uyKilka dni temu dzieci obchodziły swoje święto. Autorzy niniejszego bloga biją się w piersi, że nie sprawili żadnego prezentu najmłodszym, ale mamy za to niespodziankę dla ich rodziców, która to niespodzianka może przysłuży się samym dzieciom.

Obserwując dzieci można zauważyć jedną rzecz. Gdy jest bajka duża część z nich jest spokojna jak nigdy. Rodzice mają spokój na 10 minut (kiedyś bajki trwały 25 minut, co jest skandalem, ale to inny temat). A gdy ma się telewizje dla dzieci i kilka godzin spokoju mogą sobie sprezentować rodzice. Warto jednak zdać sobie sprawę, że pozostawienie dziecka przed telewizorem może mieć tragiczne konsekwencje. Wielu rodziców wychodzi z założenia, że skoro w programie telewizyjnym napisane, że o tej i o tej godzinie jest bajka, to nie muszą już tego kontrolować. Ufają telewizji i oddają swoje dziecko pod opiekę czarusia wyłaniającego się z monitora. A dzieci siedzą jak zahipnotyzowane. Przed bajką są reklamy skierowane do najmłodszych, a te nie wiedzieć czemu, siedzą wpatrzone i ani drgną. Rzadko mam okazję przyjrzeć się temu zjawisku, ale wydaje się, że wiele tęgich umysłów pracowało nad tym, żeby tak przyciągnąć dzieci do ekranów.

Czary i magia pojawiają się w każdej niemal bajce. I tak było kiedyś. Kto oglądał Gumisie, czy Smerfy wie, że i tam były czary serwowane przez złego Gargamela i dobrego Papę Smerfa. W ostatecznym rozrachunku zło zawsze przegrywało. A teraz? W bajkach ciężko odróżnić kto stoi po dobrej stronie, a kto po złej stronie. Wydaje się, że coraz mniej miejsca na postaci świecące przykładem. To może się nie sprzedać, zatem nawet pozornie dobra bajkowa postać ma negatywne cechy. Zło jest głośniejsze, bardziej krzykliwe. Jednym zaklęciem można pozbyć się wroga, ale wróg powraca, bo przecież ma kilka żyć. I tak wpaja się dzieciom, że mogą być wręcz nieśmiertelne. A duża część z nich nie odróżnia prawdy od fikcji, a to już jest wina rodziców, którzy pozwalają by ich dzieci oglądały bajki same. Przecież dla nich jest to tzw. czas wolny kiedy to można odetchnąć. Oczywiście, łatwo to pisać nie będąc rodzicem, ale przecież to powszechna metoda postępowania z dziećmi. Nie odkrywam tu Ameryki, gdyż w rozmowach koleżanek i kolegów niemal we wszystkich przypadkach słyszy się, że bajka to jedyny czas, gdy ma się święty spokój. Rekordziści spędzają kilka godzin przed telewizorem. I niby nic w tym groźnego, bo przecież to tylko bajka.

O Harrym Potterze napisano wiele. Księża odradzają czytania i oglądania, rodzice są oburzeni, bo przecież co tam księża wiedzą. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie tytułów bajek, ale gdy jako wujek oglądałem bajki z bratankami, czy bratanicami, to włos na głowie się jeżył. Przemoc, krew, magia i czary. Bardziej nadawało się to dla dorosłych, a to, że w wersji animowanej nie oznacza, że dzieciom powinno serwować się takie programy. Całe szczęście, rodzice reagowali i kazali wyłączać, ale ilu rodziców nie reaguje…

Język bajek jest coraz bardziej prostacki. Pomijając fakt, że słownictwo jest ubogie, rzuca się w ucho potoczność języka. O wulgaryzmach nie wspominając, bo i takie można spotkać. Tu reakcja rodziców musi być natychmiastowa, bo skoro w sferze słowa nie ma hamulców, to co dopiero w sferze obrazu.

Kiedyś bajki były proste. Owszem, były postacie negatywne (a to leniwy i łakomy Gucio z Pszczółki Mai, a to smerf Łasuch, czy Maruda) – pokazane są w bajkach ludzkie przywary i nie ma w tym niczego złego. Śmiem twierdzić, że ma to walory poznawcze, edukacyjne, a przede wszystkim ma dobry wpływ na dziecko. Ale gdy w bajce pojawia się super bohater, który walczy przy pomocy różnych broni, o których nawet dorośli nie słyszeli, wówczas dla rodziców powinien to być sygnał, że coś nie tak jest z bajką, którą ogląda ich pociecha.

Można temat bagatelizować. Można rzucić stwierdzenie, że przecież co autor tych słów będzie wtrącał się w wychowanie dzieci, tym bardziej, że sam swoich nie posiada. To samo z uwagami księży. Przecież oni to już w ogóle nie powinni zabierać głosu. A jednak. Problem ten dotyczy nas wszystkich, bo to, że jeden dzieciak z drugim oglądają te bajki ma wpływ na wszystkich. Niejeden z oglądających te bajki będzie starał się w przyszłości wcielić w rolę swojego ulubionego bohatera. I co wtedy zrobimy? Nic, będzie już za późno. Reagujmy już teraz, kiedy jest czas na to, żeby dziecku wytłumaczyć różnicę. Najlepiej byłoby nie dopuszczać do emisji bajek, które nie spełniają roli edukacyjno-poznawczych, ale na to potrzeba dobrej woli właścicieli stacji telewizyjnych. Z góry można założyć, że nie będzie pozytywnego odzewu ze względu na ogromne pieniądze, które wchodzą do gry. Szlachetność bajek kończy się wówczas, gdy na horyzoncie pojawiają się pieniądze. I nie miejmy złudzeń, twórcy bajek wiedzą, że manipulacja młodym człowiekiem jest łatwiejsza niż tym dorosłym. Młody człowiek, dziecko jest niczym gąbka i wchłonie wszystko, co tylko zostanie mu zaserwowane. Urabianie dziecka służy jednemu celowi. Służy wyłącznie temu, żeby w przyszłości było pozbawione swojego zdania, żeby podążało z tłumem, który jest sterowany. Proces ten trzeba zacząć od najmłodszych lat, bo tylko starych drzew się nie przesadza. Młode drzewka można przesadzić na każdą ziemię. I tym zajmują się specjaliści ds. urabiania dzieci i młodzieży. Czy chcemy, aby nasze (a może właściwe byłoby napisanie Wasze) dzieci stały się obiektem manipulacji, czy jednak chcemy, żeby były wychowywane na naszych (Waszych) warunkach. Nie dajmy sobie wmówić szlachetnych intencji producentów, twórców bajek. Uważajmy na to co oglądają nasze pociechy. To tyczy się również wszelkiego rodzaju gier.

Wkrótce ukaże się artykuł o okultyzmie w bajkach i muzyce.