zdjęcie kisiel.salon24.pl

Tydzień temu (17 lutego) w mojej „ulubionej” telewizji TVN, trafiłem na plotkarski program promujący przeróżnej maści małpki salonowe. „Co za tydzień”, bo taką nazwę miał ten program. Prowadzącym oczywiście (choć dla niektórych nie jest to aż tak oczywiste) boski Olivier J.

Ale moim oczom wcale nie ukazało się dyżurne ciacho III RP, a niejaki …Roman Giertych, jeszcze parę lat temu uchodzący za dyżurnego potwora IV RP.

Jak to się stało, że TVN wykonał woltę o 180 stopni? Jeszcze do niedawna Roman Giertych był ucieleśnieniem najgorszych wad, ba, ucieleśnieniem wszelkiego zła. A teraz? Proszę Państwa, TVN nawet daje wypowiedzieć się Agnieszce Szulim, że ona nie wiedziała jak piękną żonę ma Giertych! Istne cuda. Operacja pod nazwą „ocieplanie wizerunku” trwa w najlepsze.

A wieczorem w „Faktach” (to TVN podaje jakieś fakty?)  kontynuacja promocji Romana G. Tu już na poważnie. Giertych wypowiada się o dopiero co powołanym „Instytucie Myśli Państwowej”, że to nie jest zalążek partii, to instytucja która merytoryczne pogada o Polsce. Wraz z Giertychem tworzą ją:

Kazimierz Marcinkiewicz (były premier, ale bardziej znany jako twórca hasła: „dziś już mam tylko jeden cel – Isabel”). Marcinkiewicz zasłynął romansem z młodsza kobietą, sam zawiadamiał prasę bulwarową, gdzie para będzie spędzała dzień, a potem płakał, że media wchodzą z butami w jego prywatne życie.

Michał Kamiński, były PIS-owiec, od dawna skakał po różnych partiach politycznych, jego początki to Narodowe Odrodzenie Polski, potem zaś Zjednoczenie Chrześcijańsko – Narodowe. Potem wyprawa do gen. Pinocheta. A teraz pan Kamiński jest już chrześcijańską centroprawicą.

Stefan Niesiołowski, bez komentarza.

Jan Żalek, poseł PO, chce przywrócić władzę króla w Polsce (!).

Leszek Moczulski, założyciel Konfederacji Polski Niepodległej (koniec lat 70-tych), około 10 lat temu zmienił optykę, razem z Kwaśniewskim popierał wejście Polski do UE, wykładał na prywatnych uczelniach (co ciekawe tworzonych w 90% przez byłą redakcję „Myśli Marksistowskiej”, sprawdźcie nazwiska), koniec końców okazało się, że był agentem PRL-owskiej bezpieki.

Nowy Instytut publicznie wsparłby chętnie Radek Sikorski (jaki z niego Radek, przecież chłop skończył wczoraj 50 lat), ale po ostatnich akcjach typu „chcę być sekretarzem generalnym NATO” lub Prezydentem RP (nie wygrał prawyborów nawet we własnej partii) ) Radosław stał się bardziej ostrożny. Jeszcze obawiający się ambicji politycznych Sikorskiego, Tusku zdejmie i z ministra spraw zagranicznych. Zatem do wyścigu włączają się prawdziwe polityczne potęgi.

A to już nie pierwszy raz gdy Platforma wspiera po cichu nowy podmiot, oczywiście
z zamiarem zmarginalizowania Prawa i Sprawiedliwości.
Nie inaczej było z ugrupowaniem Polska Jest Najważniejsza, dzisiaj występującym w sondażach tylko symbolicznie, bo na granicy 1%. Gdy na jego czele stała Kluzik-Rostkowska, grupa ta rosła w siłę, oczywiście metodami administracyjnymi, w sejmie mieli swój klub, dostali oddzielne pomieszczenia. Lecz gdy na jego czele stanął Paweł Kowal, odwołujący się do spuścizny Lecha Kaczyńskiego, np. w sferze polityki wschodniej, PJN natychmiast zniknął z posłusznych mediów.

Także telewizja „publiczna” (państwowa) zaczęła przedstawiać Giertycha (chyba przygotowywanego na przywódcę grupy, przepraszam, instytutu) jako merytorycznego

i sympatycznego działacza (polityka).

Oczywiście patronem całej grupy jest Bronisław K., kontynuator znanego już w naszym kraju kierunku politycznego, nazwijmy go soft konserwatyzmem (a co to jest!?), który ma za zadanie udawać prawicę. Gdzież to on nie miał już zastosowania? Pamiętają Państwo wybory parlamentarne roku 1997? Akcja Wyborcza Solidarność wygrywa wybory, aby Unia Wolności mogła rządzić… To dlatego Platforma tak znienawidziła PiS, ponieważ na jesieni 2005 roku nie mogła wziąć władzy.

