zdjęcie obrazki.jeja.pl

Co jest obecnie najważniejszą sprawą, która budzi olbrzymie emocje i nie daje spać wszechwładnym intelektualistom zatroskanym o losy naszego kraju? Bieda? Bezrobocie, które rośnie jak poziom cukru we krwi w czasie wizyty w McDonalds, a może sukces Kamila Stocha, który zapowiada się na następcę Małysza? NIE! Te kwestie, a zwłaszcza ta druga to przecież nic w porównaniu z tym co powiedział niejaki Lech W., były prezydent i do tej pory pupilek salonu.

A cóż takiego złotousty polski polityk powiedział że protekcjonalny dlań salon się tak na niego wkurzył? Otóż swoją wypowiedzią raczył skrytykować gejów.

A że geje to w „nowoczesnej” Europie prawdziwi bramini, o których my heteroseksualni pariasi możemy tylko dobrze, albo wcale. I nawet taki pan były prezydent musi zachować czołobitny szacunek dla kasty nadludzi.

Oczywiście nie jest to dla mnie żadna niespodzianka, pan były prezydent to człowiek, który nigdy nie nauczył się trzymać języka za zębami prędzej czy później musiał powiedzieć coś takiego, co salon, którego stał się maskotką, na niego się obrazi. Wszak koegzystencja wyperfumowanego salonu z pyszałkowatym prostakiem wydawała się czymś kuriozalnym, nawet jak na naszą „Trzecią RyPy” i koniec tej sielanki wydawał się tylko kwestią czasu.

Ale to nie jest kwestia, o której trzeba dyskutować, niech się tam salon gryzie i tłucze, a my się tym nie przejmujmy. Przynajmniej ośmiesza się w oczach ludzi, a to chyba dobrze.

Dla nas problemem jest to, że w Polsce nie ma rzetelnej dyskusji o bieżących problemach kraju i społeczeństwa. Trudne do przełknięcia jest to, że w tych trudnych czasach kryzysu najbardziej palące wydają się jałowe kwestie stricte ideologiczne takie jak choćby wyżej wymienieni geje i krytyka tychże gejów ze strony byłego prezydenta. Jest to oczywiście zasługa wszechwładnego lewactwa, któremu zależy na tym, ażeby przerobić ludzi na głupie barany, które można przekupić darmową zupą. Dla nich człowiek ma być tępakiem nie przejmującym się swoim losem, bo i po co. Plastikowa micha cienkiej zupy, paczka prezerwatyw i skręt legalnej marihuany wystarczą, żeby nie przejmować się niczym.

Jakakolwiek dyskusja o gospodarce, o palących problemach z rozrastającym się bezrobociem na czele jest dla lewaków niepotrzebna, a nawet szkodliwa bo ujawniłaby nędzę jaką lewica sobą reprezentuje. Za to ideologiczne dyskusje o takich kwestiach jak geje, związki partnerskie czy choćby antysemityzm, są dla lewactwa okazją do wyszczekania się i bałamucenia społeczeństwa, które jest coraz głupsze i labilne, a przez to coraz mniej odporne na lewackie brednie. Dzięki takiemu ujadaniu może uda się przemienić Polaków w wyżej wymienione ludzkie zombiaki pogodzone ze swoją nędzą. A wtedy, ani bezrobocie, ani kryzys gospodarczy nie będą im przeszkadzać, bo przecież garnek darmowej zupy nalewanej wielką chochlą zawsze będzie pełny i nędzarz będzie mógł wziąć gdy mu potrzeba ze wspólnego bochna kromkę czerstwego chleba. I wtedy nie będzie mu przeszkadzać nawet to że jest nędzarzem, gdy jego władcy z ustami pełnych pompatycznych frazesów opływać będą w luksusach.

Lewica wyrywa z rąk wędkę i wciska do gęby mrożoną pangę (taka ryba z brudnych, azjatyckich rzek). A głos rozsądku i sumienia zagłusza jałowymi dyskusjami, w których górę bierze ten, co najgłośniej wrzeszczy. A bieda rośnie i jest coraz gorzej, ale salonowców to przecież nie dotyczy.

„Olmek”