatem Tusk musiał zmienić taktykę i zamiast atakującego z prawej strony delikwenta wysłał dwóch lewych atakujących, choć jednego z nich musiał usadowić na prawej stronie. Tym lewym atakującym jest w zależności od tego, na jakiej stacji oglądają Państwo mecz. Jeśli na Polsacie to atakuje Gugała, na TVN-ie Durczok, Pochanke, Kuźniar, na Jedynce Kraśko, da Dwójce Lis. Opcji jest naprawdę dużo i na tym polega fenomen Tuska, że nie jest monotonnie. Atakujących lewoskrzydłowych na prawym skrzydle można dobrać sobie samemu w zależności od naszych preferencji.

Lewy atak to oczywiście domena Janusza Palikota. Co prawda zza węgła wystaje główka Biedronia lub Rozenka, ale póki co lider lewego skrzydła jest jeden. Niby podważa czasem działania głównego rozgrywającego, ale przecież jest pożytecznym idiotą na tym lewym skrzydełku. Korzysta on głównie z krzyżowych podań ryżego. Problem polega na tym, że chce on otrzymywać prostopadłe podania a nie krzyżowe. Te ostatnie doprowadzają go do szewskiej pasji (dzisiejszy wyrok sądu w sprawie usunięcia krzyża chyba tylko to pogłębi).

Środek ataku to newralgiczna pozycja. Kto ma zadać decydujący cios. O palmę pierwszeństwa długo walczyli ze sobą Radosław Sikorski oraz Jacek Rostowski (który mógł też grać w środku pola). Ale prawda powiedzeń ma jednak na tyle dużą moc sprawczą, że gdzie się dwóch bije tam trzeci korzysta. I w tym przypadku też tak było, bo pojawił się na horyzoncie ktoś trzeci, a w zasadzie ta trzecia. Elżbieta Bieńkowska została głównym atakującym rządu. To ona odpowiada za strzelanie bramek i korzystanie z prostopadłych podań szefa. Mówi się, że równy z niej chłop, bo i twarda jest i przeklinać siarczyście potrafi. W sam raz na trudne czasy.

W ten oto sposób zakończyliśmy prezentację drużyny, która ma za zadanie bronić naszych interesów, naszego honoru, naszej dumy. Sami odpowiedzcie sobie Państwo jak daleko zajedziemy z tą ekipą. Ja już wiem, że niezbyt daleko…