stefczyk.info

stefczyk.info

Chociaż rzeczywistość w naszym rozkopanym grajdołku zwącym się dumnie Trzecią RP jest nad wyraz dołująca, to od czasu do czasu pojawi się informacja, która ucieszy nawet takiego smutasa jak niżej podpisany. Otóż do moich uszu doszła wieść, iż prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie koncertu jaki za wyrwane socjalistycznymi łapami z kieszeni podatników ciężkie pieniądze urządziła w ubiegłym roku na Stadionie Narodowym w Warszawie pani Joanna Mucha, czyli minister sportu i turystyki w rządzie przewodniej siły miłości i postępu. Tym, którzy nie pamiętają o co chodzi, przypominam, iż dnia pierwszego sierpnia wyła i wiła się na najsłynniejszym polskim stadionie niejaka Madonna, która mimo podeszłego wieku nadal bawi się w królową kiczowatego popu.

Kasa na owe cyrki poszła. Pierwotnie miała iść na promowanie siatkówki wśród dzieci i młodzieży, no ale chyba ważniejsze od tego by dzieciaki uprawiały sport okazało się to by lewacki salon miał kolejny powód do cmokania nad postępem obyczajów w Polsce. Wszak Madonna to jedna z tych „artystek” dla których walka z Chrześcijaństwem jest wizytówką, czy nawet najważniejszym „atutem”. Nic więc dziwnego że jakoś ostatnimi czasy owa zmumifikowana za życia raszpla pojawia się w Polsce w bardzo dziwnych i podejrzanych terminach. Pierwej w 2009 roku straszyła w Warszawie 15 sierpnia, a rok temu jej skrzeki jak już wyżej napisałem miały zniszczyć atmosferę obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Oczywiście za każdym razem lewacki salon wychwalał Madonnę i ganił polskich „podludzi” że nie podzielają jego entuzjazmu.

Ubiegłoroczny koncert najsłynniejszej mumii okazał się klapą, kasa wydana na ten żałosny cyrk nawet się nie zwróciła. Miał być hit, wyszedł kit. Ogromna kasa (kilka milionów złotych) wyrwana podatnikom poszła w błoto. Widać naród ma w nosie co jazgocze salon i ma swój rozum. Pani minister pełniąca rolę lalki Barbie w rządzie Donalda T. odniosła najbardziej spektakularną klęskę w swojej nazwijmy to karierze.  Miejmy nadzieję, że będzie to początek jej końca, wszak tak żałosnej postaci, nawet jak na rządy POpaprańców nie wyobraziłby sobie, chyba nawet najbardziej zakręcony pisarz political – fiction. Bo na czym ona się zna? Dlaczego jest MINISTREM (a nie jakąś tam „ministrą”) sportu i turystyki? Jakie ona przed nominacją miała zasługi dla polskiej sportu? A dla turystyki? Jedyne czym się wyróżnia owa pani to tapeta na twarzy, która to cecha jest walorem w innych zawodach, często bardzo odległych od polityki.

No ale trudno się dziwić, wszak PO to partia dyletantów, którym zależy jedynie na władzy. Dali tej babie to ministerstwo pewnie w ramach ocieplania wizerunku, no bo przecież pani w eleganckiej bluzeczce wygląda o wiele bardziej sympatycznie niż jakiś łysawy facet z brzuszkiem upasionym na biedzie podatników. A ministerstwo sportu i turystyki nie jest wcale tak bardzo strategiczne, więc można obniżyć kryteria. Pani Mucha natychmiast stała się najsławniejszą postacią z rządu. Popełniała gafę za gafą, stała się obiektem kpin i żartów, aż w końcu przeszła samą siebie i wydała pieniążki zamiast na piłeczki dla dzieciaczków, na koncert podstarzałej  wiedźmy, który okazał się klapą i teraz nawet wytapetowana buzia nie ocali jej (miejmy nadzieję) przed prokuraturą. A jeśli nawet w myśl panującej w III RP lub jak kto woli PRL bis zasady, że są równi i równiejsi naszej pani od sportu i turystyki się jakoś upiecze, to i tak wyborcy wymierzą jej i jej partii sprawiedliwość za pomocą kart do głosowania. A sondaże wyraźnie pokazują że populacja lemingów coś jakby się kurczy…

Mucha Gate może stać się tym dla PO czym Rywin Gate stało się dla postkomuchów z SLD. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Olmek