Ale zauważmy, gdy w 2000 roku koalicja AWS-UW rozpada się, „prawicowy” Komorowski obejmuje fotel ministra obrony narodowej. Bronek na ratunek. Mamy teraz po prostu powtórkę z rozrywki. Pewne środowiska stosują ten sam manewr. Dodatkowo spychając wyborców PiS, bowiem sama partia to kilka tysięcy działaczy i aktywistów, a wyborcy to miliony ludzi, w stronę prawej ściany, radykalnej prawicy. Po co się to robi? Aby w ogóle skompromitować prawicę , każde jej wydanie. Aha, zapominałem, oprócz oczywiście jakiejś tam pseudo-prawicy, całkowicie kontrolowanej.

Platforma i jej satelici, a przede wszystkim ich mocodawcy, by utrzymać władzę gotowi są zniszczyć politykę i państwo. „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy” – oto ich hasło. Hasło? Sens życia.

Wcześniej, takie nowe twory (a raczej tworki – nie mylić z miejscowością pod Warszawą, gdzie znajduje się zakład psychiatryczny) powstawały na lewicy. Jako przykłady niech posłużą SdPl Borowskiego czy Porozumienie dla przyszłości Rosatiego. Ale prawdziwym mistrzem była, już dziś na śmietniku historii, Partia Demokratyczna – demokraci.pl.

Ta grupka była prawdziwym lawirantem, np. należał do niej minister Jerzy Hausner.

Konstytucyjny minister rządu był członkiem partii „opozycyjnej” i to pozaparlamentarnej!

Tak ekipa Belki i Millera chciała porzucić Rywinowy SLD i załapać się na kolejną kadencję.

Manewry te, podobne do dzisiejszego Instytutu Myśli, tylko, że dokonywane z lewej strony.

Na co liczy instytut? Liczy na upadek dwóch głównych partii polskiej polityki. Przy okazji najbliższych wyborów parlamentarnych (jesień 2015r.) Platforma i PIS, ich zdaniem, rozlecą się w puch. Ale tak się nie stanie, bowiem ugrupowania te posiadają dwa duże elektoraty i są równie silne (gdyby nie małe SLD, PSL i ruch debila) mielibyśmy system amerykański w czystej postaci. Za Platformą, z wiadomych powodów optują duże grupy, jak np.: policjanci, nauczyciele, lekarze czy urzędnicy (powód ich poparcia jest prozaiczny – grupy te w dużej mierze zależą zawsze od rządzącej partii) natomiast PIS z poparciem 30-35% również gromadzi duże grupy społeczne wokół swoich idei. Mamy zatem dla Giertycha
i spółki kiepską wiadomość, mogliby coś ugrać z rozpadającej się PO ale z jednej strony bycie przy korycie niesamowicie jednoczy, a i w samej partii są poważni gracze, którzy
w razie czego będą chcieli przejąć dowodzenie (Gowin, Schetyna).

Powstanie Instytutu okaże się niewypałem (piszę to z żalem, ponieważ chciałbym by polityka była wreszcie merytoryczna i moralna – oj, zabolało!), nawet gdyby ci ludzie chcieli naprawdę dyskutować o Polsce A.D. 2020 to i tak by zostali zakrzyczani tak przez swoich kolegów – polityków, jak i przez społeczeństwo. Odnoszę smutne wrażenie, że politycy polscy i większość naszych rodaków, uczestnicząca w wyborach odeszła już od polityki merytorycznej na rzecz polityki ostrych wypowiedzi, szyderstwa i pogardy. Gdy zastanawiamy się kto jest temu winien, warto wspomnieć o ciągu pewnych zdarzeń, które zapoczątkowały tzw. wojnę polsko-polską. Ten proces świetnie opisał Rafał Ziemkiewicz
w książce „Kraj wrzeszczących staruszków” (Lublin, 2008 rok), gorąco zachęcam do lektury. Dość napisać, że po wyborach 2005 roku, Tusk skierował do negocjacji z PIS-em Jana Rokitę, człowieka, któremu już wówczas kompletnie nie ufał! Po prostu Tusk i jego otoczenie chciały, pisząc kolokwialnie wpuścić PIS w koalicję z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną i tym samym zniszczyć go w krótkim czasie, po którym to PO przejęłaby wszystkich wyborców ówczesnej centroprawicy.

Instytut, czy wyrosła z niego partia polityczna nie ma szans na naszej szachownicy politycznej, chłopaki chcą podczepić się pod Platformę, czy bardziej żerować na jej gruzach, ale oczywiście nigdy tego otwarcie nie przyznają.