pilkarskapasja.blox.pl

pilkarskapasja.blox.pl

Jedziemy po medal. Wyjście z grupy? – To nasz obowiązek! Medal jest w naszym zasięgu. Takie buńczuczne wypowiedzi towarzyszyły zarówno naszym koszykarzom, jak i siatkarzom. Ci ostatni nie musieli specjalnie nigdzie wyjechać, bo turniej odbywał się w Polsce, jedynie jego część finałowa miała być rozegrana w Danii, ale tam już zabrakło naszych. Odpadli w zasadzie w pierwszej rundzie i poziomem dostosowali się do tego, co zwykli nam serwować piłkarze. Czy to nie jest typowe dla polskiego sportu drużynowego?

W ostatnim, z zasady prześmiewczym nieco cyklu „przegląd tygodnia” napisałem następujące zdania: „Sporty drużynowe w Polsce leża i kwiczą. Hiszpania, kraj o podobnym potencjale ludnościowym co Polska jest Mistrzem Świata i Europy w piłce nożnej, 3 miejsce w Europie w koszykówce (co uznano za porażkę), 1 miejsce w piłce ręcznej na świecie. To pewnie kwestia klimatu”.

No właśnie, czy to jest kwestia klimatu, czy może odpowiedniego szkolenia? Nikt mi nie powie, że jeśli chodzi o tradycje choćby w piłce ręcznej to mamy się czego wstydzić. Złota drużyna, która przez szereg lat odnosiła sukcesy teraz jest tylko wspomnieniem. Siatkarze też zaprzepaścili swoje najlepsze pokolenie, o piłkarzach nie ma co nawet wspominać, bo tu od 30 lat nie było żadnego najlepszego pokolenia.

Nieco marudzący ton tego tekstu być może wynika z ponurej pogody za oknem, ale bardziej przychylałbym się do tego, że po prostu nawet w sporcie miast szybować, pikujemy. Czyja to wina? Ciężko znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy, ale najbardziej przychylałbym się do tego, że wina leży już u samych podstaw. Rodzice zapisują swoje dzieci na siedemdziesiąt różnych kursów, od językowych, przez muzyczne i chwała im za to, ale ci sami rodzice kombinują jakby tu ich pociecha zaniechała ćwiczeń fizycznych. Zwolnienia z WF-u były plagą i choć już jest nieco lepiej, to jednak do ideału bardzo daleko. Co to ma wspólnego ze sportem wyczynowym? Ano ma i to bardzo dużo. Jeśli ktoś może mieć talent i ten talent jest tłamszony, zakopywany, to nigdy się nie rozwinie. Jeśli dziecko ma chęć na granie w piłkę to rodzice powinni mu to umożliwić. Jeśli gra na wiolonczeli w ogóle go nie interesuje to niech nie będzie przymuszane do tego. Oczywiście, jeśli nie znosi grać w piłkę niech tu też pozostanie swoboda wyboru. Ale czy lubi się ruszać, czy nie, to za wszelką cenę trzeba wręcz zmuszać choćby do minimalnego ruchu. To z pewnością nie zaszkodzi, a raczej na pewno pomoże.

Co jest jeszcze złego w polskim sporcie? Dyscyplina. Tego zdecydowanie brakuje. Będąc jeszcze młodym chłopakiem grałem w trampkarzach, czy juniorach. Wielu moich kolegów, którzy mieli 14-17 lat przychodziło na mecze pod wpływem alkoholu. Podejrzewam, że wiele w tej kwestii się nie zmieniło. Wielu przymykało na to oczy. Ile to zmarnowanych talentów utonęło w morzu alkoholu? Zliczyć się nie da. Wiem, ten problem nie dotyczy tylko Polski, ale w Polsce przybiera on za duże rozmiary.

Orliki to sprawa, którą rząd Tuska chwali się wszem i wobec. Poniekąd szlachetna to inicjatywa, ale co z tego skoro wiele orlików stoi pustych a gminy zasłaniają się oszczędnościami i nie udostępniają ich młodzieży i tej nieco już starszej młodzieży. Ile to razy mamy okazję przyglądać się oświetlonemu Orlikowi, który świeci…pustkami. Są to pieniądze wyrzucone prosto w błoto. Co ma Tusk do samorządów, ktoś zapyta. Ano ma, bo to rząd obcina dotacje, subwencje samorządom, a te oszczędzają głównie na sporcie, bo przecież na czymś trzeba. Sport i kultura dostają najbardziej po kieszeni.

Kultura uprawiania sportu również w Polsce leży i kwiczy. Rowerzystów jakby coraz więcej i dobrze, ale ścieżki rowerowe służą… pieszym do spacerów. Oburzeni spacerowicze niejednokrotnie wyzywają przejeżdżających rowerzystów, choć tak naprawdę powinno być na odwrót. Owszem, rowerzyści też jeżdżą chodnikami, po których chodzić powinni piesi, ale zdecydowana większość rowerzystów robi to ze względów bezpieczeństwa, bo po drodze jeździć się nie da – wielu kierowców twierdzi, że na drodze rower nie ma prawa się znaleźć i absolutnie ignorują wszelkie kwestie bezpieczeństwa (choćby zachowanie bezpiecznej odległości). Spór rowerzystów z kierowcami i pieszymi nie skończy się dopóki nie wytworzy się w nas samych kultura jazdy, która uwzględnia potrzeby wszystkich użytkowników, ale tu sporo wody musi upłynąć.

Mamy co nadrabiać. Jesteśmy pod wieloma względami bardzo do tyłu, jeśli chodzi o sport wyczynowy i ten sport amatorski. Co można zrobić? Uczyć od małego dyscypliny, wyławiać talenty a nie dusić je w zarodku. Uczyć dzieci (młodzieży już się nie da nauczyć) nawyków, które będą procentować w przyszłości. Wymuszać na władzach inwestowanie w sport, bo zdrowe społeczeństwo to silniejszy naród. Sport hartuje ducha i ciało nie można zatem gasić światła tam, gdzie to życie sportowe może kwitnąć. Jeśli pewne mechanizmy będą funkcjonowały od początku, to efektem finalnym będą sukcesy, których brak obecnie w polskim sporcie. Ale tego nie da się zrobić tu i teraz, to zadanie na lata…

Oczywiście, władze powinny świecić przykładem, ale nie powinien on polegać na tym, że Tusk z ferajną będą „haratać w gałę” kilka razy w tygodniu albo minister Mucha przebiegnie się wokół Stadionu Narodowego. Mucha nie siądzie dopiero wtedy, gdy praca u podstaw się rozpocznie, gdy dyscyplinę się wprowadzi, gdy postawi się na sport, który uczy pokory. Do tego, żeby Mucha nie siadła potrzeba naprawdę wiele wysiłku, a jedno co możemy zrobić to choćby wylosować, tzn. wybrać lepszych ludzi, którzy będą widzieć problem szerzej a nie tylko tu i teraz.

Ludzi odpowiedzialnych za polski sport miejmy na muszce, rozliczajmy ich, ale sami nie zapominajmy, że powinniśmy dbać o swój rozwój. Zamiast siedzieć przed komputerem ruszmy tyłki! Miłej niedzieli!